Hebert nabrał apetytu na kolejne bramki

 

Przed niedzielnym meczem w Krakowie patrzenie w tabelę niczego nie daje. Zajmujący czwarte miejsce Lech Poznań nie jest bowiem faworytem meczu z plasującą się na trzynastej pozycji Wisłą.

Krakowianie są na fali. Mają na koncie nie tylko 7 spotkań z rzędu bez porażki, ale w dodatku są podbudowani derbowym zwycięstwem. „Kolejorz” także jest na dobrych torach co potwierdza wtorkowa wygrana 4:1 z Górnikiem Zabrze. Mówiąc krótko kibice pod Wawelem liczą, że zobaczą hit 26 kolejki.

Najbardziej zmotywowanym zawodnikiem przed niedzielnym występem wśród piłkarzy „Białej gwiazdy” wydaje się być Herbert. 28-letni Brazylijczyk przyszedł zimą do zespołu Artura Skowronka, żeby być filarem obrony, ale w pierwszym meczu z powodu urazu zagrał tylko 45 minut i został w szatni.

W dodatku jego zastępca Rafał Janicki okazał się solidnym zmiennikiem i zajął miejsce na środku obrony. Wychowanek AA Ponte Preta musiał więc cierpliwie czekać na swoją szansę i dostał ją w derbach, wchodząc na murawę za kontuzjowanego Davida Niepsuja.

O tym jak głodny gry jest Hebert świadczy nie tylko jego dobra postawa w obronie, ale także udział w akacjach ofensywnych, których ukoronowaniem był gol pieczętujący triumf na stadionie Cracovii.

Najlepszy scenariusz

– Jestem bardzo szczęśliwy – mówi Hebert. – Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego scenariusza mojego pierwszego gola dla Wisły, tym bardziej, że gram przecież na środku obrony. Jak każdy zawodnik chcę zdobywać bramki, ale trafienie w takim meczu to coś niesamowitego.

W ogóle cały ten dzień był niezwykły. Grałem już w derbach, bo występując w Piaście miałem okazję zagrać przeciwko Górnikowi Zabrze czy Ruchowi Chorzów i to było fajne uczucie, ale tego co zobaczyłem w Krakowie nie da się porównać z tym co przeżyłem w Gliwicach.

Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się grać w podobnym meczu. Ten szpaler z rac, w którym nasz autokar jechał na stadion Cracovii sprawił, że każdy poczuł smak czegoś wyjątkowego. Wszyscy byli zmotywowani i skoncentrowani, ale także podekscytowani. To zawsze dobrze działa na zawodników.

Serce na murawie

– Widząc to co się dzieje bardzo chciałem wejść na boisko, bo potrafię walczyć i zostawić serce na murawie – dodaje Brazylijczyk. – Tego rodzaju mecze są najlepsze, bo w nich czujesz się jak prawdziwy piłkarz. Myślałem, że jestem na to przygotowany, bo już pierwszego dnia, pierwsze słowa, które mi powiedziano brzmiały: „Musisz być przygotowany, żeby wygrać derby”.

Wtedy jeszcze sobie nie zdawałem sprawy co to znaczy, ale gdy po meczu zobaczyłem naszych kibiców, którzy czekali na nas na naszym stadionie i witali nas otwierając szampana zrozumiałem jakie to dla nich ważne. Ale to co wydarzyło się we wtorek to już dla nas historia.

Gotowi do walki

– Teraz przed nami kolejne mecze i to z Lechem Poznań, Piastem Gliwice oraz Legią Warszawa. Każdy z nich to będzie kolejne wyzwanie dlatego teraz koncentrujemy się na najbliższym rywalu. Zarówno ten dla mnie szczególny mecz w Gliwicach za tydzień z obrońcą mistrzowskiego tytułu, czy następny mecz na naszym boisku z liderem teraz się nie liczą.

Najważniejsze jednak jest to, że wierzymy w siebie. Od przyjazdu z Turcji w każdym meczu pokazujemy, że jesteśmy gotowi do walki o zwycięstwo z każdym rywalem. Idziemy krok po kroku, myśląc tylko o tym co nas czeka w najbliższym meczu.

To co było z Cracovią oraz to co będzie z Piastem czy z Legią zostawiamy więc na boku. Teraz nasze myśli są przy Lechu i na niedzielnym meczu musimy się skoncentrować – kończy Hebert.