Hokej. Na różnych biegunach

 

Ech, gdzie te czasy gdy derby Katowic rozgrzewały kibiców na długo przed grą i dostarczały wiele emocji. Teraźniejszość mocno skrzeczy, bo oba zespoły znajdują się na dwóch biegunach. Jedni (GKS) należą do potentatów i opływają w dostatki, zaś drudzy (Naprzód) klepią biedę i marzą o przetrwaniu do końca sezonu. W tej sytuacji trudno się dziwić, że „GieKSa” pewnie wygrała z Naprzodem.

Spotkanie zostało przeniesione z „Jantoru” do „Satelity” ze względu na mistrzostwa świata juniorek i na dodatek rozegrane zostało o nietypowej porze – 13.30. Jakub Piper nie mógł się zwolnić z pracy, z kolei Marek Kosakowski pojawił się hali niemal w ostatniej chwili i przystąpił do meczu bez rozgrzewki. Z kolei Adam Rajski leczy kontuzję i znów skład zespołu było mocno ograniczony. 0:7, 0:6 i 0:8 – to rezultaty trzech poprzednich meczów między tymi zespołami. Tym razem Maksim Kondraszow w końcu zdołał umieścić krążek w siatce Michała Kielera, który już sposobił się do świętowania „czystego” konta.

– Tych goli powinno być znacznie więcej, bo mieliśmy 5, 6 klarownych sytuacji, ale jeżeli nie wykorzystuje się okazji sam na sam, to trudno marzyć o dalszych bramkach – przekonywał po meczu trener Naprzodu, [Jacek Szopiński]. – Gdybyśmy wykorzystywali połowę okazji, wówczas ten mecz, a też wiele poprzednich miałoby inny przebieg.

Maksim Citok w 33 min przy stanie 0:3 trafił w słupek, ale inicjatywa cały czas należała do hokeistów GKS-u i bramkarz Szymon Niemczyk został wystawiony na kolejną poważną próbę. Obronił, wedle statystyk PHL, 42 strzały i w wielu sytuacjach uchronił swój zespół od straty kolejnych goli.

Zespół GKS-u też ma kłopoty kadrowe. Jaakko Turtiainen ma problem z pachwiną, zaś Teddy Da Costa zdecydował się na „drobny” zabieg kolana i może pod koniec stycznia powróci do drużyny. Mecze z takim rywalem to znakomita okazja do podreperowania konta bramkowego zarówno zespołu, jak indywidualnego. – Ech, gdyby tak strzelali z innymi rywalami, to może mielibyśmy nieco więcej punktów – wzdychali działacze po tej potyczce. Jussi Makkonen, rosły napastnik, „ustrzelił” hat trick, zaś w sumie we wszystkich meczach z Naprzodem zdobył 6 goli. Z tego zestawienia wynika, że to ulubiony rywal Fina.

Hokeiści z Janowa nadal nie mają uregulowanych honorariów, ale ciągle słyszą zapewnienia, że niebawem otrzymają zaległości. Mimo wszystko nie rezygnują…

 

NAPRZÓD JANÓW – GKS KATOWICE 1:8 (0:1, 0:3, 1:4)

0:1 – Rajamaki – Kolusz (6:21), 0:2 – Jaśkiewicz (22:10), 0:3 – Starzyński – Krężołek – Michalski (28:04, w przewadze), 0:4 – Makkonen – Rajamaki – Starzyński (36:52), 0:5 – Starzyński – Wajda (46:31, w przewadze), 0:6 – Makkonen – Jaśkiewicz – Rajamaki (48:49, w przewadze), 0:7 – Makkonen – Salmi (56:03), 1:7 – Kondraszow – Citok – Wąsiński (56:39), 1:8 – Cimżar – Mularczyk – Makkonen (59:43).
Sędziowali: Mariusz Smura i Mirosław Cybuch – Sajmon Grelich i Artur Hyliński. Bez udziału publiczności.

NAPRZÓD: Niemczyk; Kosakowski – Wąsiński (2), Stępień (2) – Bodora, Krokosz – Kapłon; Ksiondz – Kondraszow – Citok, Maciej Rybak (6) – Skrodziuk – Michał Rybak (2), Wróbel, P. Pohl, Niedźwiedź. Trener Jacek SZOPIŃSKI.
KATOWICE: Kieler; Wajda – Tomasik, Franssila – Salmi, Krawczyk (4) – Jaśkiewicz; Krężołek – Pasiut – Kolusz, Rajamaki – Makkonen – Cimżar, Michalski – Starzyński (2) – Lahde, Paszek, Mularczyk. Trener Piotr SARNIK.
Kary: Naprzód – 12 min, Katowice – 6 min.

Na zdjęciu: Jussi Makkonen (na pierwszym planie) ustrzelił hat trick i oby taką skuteczność demonstrował w kolejnych występach.