Górnik Zabrze. Snajper się przełamał

W meczu sparingowym zabrzan z Zagłębiem w Lubinie, które zakończyło się wygraną „miedziowych” 5:3, pierwszą bramkę dla „górników” zdobył Richmond Boakye.


Dla napastnika z Ghany, który w lutym związał się krótkim kilkumiesięcznym kontraktem z Górnikiem, to pierwsze trafienie. Być może to dobry prognostyk przed kolejnymi ligowymi grami. Na razie 28-letni piłkarz, który sprowadzony był do Górnika z myślą o zdobywanych bramkach, w lidze jeszcze ani razu nie trafił do siatki rywala, a grał już w sześciu ligowych spotkaniach. W Lubinie zaraz na początku wykorzystał dobre podanie od Piotra Krawczyka i celnym strzałem głową z kilku metrów pokonał Konrada Forenca.

Boyaka potrafi strzelać bramki, a pokazał to już w wielu klubach. W samej Crvenej Zveździe Belgrad, w której występował przez kilka lat przed trafieniem do Zabrza, nastrzelał aż 60 goli. Kolejnych kilkadziesiąt bramek ma na włoskich boiskach, gdzie trafiał seryjnie dla takich klubów, jak US Sassuolo, Atalanta Bergamo czy Latina Calcio.

Strzelał też na boiskach w Hiszpanii czy w Chinach. Jedynym klubem, gdzie nie zdobył gola w kilku grach była holenderska Roda Kerkrade, było to jesienią 2015 roku. Na razie nie zdobył też gola w ligowym meczu w Górniku, ale występ przeciwko Zagłębiu daje nadzieje, że wkrótce się to zmieni. Być może będzie tak w wielkanocny poniedziałek, kiedy to „górnicy” w ekstraklasowym meczu będą gościć na Stadionie im. Ernesta Pohla Wartę Poznań.

Boakye przyszedł do Zabrza z treningowymi zaległościami, ale z tygodnia na tydzień jest lepiej i jego forma powinna iść w górę. Na finiszu rozgrywek o dobrym miejscu w lidze będą decydowały bramki, a współpraca na linii Krawczyk – Boakye z przodu wygląda coraz lepiej. Ten pierwszy w Lubinie zaliczył najpierw asystę przy trafieniu kolegi, a potem sam wpisał się na listę strzelców. Przy prowadzeniu Górnika 2:0 z „miedziowymi” Krawczyk miał jeszcze jedną znakomitą sytuację, ale jej nie wykorzystał. W starciu z Zagłębiem trenerzy dali szansę występu większej liczbie zawodników, którzy ostatni mniej grali.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus