GKS Tychy. Pucharowy przerywnik

 

Nic więc dziwnego, że podopieczni Ryszarda Tarasiewicza z ulgą przyjęli powrót do normalnego mikrocyklu. W dodatku przerywnikiem, który na chwilę pozwolił tyszanom zapomnieć o czekającym ich sobotnim meczu w Bełchatowie, było losowanie par 1/8 Pucharu Polski.

Preferencje trenera, który chciał zmierzyć się z rywalem z niższej półki niż ekstraklasa wprawdzie się nie sprawdziły, bo Łódzki Klub Sportowy należy do krajowej elity, ale na ostatni w tym roku mecz GKS-u kibice czekać będą z nadzieją na efektowne podsumowanie jesieni.

Nie wypada narzekać

– Nie wypada narzekać i to z dwóch powodów – mówi były zawodnik GKS-u, a obecnie kierownik sekcji Rafał Oprzondek. – Po pierwsze kibice obydwu klubów są w bardzo dobrej komitywie więc to będzie dla nich frajda i na trybunach możemy się spodziewać meczu przyjaźni. Natomiast ze sportowego punktu widzenia patrząc na przeciwnika można powiedzieć, że jeżeli musieliśmy już trafić na zespół z ekstraklasy to akurat ŁKS jest drużyną, która najbardziej nadaje się do… powalczenia o awans. Znamy się ze sparingów i z ligowych potyczek stoczonych w poprzednim sezonie.

Oczywiście nie mówię, że to jest dla nas wygodny rywal, ale na pewno nie jest to przeciwnik, który z góry przekreślałby nasze szanse. Pamiętam rundę jesienną z 2007 roku, kiedy to jeszcze jako IV-ligowiec graliśmy doszliśmy w Pucharze Polski na starym stadionie do 1/8.

Wyeliminowaliśmy wtedy po karnych Odrę Wodzisław, a zakończyliśmy pucharową przygodę na najlepszej wtedy w naszym kraju drużynie Wisły Kraków, przegrywając 1:3. Pełne trybuny i wspaniała atmosfera z tamtego meczu przeszły jednak do historii naszego klubu.

Dla prezesa GKS-u Tychy Leszka Bartnickiego mecz z ŁKS-em będzie swego rodzaju wyzwaniem organizacyjnym.

Zwieńczenie jesieni

– Oglądaliśmy ceremonię losowania w sali konferencyjnej na naszym stadionie – dodaje Leszek Bartnicki. – Byli pracownicy klubu, członkowie sztabu, szkoleniowego, przedstawiciele zawodników… i nikt w typowaniu kolejnego rywala nie postawił na ŁKS. A kiedy już okazało się, że właśnie łodzianie będą naszym rywalem to ucieszyłem się, bo nie jest żadną tajemnicą, że kibice naszych klubów są zaprzyjaźnieni więc na pewno nie będziemy się musieli przygotowywać do meczu podwyższonego ryzyka.

Ponadto my będziemy już do tego spotkania przystępować jak do zwieńczenia tegorocznego grania, a ŁKS będzie jeszcze w trakcie rundy jesiennej. O tym, że poważnie traktujemy nasze pucharowe występy świadczą zwycięstwa w Bełchatowie i Radomiu więc chcemy przedłużyć tę serię. Tak na szybko sprawdziłem klubową historię i okazało się, że najdalej w pucharowej rywalizacji GKS Tychy doszedł w sezonie 1976/1977 odpadając w ćwierćfinale z Legią Warszawa po wyjazdowej porażce 1:2. To jest więc wyzwanie dla nas, bo stajemy przed szansą przejścia do historii.

Znają swoją wartość

Zawodnicy też nastawiają się na to, że w pucharowej rywalizacji mogą dojść daleko.

– Rzadko gram w totolotka, a jak już gram to nie wygrywam – twierdzi Łukasz Sołowiej. – Dlatego przed losowaniem nie typowałem na kogo trafimy. Zapowiadałem, że kogo Bóg nam ześle tego przyjmiemy i z tym będziemy grać o zwycięstwo. Znamy swoją wartość i nikogo się nie obawiamy.

W każdym meczu chcemy pokazać się z jak najlepszej strony i z takim nastawieniem wychodzimy na każdy mecz. Przed tym pucharowym, na zakończenie tegorocznego grania, też nie zmienimy swojego podejścia.