GKS Tychy. Trzeba było zmienić plany

Po wyjazdowym meczu z ŁKS-em piłkarze GKS-u Tychy mieli zacząć urlopy…


Dla piłkarzy GKS-u Tychy miał to być ostatni tydzień rundy jesiennej. Trener Artur Derbin zaplanował mikrocykl, który miał przygotować zawodników do występu kończącego ten rok, po którym mieli się rozjechać na urlopy.

– We wtorek trening i analiza niedzielnego spotkania z Odrą, w środę ostatnie zajęcia w tym roku w Tychach, czwartek odprawa, analiza gry ŁKS-u i wyjazd do Łodzi, gdzie mieliśmy zarezerwowane boisko do treningu, a w piątek mecz – wylicza szkoleniowiec tyszan.

– Widziałem, że po dwóch z rzędu zwycięstwach zawodnicy są podbudowani. W dodatku ci, którzy po czwartkowym meczu z Widzewem nie znaleźli się w jedenastce na mecz z opolanami i usiedli na ławce, żeby wejść do gry w końcówce, tak jak Łukasz Moneta czy Bartek Biel, bardzo chcieli wrócić na boisko i z przytupem zakończyć rundę, bo po meczu w Łodzi mieliśmy się pożegnać. Niestety, wtorkowa wiadomość, że mecz z powodu zakażeń w zespole ŁKS-u został odwołany, zmusiła nas do zmiany planów.

Wszystko odwołał

Na pierwszy ogień poszedł kierownik drużyny Grzegorz Kiecok.

– Musiałem odwołać zaplanowane na czwartek obiady, odmówić autokar, boisko z podgrzewaną murawą i hotel – wyjaśnia Kiecok.

– Próbowałem się też dowiedzieć czegoś więcej niż to co zostało napisane w komunikacie od kierownika ŁKS-u, ale nic konkretnego mi nie powiedział. Pozostało mi więc szybko zarezerwować boisko na treningi w Tychach. Na czwartek oraz na piątek zostaliśmy wpisani na sztuczną murawę bocznego boiska Stadionu Miejskiego i czekamy na oficjalny komunikat.

Nikomu nie pasuje

Ten komunikat ma dotyczyć nowego terminu odwołanego meczu. Polski Związek Piłki Nożnej zasugerował wprawdzie datę 20 grudnia, ale ten termin nie odpowiada żadnej ze stron. Tyszanie, którzy zmobilizowali się na finisz rundy i zgromadzili siły „pompując się” na piątek, musieliby podtrzymywać formę, trenując ze świadomością, że meczu i tak może nie być. Łodzianie 17 grudnia przejdą bowiem kolejne badania i nikt nie da gwarancji, że po nich będą zdrowi. A nawet gdyby byli zdrowi, to mieliby dwa dni na przygotowanie do gry. Nic więc dziwnego, że nie chcą grać i przedłużać serii porażek.


Czytaj jeszcze: Mecz ŁKS – Tychy odwołany

Czekają na decyzję

– Czekamy na decyzję, ale z trenerskiego punktu widzenia uważam, że taka przerwa, po której ma przyjść jeden mecz i koniec rundy, nikomu nie służy – dodaje Artur Derbin.

– Gdybyśmy grali w normalnym meczowym rytmie, byłbym zadowolony i powiedziałbym nawet, że jedziemy do Łodzi jako faworyci. My jesteśmy na fali, a wicelider przegrywa. Jednak takie „szarpanie” i przeciąganie niepewności niczemu nie służy. Myślę, że – choć po zimie nasz mecz będzie zaczynał zupełnie nowe rozdanie – będzie to jednak w tej sytuacji najlepsze wyjście z tej sytuacji. Oficjalnie jednak jeszcze nic nie zostało ustalone, więc na razie czekamy.


Fot. Lukasz Sobala / Press Focus