Zagłębie na „piątkę”!

Zagłębie Sosnowiec – Lechia Gdańsk. Po sześciu meczach bez wygranej zespół z Sosnowca w końcu sięgnął po komplet punktów.


Siódemka okazała się szczęśliwa dla Zagłębia, które właśnie do siódmej serii musiało czekać na pierwszą wygraną w sezonie. Zespół z Sosnowca nie dość, że wygrał, to zrobił to w dodatku w dawno nie widzianym stylu. Dość powiedzieć, że w niedzielne popołudnie zespół Artura Derbina zdobył więcej bramek niż w pierwszych sześciu meczach bieżących rozgrywek.

Emocji nie brakowało od pierwszych. W 4. głowami zderzyli się Nikodem Zielonka i Jan Biegański. Ten pierwszy na murawę wrócił z „nakryciem głowy”, bo polała się krew i potrzeba była interwencja masażystów. Sygnał do ataku dał w Zagłębiu Juan Camara, który groźnie uderzał z dystansu, ale na posterunku był golkiper rywali. Niespełna dziesięć minut później to właśnie Hiszpan do spółki z Joelem Valencią wyprowadzili wzorcową kontrę, którą zwieńczył gole Ekwadorczyk. Goście próbowali szybko wrócić do gry, ale defensywa sosnowiczan wraz z bramkarzem Mateuszem Kosem spisywała się bez zarzutu.

Po półgodzinie gry trener Artur Derbin musiał dokonać korekty w składzie, w miejsce kontuzjowanego Vedrabna Dalicia wszedł Meik Karwot. Defensywny pomocnik w kolejnych minutach kilkakrotnie wystąpił w roli głównej. Po raz pierwszy w końcówce pierwszej połowy gdy po przypadkowej asyście Zielonki kapitalny strzałem z dystansu podwyższył wynik meczu. Zanim padł gol sosnowiczan przed stratą gola uratował słupek po uderzeniu z rzutu wolnego Luisa Fernandeza.


Czytaj także:


Lepszego początku drugiej połowy Zagłębie nie mogło sobie wymarzyć. Oleksij Bykov idealnie uruchomił Kamila Bilińskiego, a ten strzałem przy słupku z ponad dwudziestu metrów podwyższył prowadzenie, a zarazem zaliczył premierowe trafienie w barwach Zagłębia.

Wydawało się, że emocje w tym meczu już się skończyły i miejscowi spokojnie zainkasują komplet punktów, ale chwila rozprężenia między 76 a 79 minutą kosztowała sosnowiczan stratę dwóch goli! Najpierw z dystansu przymierzył Iwan Żelizko, a niedługo potem po dośrodkowaniu Camilo Meny niefortunnie interweniował Mateusz Machała zaliczając „swojaka” kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko.

Zagłębie opanowało jednak sytuację i tutaj ponownie wraca wywołany wcześniej Karwot. Otóż dwukrotnie gracze Lechii popełnili w krótkim odstępie czasu przewinienia na szarżującym pomocniku gospodarzy, a że obaj mieli już na koncie żółte kartki to gdańszczanie musieli kończyć mecz w „dziewiątkę”. Grając  w liczebnej przewadze Zagłębie jeszcze dwukrotnie „ukuło” rywali, a w rolach głównych wystąpili zmiennicy: Adrian Troć i Marek Fabry. Sosnowiczanie przypomnieli sobie w końcu smak zwycięstwa i pozostaje im tylko żałować, że teraz czeka ich przerwa na reprezentację, a kolejny ligowy bój dopiero za dwa tygodnie.


Zagłębie Sosnowiec – Lechia Gdańsk 5:2 (2:0)

1:0 – Valencia 17 min., 2:0 – Karwot 45+4 min., 3:0 – Biliński 49 min., 3:1 – Żelizko 76 min., 3:2 – Machała 79 min. (samobójcza), 4:2 – Troć 88 min., 5:2 – Fabry 90+2 min.

ZAGŁĘBIE: Kos – Wrzesiński, Bykov, Jończy (78. Machała), Dalić (30. Karwot), Camara – Zielonka (54. Troć), Rozwandowicz, Bonecki, Valencia (78. Guezen) – Biliński (78. Fabry). Trener: Artur DERBIN

LECHIA: Sarnawsky – Bugaj (71. Sezonienko), Chindris, Olsson, Conrado – Mena, Biegański (46. Zjawiński), Kapić (71. Neugebauer), Żelizko, Piła (46. Sypek) – Fernandez. Trener: Szymon GRABOWSKI

Sędziował: Sebastian Krasny (Kraków) Widzów: 7079. Żółte kartki: Bonecki, Bykov – Żelizko, Conrado, Chindris, Neugebauer, Sezonienko. Czerwone kartki: Żelizko (82. za drugą żółtą), Neugebauer (85. za drugą żółtą)


Tabela I ligi:


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus