Gra była daleka od ideału, ale wygrana cieszy

Polscy hokeiści w drugim dniu turnieju EIHC o „Puchar Bałtyku” w Tallinie pokonali uniwersjadową reprezentację Łotwy , ale daleko nam było do euforii.


Jedni i drudzy zaprezentowali radosną twórczość i stąd też oglądaliśmy znów wiele goli.W tym meczu zanotowaliśmy wiele niepotrzebnych kar i sporo minut graliśmy w osłabieniu. Ale też potrafiliśmy wykorzystywać naszą przewagę.

Przed spotkaniem ze studentami z Łotwy trener Robert Kalaber dokonał kilku korekt w składzie. Między słupkami stanął debiutant Kamil Lewartowski i może mówić o pechu, wszak ten mecz nie będzie wprowadzony do oficjalnych statystyk. W poszczególnych formacjach dokonano drobnych roszad, które w gruncie rzeczy nie miały wpływu na postawę.

Nasi hokeiści od pierwszego gwizdka rozpoczęli ofensywę i Paweł Zygmunt oraz Dominik Jarosz stanęli przed okazją zmiany rezultatu. Jednak tej sztuki dokonał Alan Łyszczarczyk, wykorzystując błyskawicznie przewagę. Napastnik I-ligowego Frydka Mistka precyzyjnie i mocno uderzył, zaś krążek przemknął się między parkanami łotewskiego golkipera. Podwyższył Oskar Jaśkiewicz decydując na strzał z dalszej odległości. Wyższość biało-czerwonych nie podlegała dyskusji i Łotysze ograniczali do krótkich „wycieczek” do naszej strefy.

Druga odsłona była zupełnie odmienna i zaczęła od niefortunnego upadku jednego z Łotyszy, który na dodatek zahaczył łyżwę naszego hokeisty. Przerwa trwała kilka i Łotysz opuścił taflę na noszach. Ta pauza wyraźnie wytraciła biało-czerwonych i w rezultacie po błędzie w ustawieniu oraz gapiostwie straciliśmy gola, a potem drugiego w podwójnym osłabieniu (na ławie kar Wajda i Paś).

10 min w wykonaniu naszej drużyny było kiepskie i stąd też rywale doprowadzili, a nawet mogli wyjść na prowadzenie. Jednak Lewartowski w kilku sytuacjach stanął na wysokości zadania. W końcu Krystian Dziubiński pokonał łotewskiego i biało-czerwoni znów wyszli na prowadzenie. W przerwie między tercjami trener Kalaber zapewne miał sporo uwag, bo gra była chaotyczna i poniżej oczekiwań. Za dużo było kar oraz bałaganu na lodzie, a tego słowacki szkoleniowiec nie znosi.

Gra w ostatniej tercji jednak się nie zmieniła, choć nasi hokeiści zdołali zdobyć 4. gole i odnieść wysokie zwycięstwo. Obserwując to spotkanie dalecy byliśmy od zadowolenia, bo gra była daleka od ideału. Odnieśliśmy wrażenie, że nasza drużyna nie była tak zdeterminowana i skoncentrowana jak w meczu z Litwinami. Z gospodarzami przyjdzie nam potykać o wygraną w tej imprezie.


POLSKA – ŁOTWA „B” 8:4 (2:0, 1:2, 5:2)

1:0 – Łyszczarczyk – Krężołek – Jeziorski (8:52, w przewadze), 2:0 – Jaśkiewicz (11:48, 4 na 4), 1:2 – Barkovskis (24:51), 2:2 – Vibands (27:42, w podwójnej przewadze), 3:2 – Dziubiński – Łyszczarczyk – Wałęga (31:46). 4:2 – Łyszczarczyk – Wałęga (45:46), 4:3 – Vibands (47:22), 5:3 – Zygmunt – Bukowski – Paś (48:08, w przewadze), 6:3 – Krężołek (52:18, w przewadze), 7:3 – Krężołek (56:02, w przewadze), 7:4 – Rokis (58:16, w przewadze), 8:4 – Zygmunt (59:41, osłabieniu, do pustej).

POLSKA: Lewartowski; Wajda – Paszek, Kamieniew – Bizacki, Zieliński – A. Jaworski, Jaśkiewicz – Naróg; Dziubiński – Wałęga – Łyszczarczyk, Bukowski- Tyczyński – Wróbel, Krężołek – Jarosz – Jeziorski. Trener Robert KALABER.

Kary: Polska – 20 min, Łotwa „B” – 14 min

Estonia w w swoim pierwszym meczu pokonała Łotwę „B” 5:3 (0:0, 3:0, 2:2).

W sobotę grają: Litwa – Łotwa „B” (14.30), Estonia – Polska (18.00).


Na zdjęciu: Krystian Dziubiński swoim doświadczeniem mocno wspierał drużynę.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus