Sorry, Kuba!

– Kończy się pewna era, pożegnamy bardzo rozpoznawalną i zasłużoną postać polskiego futbolu ostatnich 20 lat – mówi Michał Listkiewicz.


Rozmowa z Michałem Listkiewiczem, byłym sędzią międzynarodowym, prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej w latach 1999-2008.

Jakub Błaszczykowski w czerwcu zakończył karierę reprezentacyjną, a teraz definitywnie rozstaje się z boiskiem. W Wiśle wypłynął i w Wiśle powie „pass”.

Michał LISTKIEWICZ: – Wszystko zmierzało w tę stronę. Kończy się pewna era, pożegnamy bardzo rozpoznawalną i zasłużoną postać polskiego futbolu ostatnich 20 lat. Gdy stałem na czele PZPN, Kuba wchodził do reprezentacji Pawła Janasa, a potem stawał się coraz ważniejszym zawodnikiem. Nie tylko świetnie grał w piłkę, ale był naturalnym liderem, co w 2010 roku potwierdził Franciszek Smuda, gdy powierzył mu opaskę kapitana.

– Miałem z Kubą dobry kontakt. Czasem prowadziłem z piłkarzami trudne rozmowy, które dotyczyły choćby wysokości premii. Z Błaszczykowskim takie sprawy załatwiało się bez napięć, szybko i w kulturalnej atmosferze. Było mi bardzo miło, kiedy spotkałem go już po moim odejściu ze Związku. Podszedł po jednym z meczów i powiedział: „Panie prezesie, z panem to się najlepiej współpracowało”. Świetne relacje do dziś mam z Jerzym Brzęczkiem [wujek Błaszczykowskiego – przyp. red] i bardzo szanuję całą rodzinę.

Spróbuje Kubę „złapać”

Został pan zaproszony na pożegnalne spotkanie?

Michał LISTKIEWICZ: – Byłoby mi miło, ale nie. Jestem już na emeryturze, ale wciąż mam liczne zajęcia i w tym terminie nie dałbym rady. Kiedy kolejny raz przyjadę do Krakowa, to spróbuję Kubę „złapać”, żeby osobiście podziękować za piękną karierę.

Po mistrzostwach Europy w 2012 roku skrytykował go pan za atak na Grzegorza Latę. Piłkarz mówił, że prezes nie dotrzymuje ustaleń z drużyną. Chodziło m.in. o proszenie się – według kadrowiczów – o bilety dla członków rodzin. Polska żyła „aferą biletową”, a pan powiedział, że kapitan „poszedł po bandzie”.

Michał LISTKIEWICZ: – Po latach przyznaję, że nie miałem pełnej wiedzy, opierałem się na doniesieniach medialnych. Nie była to moja sprawa i skomentowałem ją zbyt pochopnie, w dużych emocjach po nieudanych mistrzostwach. Jeżeli ten wywiad do niego dotrze, to sorry, Kuba. Bardzo przepraszam.

Z relacji wielu osób wyłaniają się dwie twarze Błaszczykowskiego. Opinia publiczna odbiera go jako zamkniętego w sobie, nieufnego, czasem oschłego. Osoby, które znają go lepiej, mówią, że prywatnie jest zupełnie innym człowiekiem.

Michał LISTKIEWICZ: – To prawda, że ma wiele cech introwertyka. Z niektórymi piłkarzami było sporo radości, wręcz „kupa śmiechu”, natomiast Kuba wyglądał na chodzącego swoimi ścieżkami. Nie wyrywał się do pierwszego szeregu, ale zawsze był sympatyczny i kulturalny.

Przekleństwo futbolu

Z powodu kolejnego poważnego urazu kolana w ciągu ostatnich dwóch lat praktycznie nie grał. Jedni mówili „po co to ciągnie”, ale on zdecydował, że nikt za niego kariery kończyć nie będzie.

Michał LISTKIEWICZ: – Kontuzje są przekleństwem futbolu i Kuba wiele razy doświadczył tego na własnej skórze. Podoba mi się, że tak wiele zrobił, by pożegnać się na boisku. Człowiek o jego dorobku, statusie materialnym, mógł spokojnie odcinać kupony. Natomiast tu wyszedł jego charakter, duża zawziętość. Uważam, że ma to w genach po Jurku Brzęczku, którego też znam jako człowieka, który nigdy się nie poddaje.

Tak wyglądała karta zawodnicza Jakuba Błaszczykowskiego z czasów gry w KS Częstochowa. Fot. Wisła Kraków

Wielu kibiców do dziś wraca do udanego dla naszej kadry i Błaszczykowskiego Euro 2016 we Francji. Doszliśmy do ćwierćfinału, ale i tak pozostał duży niedosyt, bo Kuba nie wykorzystał karnego przeciwko Portugalii. To był jeden z trudniejszych momentów w jego karierze.

Michał LISTKIEWICZ: – Taki jest sport. Dołączył do jeszcze większych postaci, którzy nie trafiali w ważniejszych spotkaniach. W meczu o finał mundialu w 1978 roku „jedenastki” nie wykorzystał nasz as Kazimierz Deyna. Przez jakiś czas dość mocno mu ten fakt wypominano, ale dziś zdecydowanie częściej wracamy do zdobywanych przez niego wspaniałych bramek. Za kilkanaście lat kibice będą jeszcze bardziej doceniać Kubę. Uważam, że ma miejsce w pierwszej piątce najlepszych, najbardziej rozpoznawalnych i lubianych polskich piłkarzy tego stulecia. Nikt mu tego nie może odebrać.

Na ratunek Wiśle

Gdy w 2019 roku wrócił do Polski po ponad 11 latach gry za granicą, ruszył Wiśle na ratunek. Jako współwłaściciel na pewno przyczynił się do tego, że dziś klub gra w I lidze, ale nikt mu nie zarzuci, że nie miał i nie ma „Białej gwiazdy” w sercu.

Michał LISTKIEWICZ: – To jeden z wielu momentów w jego życiu, który dobrze świadczył o nim jako człowieku. Bardzo doceniam piłkarzy, którzy pamiętają skąd wyszli, przyznają się do swoich korzeni. Łukasz Fabiański jest związany ze Słubicami, zaprasza dzieci na obozy w Anglii. Łukasz Piszczek robi wiele dobrego dla lokalnej społeczności w Goczałkowicach. Są też odwrotne przykłady – Artur Boruc jakby zapomniał, że wywodzi się z Siedlec. Wiem, że mają tam do niego trochę żalu. Każdy ma prawo decydować o swoim życiu, a my doceniajmy tych, którzy dają dobry przykład.


Czytaj także:


Kuba Błaszczykowski przyda się polskiej piłce w innej roli? Nie wiemy, jakie ma plany na drugi etap życia.

Michał LISTKIEWICZ: – Dla takich osób zawsze powinny być otwarte drzwi. Wciąż jest młody, posiada kontakty, a do tego społeczeństwo darzy go dużą sympatią. To trzeba wykorzystać!


Na zdjęciu: Michał Listkiewicz wypowiada się o Jakubie Błaszczykowskim w samych superlatywach.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus