Górnik Zabrze. Na zwycięskiej ścieżce

W Zabrzu odetchnęli z ulgą. Po trzech meczach bez wygranej są kolejne ważne trzy punkty.


Drużyna prowadzona przez Marcina Brosza w świetnym stylu rozpoczęła sezon, bo przecież od pięciu kolejnych zwycięstw. Zaczęło się od Jagiellonii w I rundzie Pucharu Polski, a potem przyszła liga i cztery efektowne wygrane kolejno z Podbeskidziem, Stalą, Lechią i Legią.

Pomogły zmiany

Potem w sprawnie funkcjonującej maszynie coś się jednak zacięło. Najpierw bezbramkowy remis z Wisłą Kraków u siebie, a potem dwie kolejne porażki z Zagłębiem Lubin i Rakowem. Mecz z Wartą miał być pojedynkiem na przełamanie. Łatwo w Grodzisku Wielkopolskim nie było, ale na koniec zabrzańska ekipa mogła się cieszyć z trzech bardzo ważnych punktów i odzyskania pozycji wicelidera.

– Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdżamy na trudny teren, że czeka nas ciężkie spotkanie i takie było. Tak się układał mecz, że ta pierwsza bramka mogła być decydująca. Końcówka spotkania była nerwowa, ale najważniejsze w tym wszystkim, że do Zabrza wracamy z punktami, które są nam potrzebne. Warta natomiast robi cały czas krok do przodu, to jest zespół, który wciąż się rozwija – komentował po meczu trener Brosz.

Szkoleniowiec „górników” zdecydował się na kilka zmian w porównaniu do ostatnich gier. Przede wszystkim na środek defensywy wrócił Michał Koj, który w trakcie ostatniej reprezentacyjnej przerwy złamał nos i przeszedł operację. Aż się nie chce wierzyć, że wystarczyły dwa tygodnie i już, jakby nigdy nic, gra ponownie na ligowych boiskach! Jego powrót wzmocnił tyły, które w meczu z częstochowianami nie funkcjonowały, jak należy.

Do gry w wyjściowym zestawieniu wrócił też Grek Giannis Masouras, a po raz pierwszy w tym sezonie w podstawowej jedenastce zagrał Piotr Krawczyk. Tym razem partner Jesusa Jimeneza w ataku Alex Sobczyk zaczął mecz na ławce rezerwowych. I choć i Krawczyk i Sobczyk po przerwie starali się, to na ich duży minus skuteczność.

Obaj w poniedziałkowym meczu rozegranym na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim mieli sytuacje do tego, żeby pokonać bramkarza Warty Adriana Lisa, ale obaj pod bramką zawalali. Mogło się to źle skończyć, bo już w doliczonym czasie niewiele brakowało, żeby wyrównał Mateusz Kupczak. Piłkę po jego strzale sprzed linii bramkowej wybijał Erik Janża, mocny punkt Górnika w starciu z beniaminkiem.

– Nie był to łatwy mecz, ale tak to już jest w polskiej lidze. Żaden mecz nie jest prosty. Perfekcyjnie zagrała obrona. Mieliśmy swoje sytuacje i mogło być już wcześniej po meczu. Najważniejsze jednak, że ostatecznie zdobyliśmy trzy punkty – mówił Roman Prochazka, który jak Janża również zaprezentował się solidnie.

Nieporadność z przodu

W Zabrzu się cieszą, a w ekipie „Zielonych” mają swoje powodu do zmartwień. W ośmiu ekstraklasowych grach Warta zdobyła raptem pięć goli. W meczu z Górnikiem beniaminek oddał na bramkę strzeżoną przez Martina Chudego ledwie jeden celny strzał. Z taką dyspozycją w ataku ciężko myśleć o zdobywaniu punktów. Jeżeli jeszcze w defensywie wszystko nie wygląda źle, to jeśli chodzi o kreowanie akcji z przodu, to jest dramat. W starciu z zabrzanami ekstraklasowy poziom w tej formacji prezentował tylko Hiszpan Mario Rodriguez.

– To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. Zupełnie inaczej się do niego nastawialiśmy. Liczyliśmy, że będziemy mogli więcej osiągnąć. Górnik zdominował nas wysokim pressingiem. Ten plan, który sobie założyliśmy, żeby po przechwycie, wrzucać wysokie piłki za linię obrony nie wyszedł.

Popełnialiśmy proste błędy i dużo było niedokładności w naszych indywidualnych poczynaniach. Zdajemy sobie sprawę z siły innych zespołów, dlatego nie rozdzieramy szat. Przygotowujemy się spokojnie do kolejnego meczu. A ten tydzień będzie dla nas intensywny, bo czeka nas Puchar Polski, a zaraz potem gramy zaległe spotkanie z Legią Warszawa – komentuje Piotr Tworek.

Szkoleniowiec Warty dodaje.

– W dalszym ciągu musimy doskonalić umiejętności naszych zawodników ofensywnych. To robimy w treningu, ale nie zawsze to wychodzi w meczu. Tylko pracą i dokładnością w każdym dośrodkowaniu i w każdym uderzeniu jesteśmy w stanie to osiągnąć – zaznacza.


Strzela i mówi po polsku

Jednym z bohaterów meczu w Grodzisku Wielkopolskim był Jesus Jimenez.

W zwycięskim meczu z Wartą, to nie kto inny jak „Hessi”, jak na piłkarza wołają w Zabrzu, wpisał się na listę strzelców. Na początku drugiej połowy, po tym, jak kapitan Warty Adrian Laskowski powalił w polu karnym przy rzucie rożnym Przemysława Wiśniewskiego, podszedł do podyktowanego karnego i z jedenastki nie dał najmniejszych szans Adranowi Lisowi, myląc bramkarza „Zielonych”.

Hiszpan w tym momencie na koncie ma już 7 trafień. Swoje strzelanie w bieżącym sezonie zaczął w połowie sierpnia, kiedy to wpisał się na listę strzelców w meczu I rundy Pucharu Polski z Jagiellonią (3:1). Potem były kolejne gole w lidze, w tym przede wszystkim hat-trick na inaugurację z Podbeskidziem (4:2). W lidze ma 6 bramek na koncie i o jedno trafienie ustępuje Tomaszowi Pekhartowi z Legii.

26-letni piłkarz robi postępy nie tylko na boisku, ale też z językiem polskim. Po meczu w Grodzisku Wielkopolskim z klubowymi mediami Górnika rozmawiał po polsku. – Mecz był ciężki. „Wiśni” udało się jednak wywalczyć karnego, ja strzeliłem i wygraliśmy. Teraz już myślimy o kolejnym spotkaniu – komentował Jimenez.

Co mówił o karnym zamienionym na gola? – Pracuję na treningach, żeby w ten sposób wykorzystywać takie sytuacje. Ważne w meczu z Wartą było to, że dobrze zagraliśmy w defensywie, ostatnio mieliśmy z tym problemy, teraz nad wszystkim popracowaliśmy i było już dobrze – mówi po polsku Jimenez, który gra u nas od ponad dwóch lat.


Czytaj jeszcze: Górnik goni lidera

Jimenez z jedenastek się nie myli. Połowa jego dorobku w ekstraklasie to skutecznie wyegzekwowane karne. Wcześniej z jedenastek pokonywał bramkarzy Podbeskidzia i Lechii. W Zabrzu liczą na jego kolejne trafienia. Na razie na koncie ma połowę dorobku z poprzedniego sezonu, a za nami przecież dopiero osiem kolejek.


Czy wiesz, że…

Tylko dwóm drużynom w tym sezonie nie udało się jeszcze zdobyć kompletu punktów na własnym stadionie. Oprócz grającej mecze w roli gospodarza na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim Warty jest to jeszcze nie kto inny jak Piast. „Warciarze” z trzech meczów u siebie jeden zremisowali, a dwa przegrali. Grając w roli gospodarza, nie strzeli jeszcze gola! Nie udało się też z Górnikiem.


Operacja KSZO

Teraz przed ligowymi drużynami spotkania w 1/16 Pucharu Polski. Zabrzanie swój mecz zagrają w piątek o godzinie 18.00. Ich rywalem na wyjeździe będzie KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski. Trenerem zespołu jest tam Tadeusz Krawiec, a zespół zajmuje 10 lokatę w III lidze w grupie IV z 20 punktami na koncie. Z siedmiu ligowych meczów u siebie KSZO aż cztery spotkania przegrało.


11,94
KILOMETRA, tyle w poniedziałkowym meczu przebiegł Mateusz Kupczak i był to najdłuższy dystans spośród wszystkich zawodników przebywających na murawie. Pomocnik Warty, jak w poprzedniej kolejce i w meczu z Podbeskidziem, tak i z „górnikami” mógł być bohaterem swojej drużyny. W końcówce niewiele brakło mu do zdobycia kolejnego gola dla swojego zespołu.


Na zdjęciu: Piłkarze Warty nie dali rady Górnikowi. Na zdjęciu Piotr Krawczyk walczy z Aleksem Ławniczakiem (z prawej).
Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus.pl