Górnik Zabrze. Kłopoty z kolanem

Kiedy 26-letni piłkarz trafił do Zabrza z Ruchu latem dwa lata temu, to był podstawowym obrońcą, który pomógł w tym, że „górnicy” po prawie ćwierć wieku przerwy ponownie zagrali w europejskich pucharach. W poprzednich rozgrywkach nie było już tak dobrze i Koj wystąpił w ledwie 14 ligowych grach. Duży wpływ miały też na to urazy zawodnika.

Trenuje indywidualnie

Na ponowną grę w ekstraklasie czekał ponad pół roku. W derbowym, marcowym meczu z Piastem otrzymał w drugiej połowie czerwoną kartkę, a na kolejny występ czekał aż do początku października. Skorzystał z kontuzji i pauzy za żółte kartki Pawła Bochniewicza. Zagrał od początku z Cracovią oraz potem z ŁKS. Za mecz z łodzianami został zresztą wyróżniony w InStat Index, która liczbowo ocenia grę zawodników. Za spotkanie z beniaminkiem otrzymał 274 punkty, będąc najlepszy w swoim zespole. Dobrze grał w tyłach, a przy stałych fragmentach mocno dawał się we znaki przeciwnikowi w jego polu karnym.

Po tych dwóch spotkaniach z „Pasami” i ŁKS ponownie wrócił jednak na ławkę. W meczu z Lechią od początku grał już Bochniewicz.

– To tylko czy aż statystyki. Ja muszę uszanować decyzję szkoleniowca i codzienna ciężką pracą na treningach przekonywać trenera do swojej osoby, żeby w kolejnym meczu dał mi szansę. Do tego dążę. W tych spotkaniach, w których otrzymałem szansę, to starałem się grać jak najlepiej dla zespołu, dla siebie, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Szkoda, że akurat w tych spotkaniach nie wygraliśmy, ale ze swojej postawy mogę być zadowolony, tym bardziej więc szkoda, że teraz nie mogę grać i nie mogę pomóc drużynie – tłumaczy.

Na nieszczęście dla zawodnika ponownie przytrafił mu się uraz.

– Na razie nie trenuję z zespołem, a z Bartłomiejem Spałkiem indywidualnie, bo jest stan przeciążeniowy. Skąd się to wzięło? Od meczu z ŁKS-em odczuwałem ból w kolanie. Pojechałem potem jeszcze na spotkanie z Legią, zagrałem w meczu rezerw. Potem była przerwa na kadrę i wydawało się, że kolano powinno w tym czasie odpocząć. Dalej jednak muszę się kurować – tłumaczy.

Sam piłkarz nie wie, jak długo będzie pauzował.

– Ciężko mi wyrokować, bo od tego są lekarze i fizjoterapeuta. Ja postaram się oczywiście i zrobię szybko, żeby jak najszybciej wrócić do gry. Jest żal, bo byłaby szansa zagrać i pomóc drużynie, ale jak zdrowie nie pozwala, to co zrobić? Nie da się – mówi.

Też czeka na zwycięstwo

Na razie na środku defensywy gra duet Przemysław Wiśniewski – Paweł Bochnieiwcz. Pod nieobecność tego pierwszego w ostatnim meczu z Wisłą Płock, z konieczności grał Mateusz Matras, który zaliczył poprawny występ. Teraz „Wiśnia” po pauzie za kartki wraca jednak do gry.

Co do Koja, to może też grać na lewej stronie defensywy, ale tam na razie niepodzielnie króluje Erik Janża, który poprzez grę w Górniku trafił nawet do reprezentacji Słowenii. Koj na razie ma nadzieję, że szybko wydobrzeje i w kończących rok meczach z Zagłębiem w piątek, Wisłą Kraków, Rakowem i Jagiellonią pomoże drużynie. Czy Górnik przełamie w nich w końcu zwycięską niemoc? Przypomnijmy, zabrzanom nie udało się wygrać już dziesięciu kolejnych gier! Po raz ostatni triumfowali 25 sierpnia, kiedy w meczu 6. kolejki ekstraklasy odprawili z kwitkiem Koronę.

– Wystarczy wygrać dwa, trzy mecze i już będzie lepiej, choć uważam, że stać nas na dużo więcej, a przede wszystkim na zwycięstwa na swoim stadionie, bo przy naszej publiczności już nieraz pokazywaliśmy, że i potrafimy zagrać dobrze i zwycięsko – podkreśla.

MECZE KOJA W GÓRNIKU W EKSTRAKLASIE

Sezon 2017/18 – 29 meczów/3 bramki

Sezon 2018/19 – 14/0

Sezon 2019/20 – 2/0

Na zdjęciu: Michał Koj (z prawej) liczy na szybki powrót do zdrowia.