GKS Tychy. Życie po pięćdziesiątce

Na radość po jubileuszowym zwycięstwie z Radomiakiem tyszanie nie mają czasu.


Jaki jest pierwszy dzień po pięćdziesiątce w GKS-ie Tychy? Pracowity. Po pokonaniu Radomiaka podopieczni Artura Derbina nie mieli czasu na dołączenie do działaczy i kibiców świętujących ten wyjątkowy dzień.

– My już myślimy o sobotnim meczu w Głogowie – mówi trener tyszan. – Dlatego na środę o 10.00 rano zaplanowałem trening regeneracyjny dla tych, którzy grali z Radomiakiem i zajęcia wyrównawcze dla pozostałych. Najważniejszy jest teraz odpoczynek połączony z analizą meczu z Radomiakiem i przygotowaniem taktyki na Chrobrego. Z tą myślę spotkamy się na czwartkowych zajęciach o godzinie 15.00, a po piątkowym treningu zaplanowanym na godzinę 12.00, wyruszymy na kolejne spotkanie.

Cierpliwość dała efekt

Zanim jednak tyszanie wsiądą do autokaru sztab szkoleniowy trzeciej drużyny I ligi czeka wyciągnięcie wniosków z efektów decyzji podjętych przed meczem z Radomiakiem.

– Po przegranym meczu z Koroną mieliśmy sporo czasu, żeby sobie wszystko przemyśleć – dodaje szkoleniowiec GKS-u. – Co prawda wokół nas tematem numer jeden był jubileusz, ale nam udało się skoncentrować na tym co mamy zrobić na boisku, na które w porównaniu ze składem, który grał w Kielcach nastąpiły cztery zmiany: w ataku Szymon Lewicki zastąpił Damiana Nowaka, a na skrzydłach Sebastian Steblecki Bartka Biela i Kacper Piątek Kamila Kargulewicza.

Te roszady oraz zastąpienie defensywnego pomocnika Oskara Paprzyckiego Jakubem Piątkiem, grającym bardziej ofensywnie, były jednak tylko jednym z elementów naszej pracy nad tym, żeby poprawić kulejącą ostatnio grę w ataku, bo z defensywy możemy być zadowoleni. Na treningach poświęciliśmy więc sporo czasu na poprawę gry w ataku pozycyjnym. Wynik meczu z Radomiakiem, który bardzo wysoko zawiesił nam poprzeczkę i grał ofensywnie, wskazuje że to się nam udało.

W pierwszej połowie, choć nie było łatwo utrzymać się przy piłce i kreować gry, nasza cierpliwość dała efekt w postaci rzutu karnego i czerwonej kartki. Tuż przed przerwą Szymon Lewicki po podaniu Jakuba Piątka wywalczył rzut karny i był też faulowany w sytuacji, w której przeciwnik został ukarany drugą żółtą kartką. Dzięki temu całą drugą połowę graliśmy prowadząc 1:0 i mając jednego zawodnika więcej.

Uratował zespół

Po przerwie tyszanie, mając na boisku więcej miejsca do rozgrywania piłki, do 70 minuty pokazywali, że praca nad atakiem pozycyjnym zdaje egzamin. Umiejętnie wykorzystywali przewagę liczebną rozgrywając akcje wszerz boiska, a także w odpowiednim momencie przyspieszali atak.

– Chcieliśmy w tym meczu krótkimi podaniami wychodzić spod pressingu przeciwnika i to zadanie zawodnicy realizowali zarówno w pierwszej połowie jak i po przerwie – zaznacza Artur Derbin.


Czytaj jeszcze: Trzy punkty w prezencie na jubileusz!

– Dlatego mogę powiedzieć, że te roszady w wyjściowej jedenastce przyniosły dobry skutek i każdy z zawodników zrealizował swoje zadanie. Do pełni zadowolenia zabrakło mi jednak drugiego gola strzelonego w tym fragmencie meczu. Mogliśmy go zamknąć, ale strzały Kacpra Piątka czy Wiktora Żytka nie zaskoczyły bramkarza Radomiaka, a Szymon Lewicki dwa razy nie zdążył zamknąć naszych ataków. Dlatego w końcówce goście przeszli na grę trzema obrońcami i ryzykując mocno nas zaatakowali. Dokonaliśmy wtedy zmian żeby wykorzystać otwierające się przestrzenie, ale zabrakło zimnej krwi, żeby to wykorzystać.

Nie zadaliśmy drugiego ciosu i dlatego do końca było nerwowo. Właśnie tego, że nie strzeliliśmy drugiego gola najbardziej mi brakowało, ale cieszę się, że kolejny raz zakończyliśmy mecz bez straty gola. Konrad Jałocha, choć nie wszystkie interwencje miał idealne, w ostatnich minutach meczu uratował zespół od straty gola i to jest także bardzo ważne, bo zarówno jemu, jak i drużynie było to bardzo potrzebne.

Koncentrują się na pracy

Po 25 rozegranych meczach GKS Tychy zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Trzeba jednak pamiętać, że Radomiak, mający jeden punkt mniej, ma jeszcze do rozegrania zaległe spotkanie. Nie zmienia to jednak faktu, że kibice trójkolorowych coraz głośniej się zastanawiają czy tyszanie w roku pięćdziesięciolecia klubu są w stanie wywalczyć powrót do ekstraklasy?

– Takie pytania pojawiać się będą coraz częściej – zapewnia trener tyszan. – Jednak ja uważam, że to jeszcze nie ten moment, żeby sobie tym zaprzątać głowę. Pewnie, że bardzo byśmy chcieli, bardzo tego pragniemy, ale pamiętamy, że na boisku oprócz nas jest także przeciwnik, również mający swoje cele. Dlatego nie mówimy o swoich marzeniach tylko koncentrujemy się na pracy, bo wiemy, że ona jest najważniejsza. Skupiamy się więc już na meczu w Głogowie i na przygotowaniach do walki z Chrobrym, bo to jest teraz nasz najważniejszy mecz.


Fot. Dorota Dusik/PressFocus