GKS Tychy. Tydzień z dwoma Piątkami

Tyscy bracia Jakub i Kacper udowadniają na boisku, że razem raźniej.


Po meczu tyszan z Górnikiem Łęczna mówiliśmy o Wielkim Piątku w GKS-ie Tychy, bo dwa gole Jakuba Piątka 8 maja otworzyły drużynie Artura Derbina drogę do zwycięstwa 3:1 i pozwoliły pozostać na pozycji wicelidera. W kolejnym spotkaniu znowu nazwisko Piątek dwukrotnie znalazło się na liście strzelców, bo w potyczce z Miedzią najpierw młodszy z braci Kacper pokonał bramkarza legniczan, a chwilę później Jakub dorzucił strzał w okienko i okazało się, że w Tychach dobry weekend zaczyna się od dwóch Piątków.

Zaczęło się w Gwarku

Pochodzący z Ornontowic bracia swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiali w tamtejszym Gwarku, z którego przez Stadion Śląski trafili do GKS-u Tychy. Starszy z nich – Kuba przeszedł dłuższą drogę, bo zaliczył przesiadki w Warszawie, grając sezon 2014/2015 w juniorskim zespole Legii oraz w Częstochowie, gdzie w II-ligowym Rakowie zadebiutował na szczeblu centralnym, jako 17-latek 26 sierpnia 2016 roku występując w przegranym 1:2 meczu ze Stalą Mielec.

Na początku 2017 roku zameldował się jednak w Tychach, gdzie Kacper już terminował w zespole juniorskim. W 2012 roku, jako 12-latek zmienił bowiem kierunek dojazdów na treningi i zamiast do Chorzowa jeździł do Tychów. Najpierw został zawodnikiem Chrzciciela, a następnie przez APN GKS i juniorów GKS-u oraz rezerwy doszedł do pierwszego zespołu trójkolorowych, w którym zadebiutował 18 listopada 2017 roku, czyli 27 dniu po 17 urodzinach.

W ten sposób „wyprzedził” starszego brata, bo Jakub swój pierwszoligowy debiut w koszulce GKS-u Tychy zaliczył 3 czerwca 2018 roku, a więc 6 dni po swoich 20 urodzinach, grając 90 minut, w wyjazdowym spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec, wygranym przez tyszan 2:0.

Od meczu z Chojniczanką

– Pierwszy wspólny mecz w pierwszej lidze zagraliśmy jednak dopiero 2 listopada 2018 roku z Chojniczanką – wspomina Jakub. – Ja grałem od początku, a Kacper wszedł w końcówce za Edgara Berhnardta. Przegraliśmy niestety na naszym boisku 0:1 po golu w samej końcówce.

Jakub Piątek
Jakub Piątek (z lewej) w ostatnim meczu strzelił gola wyjątkowej urody. Fot. Dorota Dusik

– Za to pierwszy raz wspólnie strzeliliśmy gole dla GKS-u Tychy w naszym pierwszym wspólnym występie w tyskich barwach, ale w drugiej drużynie – dodaje Kapcer. – To był IV-ligowy mecz z LKS Goczałkowice, na początku sezonu 2017/2018 i ja pierwszy raz w życiu zdobyłem bramkę głową, a Kuba też trafił i po pierwszej połowie prowadziliśmy 3:0, ale skończyło się remisem 3:3. Graliśmy wtedy w bardzo młodzieżowym składzie i ten brak doświadczenia odbił się na końcowym wyniku.

Przez spotkanie z Garbarnią

Znacznie milej obaj bracia wspominają pierwszy mecz w I lidze, w którym obaj zdobyli bramki.

– To był mecz z Garbarnią na naszym stadionie – zaznacza Jakub. – Graliśmy 22 sierpnia 2018 roku i obydwaj strzeliliśmy gola z pomocą… poprzeczki. Najpierw jednak po moim faulu krakowianie wykonywali rzut karny, którego Konrad Jałocha obronił, a później Daniel Tanżyna rozwiązał worek z bramkami. Ja strzeliłem na 2:0, bo po zagraniu „Ediego” Berhnardta uderzyłem z woleja z 15 metra i piłka ocierając się o poprzeczkę wpadła do siatki, a Kacper, który mnie zmienił po przerwie, z 4 metrów wpakował odbitą piłkę do bramki też z woleja obijając poprzeczkę i obaj się cieszyliśmy.


Czytaj jeszcze: Widowisko dla kibiców

– Teraz też się obaj cieszymy – dodaje Kacper. – I nawet nie chodzi o to, która bramka była ładniejsza, bo obie były mega ważne. Tamten mecz z Garbarnią był na początku sezonu, a teraz jesteśmy na finiszu i to jest okres, w którym każdy gol jest niesamowicie istotny. W drugiej kolejności liczy się to czy jest ładniejsza. Ja się cieszę podwójnie, bo jeszcze dzień przed meczem, w hotelu, po kolacji siedzieliśmy z chłopakami i liczyliśmy sobie mecze.

Gdy zobaczyłem swoje statystyki, czyli 20 występów i 0 bramek pomyślałem sobie, że średnio to wygląda. Teraz jest już lepiej, ale powiem szczerze, że bardziej niż z tej bramki cieszę się z wygranego meczu. W większej euforii niż po swoim trafieniu byłem wtedy kiedy Wiktor Żytek strzelił na 3:2, bo poczułem, że sięgnęliśmy po zwycięstwo.

Jako drużyna

Jakub jest zawodnikiem środka pola i to on napędzał w Legnicy akcje GKS-u Tychy, ale Kacper jako skrzydłowy także starał się rozrywać szyki obronne rywala.

– Na początku miałem jednak dwa niecelne podania – przypomina Jakub. – Potem zaczęliśmy już jednak grać w piłkę i szybko, trzema podaniami, znajdowaliśmy się pod bramką przeciwnika. To dało też efekt bramkowy i ta pierwsza połowa była dobra w naszym wykonaniu. W drugiej niepotrzebnie stracona bramka ze stałego fragmentu gry spowodowała, że do naszej gry wkradło się trochę nerwowości. Jeszcze kibice krzyknęli, wspierając Miedź i to jej dało dużo wiatru. Legniczanie pokazali też, że nie są jakimś słabym zespołem. Ale gdy strzelili gola na 2:2 to szybko strzeliliśmy trzeciego gola. Nie spodziewałem się, uda się nam to zrobić, ale bardzo się z niego cieszę.

– A ja czułem – zapewnia Kacper. – I razem bardzo się cieszymy, bo jako drużyna zrobiliśmy kolejny krok w kierunku naszego celu, a to jest najważniejsze.


Na zdjęciu: Kacper Piątek w ostatnim meczu z Miedzią Legnica wpisał się na listę strzelców.

Fot. Dorota Dusik