Głęboki oddech ulgi

Korespondencja własna z Budapesztu

Mocno obawialiśmy kolejnego występu Polaków przeciwko Słowenii w mistrzostwach świata Dywizji IA w Budapeszcie. Po przeciętnym meczu z Włochami (1:3) przyszło im stawić czoło drużynie, która tak dobrze zaprezentowała się w igrzyskach olimpijskich Pjongczangu. Tymczasem nasi hokeiści sprawili miłą niespodziankę, bo grali z żelazną konsekwencją i potrafili wykorzystać okazje do strzelenia gola. Zwycięstwo 4:2 na pewno podbuduje ekipę przed kolejnymi potyczkami. Po dniu wolnym nasi hokeiści zmierzą się Brytyjczykami, z którymi mają stare porachunki.

Borzęcki nie dojechał

Przed wczorajszym meczem nastąpił koniec zawirowań personalnych. Z dwóch awizowanych zawodników w Budapeszcie pojawił się jedynie Aron Chmielewski, który zajął miejsce w ataku obok Damiana Kapicy i Krystiana Dziubińskiego. Lewoskrzydłowy tej formacji, Maciej Urbanowicz, został przesunięty do czwartej piątki z Bartłomiejem Neupauerem oraz Jakubem Witeckim. Adam Borzęcki ostatecznie nie przyjechał, bowiem w ostatnim meczu DEL2 nabawił się kontuzji. Ostatecznie do składu zgłoszony został Jakub Wanacki. Do końca turnieju roszad już chyba nie będzie, chyba że kontuzji dozna jeden z bramkarzy. Gdyby do tego doszło, jego miejsce zajmie Ondrej Raszka.

Twardy „Wiedźmin”

Polscy hokeiści doskonale zdawali sobie sprawę z wagi potyczki ze Słoweńcami. Zaprezentowali się znacznie lepiej niż w niedzielę, imponując nie tylko aktywnym pressingiem, ale i przemyślanymi akcjami. Zaczęło się od kary w 1:09 min Mihy Verlica i próby wykorzystania korzystnej sytuacji. Po 1:40 min Kapica popisał się celnym uderzeniem niemal z zerowego kąta. Gasper Kroselj uchylił głowę i krążek wpadł do siatki. Biało-czerwoni mieli okazję do podwyższenia rezultatu w 8 min. Gdy grali w osłabieniu, w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Dziubiński, ale nie zaskoczył Kroselja. Potem z boksu kar wyskoczył Neupauer i też popędził na bramkę rywali, lecz również bez skutku. Pod koniec tej odsłony Słoweńcy mieli przewagę, jednak nie potrafili jej udokumentować. Przemysław Odrobny bronił z wyczuciem i dopisywało mu szczęście. W 23 min „Wiedźmin” w zamieszaniu padł na lód i długo się nie podnosił. Okazało się, że mięsień dwugłowy został nieco nadwyrężony, ale nasz bramkarz stał na straży i – jak się później okazało – otrzymał nagrodę MVP dla najlepszego zawodnika naszej drużyny.

Spokój Kolusza

Jeszcze dobrze nie zajęliśmy miejsc na trybunie, a do koksu kar powędrował Dziubiński. Kary są nasz zmorą, bo II tercji zaliczyliśmy 8 minut. Niemniej to biało-czerwoni nie tylko się dzielnie bronili, ale potrafili poważnie zagrozić bramce Słoweńców. Prowadzenie zapewnił nam Neupauer, który znów niesygnalizowanym strzałem pokonał Kroselja. W 34:36 przez 1:24 min mieliśmy grać w 5 na 3, ale na 17 sek. zakończeniem kary Żigi Pavlina, Kapica znów powędrował na karę. Nie potrafiliśmy wykorzystać tej sytuacji, lecz w 36:09 Marcin Kolusz znalazł się w dogodnej sytuacji. Ales Music uderzał go po rękach i sędzia podyktował karnego. Kapitan biało-czerwonych nieźle się zabawił z Kroseljem. W końcu położył go na lodzie i posłał krążek nad nim do siatki.

Do euforii daleko

W ostatniej odsłonie była gra na przetrwanie. Biało-czerwoni co rusz wyjeżdżali z własnej tercji i wrzucali krążek do strefy rywali. Jak najszybciej i najprostszymi środkami chcieli oddalić niebezpieczeństwo. Taktyka może niezbyt finezyjna, ale skuteczna. Ba, w 52 min Mateusz Rompkowski uderzał z daleka, zaś do bezpańskiego krążka dopadł Chmielewski i posłał go do siatki. W tym momencie uwierzyliśmy, że możemy odnieść cenne zwycięstwo. Słoweńcy dwa razy wycofywali bramkarza, ale to nie przyniosło efektu, choć pod koniec zmniejszyli stratę po golu niezawodnego Jana Urbasa. To nieprawdopodobne, ale faworyzowani Słoweńcy po dwóch spotkaniach mają zerowe konto, choć spadek im raczej nie grozi.

Polacy zaprezentowali się znacznie lepiej niż z Włochami, choć trudno popadać w euforię, bo do końca turnieju mamy jeszcze trzy mecze i każdy z nich będzie miał odpowiedni ciężar gatunkowy. Dziś biało-czerwoni będą mieli okazję do regeneracji sił i przygotowania się do kolejnych występów.

 

SŁOWENIA – POLSKA 2:4 (0:1, 1:2, 0:1)
0:1 – Kapica – Dziubiński – Pociecha (2:49, w przewadze), 1:1 Drozg – Vidmar (24:30), 1:2 – Neupauer – Pociecha – Witecki (27:29), 1:3 – Kolusz (36:09, karny), 1:4 – Chmielewski – Rompkowski – Dziubiński (51:24), 2:4 – Urbas – Verlic (58:43).
Sędziowali: Lassi Heikkinen (Finlandia) i Ladislav Smetana (Austria) – Marton Nemeth (Węgry) i Josef Spur (Czechy). Widzów 930.
SŁOWENIA: Kroselj; Gregorc – Magovac, Kovacevic – Podlipnik, Kranjc – Vidmar, Pavlin (2); Urbas – Sabolic (2) – Ticar, Golicic – Pance (4) – Verlic (2), Ograjensek – Music – Kuralt, Ropert – Hebar – Drozg. Trener Kari SAVOLAINEN.
POLSKA: Odrobny; Rompkowski – Dronia (2), Pociecha – Ciura, Tomasik – Górny, Bryk – Wanacki; Malasiński – Zapała – Kolusz, Kapica (2) – Dziubiński (2) – Chmielewski, Łopuski – Komorski (4) – Łyszczarczyk, Witecki – Neupauer (2) – Urbanowicz. Trener Ted NOLAN.
Kary: Słowenia – 10 min, Polska – 12 min.

 

1. Kazachstan 1 3 3:0
2. Wlk. Brytania 1 3 3:1
Włochy 1 3 3:1
4. Polska 2 3 5:5
5. Węgry 1 0 0:3
6. Słowenia 2 0 3:7