GKS Tychy. Stanęli na twardym gruncie

GKS Tychy z powodu kontuzji i kartek nie gra ostatnio w najmocniejszym składzie.


Używając terminologii lekarskiej co prawda piłkarze GKS-u Tychy już przeszli Odrę, ale nie można powiedzieć, że wszystkie dolegliwości, z którymi w minionym tygodniu borykał się trener Dominik Nowak już zostały wyleczone. Świadczy o tym w dalszym ciągu tabela. Po dziesięciu kolejkach trójkolorowi zajmują w niej 10. miejsce, mając 14 punktów za 4 zwycięstwa i 2 remisy oraz bilans bramkowy 16:15 i na pewno nie jest to powód do pełnego zadowolenia.

– Ten proces budowy, biorąc pod uwagę nasze problemy kadrowe, na pewno ciągle jeszcze trwa – stwierdził na konferencji prasowej po meczu z opolanami trener tyszan. – Nie dlatego, że ci którzy wyszli na mecz z Odrą są słabsi od tych, którzy są kontuzjowani, ale w tej sytuacji jaką mamy trudnej jest o stabilizację w składzie czy w strategii na mecz. Jest nas mało, ale dajemy sobie radę i było to widać na boisku, gdzie piłkarze byli ze sobą momentami blisko i bardzo chcieli ten mecz wygrać. Na pewno nie brakowało determinacji i walki, a momentami także tej indywidualnej jakości, którą ten zespół także posiada. Trzeba to jeszcze mocniej rzucić na pokład i będzie dobrze.

Można potraktować te słowa jako zapowiedź wyjścia z dołka, w który tyszanie wpadli po zwycięstwie 5:0 z Sandecją. Po tym efektownym triumfie zremisowali bowiem u siebie z ostatnią w tabeli Resovią 1:1, przegrali 1:2 pucharowy mecz III-ligowym z Zawiszą Bydgoszcz i zostali „zatopieni” w Gdyni przez Arkę, która wygrała 5:0.

Jest świetna atmosfera

– Przeszliśmy Odrę 2:0 i stanęliśmy na twardym gruncie – dodaje szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Po meczu z opolanami zawodnicy dostali dwa dni na odpoczynek i zaczęliśmy mikrocykl treningowy przed meczem z GKS-em Katowice. Trzeba ciężko pracować, żeby nasz zespół lepiej grał i wygrywał mecz za meczem. Wierzę w to i jednocześnie dziękuję kibicom za wsparcie. Wiem, że byli niecierpliwi i rozumiem ich, ale apeluję, żeby zrozumieli też, że nikt z tych chłopaków się nie położył i nie odpuszczał. Wręcz przeciwnie. Im bardzo zależy, nam bardzo zależy i jest świetna atmosfera, która napędza nas do tego, żeby razem ciągnąć ten wózek.

Radecki, Rumin, Mańka

Słowo „razem” nie oznacza jednak, że w komplecie. Wystarczy przypomnieć, że w spotkaniu z Odrą z powodu kontuzji nie zagrali: Daniel Rumin, Mateusz Radecki i Maciej Mańka, a Krzysztof Wołkowicz musiał pauzować po czwartej żółtej kartce więc jego powrót na boisko w meczu z GKS-em Katowice, w którym wyrósł na piłkarza można nazwać „murowanym”.

– Mateusza Radeckiego w najbliższym czasie czeka zabieg – wyjaśnił opiekun trójkolorowych. – Zobaczymy jeszcze zresztą jak to wszystko będzie wyglądało, bo przed nim jeszcze konsultacja lekarska. Na pewno nie będzie więc gotowy do gry na następne spotkanie. Nie zagra w nim także Dominik Połap, bo w meczu z Odrą „złapał” czwartą w tym sezonie żółtą kartkę co znaczy, że musi pauzować. Daniel Rumin walczy natomiast z dnia na dzień ze swoją dolegliwością, a Maciek Mańka, czyli kapitan i też podstawowy zawodnik wraca do pełni sił.

Musi się w pełni wyleczyć

– Robimy wszystko żeby jak najszybciej wszyscy mający urazy byli gotowi do gry. Wiele razy już to jednak powtarzałem i dalej tak uważam, że zdrowie zawodnika jest najważniejsze i na pewno nie będziemy ryzykować. Przed nami jeszcze wiele ważnych spotkań więc przede wszystkim Daniel musi się w pełni wyleczyć, a później grać. W tym kontekście cieszę się z tego, że Patryk Mikita strzelił w meczu z Odrą swoją pierwszą bramkę w barwach GKS-u Tychy, bo to też jest ważne. Istotne jest także to, że Gracjan Jaroch wrócił z piłkarskich „zaświatów” i dał dobrą zmianę w meczu z opolanami, tak samo jak wszyscy pozostali rezerwowi, którzy wbiegli na boisko. Widać, że każdemu musi tutaj na sto procent zależeć na tym, żebyśmy osiągali jak najlepsze wyniki.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus