Górnik Zabrze. Nowy Rok w Nowym Jorku

 

Zaraz po sobotnim meczu z Jagiellonią, który był ostatnim ligowym meczem w tym roku na naszych boiskach, zawodnicy z Zabrza rozjechali się do domów. Ci, co mieli dalej, wsiedli do samolotów i wylecieli w rodzinne strony. Inni święta spędzili w rodzinnym gronie.

Czas dla rodziny

Pytany przez nas o to, jak zamierza spędzić krótkie wakacje Łukasz Wolsztyński odpowiadał. – Na finiszu rundy człowiek nie myślał o tym, gdzie pojedzie i co będzie robił. Wszyscy skupiali się na tym, żeby jak najlepiej zakończyć ten rok, żeby ta nasza zdobycz punktowa była jak najwyższa. To było priorytetem.

Wigilia i czas świąt, to pobyt w domu u mamy i rodziców. Wiadomo, to też taki czas, że trzeba się trochę od wszystkiego oderwać, bo człowiek nie może żyć cały czas piłką, musi się trochę uśmiechnąć, kiedy widzi swoją dorastającą córeczkę czy uśmiechniętą żonę i rodziców. Wtedy zapomina się o tym co jest w piłce. To taki czas, żeby trochę oczyścić głowę – podkreśla „Wolsztyn”, w końcówce bieżących rozgrywek mocny punkt zespołu, co pokazał choćby w meczu z Wisłą Kraków (4:2), kiedy wszedł na boisko w końcówce i odmienił boiskowe wydarzenia.

W trzech ostatnich kolejkach zabrzanie zdobyli sześć punktów. Dzięki temu zimą spędzą w lepszych nastrojach, niż było to rok temu. Mają kilka „oczek” więcej niż wtedy i są na 12 miejscu w ligowej tabeli.

Wracał razem z córeczką

Po wygranym meczu z „Jagą” jednym z pierwszych, który się spakował i poleciał do domu był Igor Angulo. Dla najlepszego napastnika Górnika w ostatnim czasie, to szczególny wyjazd. Wracał już w niedzielę. Do rodzinnego Bilbao nie leciał przecież sam. Teraz towarzyszyła mu nie tylko jego życiowa partnerka Argi Romana, ale także urodzona we wrześniu córeczka Chloe.

„Angulo-gol” może wreszcie pokazać swoja pociechę najbliższym i przyjaciołom. – Ten okres świąteczno-noworoczny zamierzam spędzić u siebie w Bilbao. Nigdzie się nie wybieram. To okazja do spotkań z rodziną oraz przyjaciółmi – podkreśla.

Podobnie krótki urlopowy czas spędzi Erik Janża. Słoweniec, którego transfer latem był jedynym, który Górnikowi „wypalił”, też będzie u siebie na miejscu. Nie ma ochoty wyjeżdżać gdzieś dalej.

– Ten wolny czas spędzę w domu w Murskiej Sobocie. To okres poświęcony rodzinie, najbliższym. To krótki czas, więc nigdzie nie zamierzam się ruszać. Zresztą w naszej rodzinie jest taka tradycja, że wtedy jesteśmy razem, spotykanym się, jest okazja do rozmów. To najważniejsze – zaznacza lewy obrońca „górników”.

W Zabrzu jesienią można było na niego liczyć. Razem z bramkarzem Martinem Chudym jest jedynym graczem, który w zespole prowadzonym przez Marcina Brosza wystąpił we wszystkich 20 ligowych grach od pierwszej do ostatniej minuty. Został nawet powołany do reprezentacji swojego kraju.

Poleciał za Ocean

Jeśli chodzi o wyjazdy, to nikt raczej nie przebije wspomnianego Martina Chudego, który świetną formą błysnął w wielu jesiennych meczach. Słowacki bramkarz właśnie jest w drodze ze swoją narzeczoną do… Nowego Jorku! Tam powitają Nowy Rok. – Będziemy tam przez tydzień. Byliśmy już tam latem i mojej dziewczynie tak się tam spodobało, to dla niej jak sen, że lecimy tam ponownie. 5 stycznia wracamy do Europy, no a potem treningi – mówi Chudy.

Na zdjęciu: Martin Chudy Nowy Rok przywita w Nowym Jorku.