Horror z happy endem

Wcale się nie dziwimy, że play-off dla nich to kręta i wyboista droga. Po dwóch porażkach w Nowym Targu koniecznie musieli wygrać, by zniwelować straty. Tymczasem swojej przewagi nie potrafili udokumentować golami i w regulaminowym czasie był remis 2:2. Dopiero w 74 min. GKS rozstrzygnął mecz na swoją korzyść.

Wokół meczu było trochę zawirowania, ponieważ działacze Podhala zwrócili się o jego przełożenie, bo 12 zawodników, podobno, miał grypę jelitową. Działacze GKS-u nie wyrazili zgody, ale ostateczną decyzję podjęła komisarz PHL, Marta Zawadzka, która stwierdziła, że spotkań play offowych nie można przekładać. Ciekawe byliśmy postawy hokeistów Podhala, mających takie problemy zdrowotne. A tymczasem od pierwszych minut podjęli walkę, z kolei w II tercji były momenty gdzie mocno przeważali. Gospodarze też mieli swoje problemy, bo Teddy Da Costa w Nowym Targu, został uderzony kijem w oko i w rewanżu już nie wystąpił. Jego udział w tej potyczce stanął pod wielkim znakiem zapytania, bo lekarz nie wyraził zgody na jego grę. Teddy jednak na własną odpowiedzialną pojawił się na tafli w kasku ze stosowną kratą. I trzeba przyznać, że wcale nie zamierzał unikać ostrych starć. Przy pierwszym golu zapisał asystę, bo przytomnie przechwycił krążek i natychmiast przekazał go Grzegorzowi Pasiutowi. Kapitan GKS-u dojrzał nadjeżdżającego przed bramkę Patryka Krężołka i Przemysław Odrobny musiał po raz pierwszy skapitulować.

Gospodarze mieli przewagę i drugi gol wisiał w powietrzu. Cóż z tego skoro defensorzy od czasu do czasu uprawiają „radosną twórczość”. W 10 min. Damian Tomasik stracił krążek, ale Bartłomiej Neupauer, ku uciesze miejscowych kibiców, uderzył go mało precyzyjnie i poszybował kolo słupka. To jednak było pierwsze poważne ostrzeżenie dla gospodarzy. Kiedy Mateusz Michalski zdobył kolejną bramkę, wydawało się, że gospodarze odniosą wysokie zwycięstwo. A tymczasem „prezent” gościom sprawił Oskar Jaśkiewicz, tracąc krążek na rzecz Neupauer, a ten przekazał go Tomasowi Frankowi. Czech nie dał najmniejszych szans Robinowi Rahmowi.

Druga tercja początkowo należała do gospodarzy, ale ostatnie 10 min goście mocno natarli. Wprawdzie zakończyła się ona bez bramek, ale pod jej koniec faul popełnił Patryk Wajda. Tak więc ostatnie 20 min gospodarze rozpoczynali w „4”. I po 45 sek. Neupauer, przy biernej postawie katowickich hokeistów, wyrównał. A potem na lodzie zrobiło się strasznie nerwowo i obie ekipy się nie oszczędzały. Obaj bramkarze byli silnymi punktami i do końca tercji rezultat się nie zmienił. O wszystkim miała zadecydować 20-minutowa dogrywka do „złotej” bramki. A w niej sporo się działo i katowiczanie nie wykorzystali kolejnej przewagi. Odrobny szalał w bramce i trzymał zespół w grze. A jednak decydującą akcję przeprowadził Jussi Makkonen, z kolei Jaśkiewicz dopełnił dzieła.

GKS KATOWICE – PODHALE NOWY TARG 3:2 (2:1, 0:0, 0:1. 1:0)

1:0 – Krężołek – Pasiut – Da Costa (6:36), 2:0 – Michalski – Turtiainen – Kolusz (11:35), 2:1 – Franek – Neupauer (13:41), 2:2 – Neupauer – Suominen – Jenczik (40:45, w przewadze, 3:2 – Jaśkiewicz – Makonen (73:21).

Sędziowali: Przemysław Gabryszak i Włodzimierz Marczuk – Mateusz Bucki i Grzegorz Cudek. Widzów 844.

KATOWICE: Rahm; Porseland – Wajda (2), Franssila (2+10) – Salmi, Tomasik – Jaśkiewicz; Da Costa – Pasiut – Krężołek, Rajamaki – Makkonen – Cimżar, Michalski – Kolusz – Turtiainen, Łopuski – Starzyński – Paszek. Trener Piotr SARNIK.

PODHALE: Odrobny; Seed – Suominen, Puzic – Chaloupka, Sulka (4) – Mrugała, Słowakiewicz – Siuty; Svec – Willick – Jenczik, Nattinen – Dziubiński (2) – Pettersson (2), Bulin – Neupauer – Franek, Campbell – Valentino – Stadel. Trener Phillip BARSKI.

Kary: Katowice – 14 (w tym 10 dla Franssili) min., Podhale – 8 min.

* * *

Sędzia Kary Widział

Od samego początku tej rywalizacji zawodnicy obu zespołów nie dają odpocząć kibicom od emocji. Dwa zacięte mecze rozegrano w Jastrzębiu-Zdroju, a wczoraj, pod Wawelem, nie było inaczej. Na gola Bahenskiego odpowiedział Paś. A w drugiej tercji, kiedy pięknym strzałem w okienko popisał się Jass, goście objęli prowadzenie. Wyrównał potężnym uderzeniem spod niebieskiej Gula. W trzeciej odsłonie grano do pierwszego błędu, a oba zespoły miały swoje okazje. Najpierw gry w przewadze nie wykorzystali gospodarze. Warto jednak zaznaczyć, że w tej sytuacji jastrzębianie na dłużej stracili swojego najlepszego obrońcę, Henricha Jabornika, który otrzymał „dychę” za niesportowe zachowanie. Nałożono tę karę, naszym zdaniem, zbyt pochopnie. Następnie jednak jastrzębianie nie wykorzystali gry 5 na 4. A chwilę później na ławkę odesłano Rohtlę. Tylko nikt do końca nie wiedział za co, bo to zawodnik „Pasów” wpadł na Fina! Tej okazji gospodarze nie zmarnowali. Dobrze rozegrali przewagę i Sztebih trafił do niemal pustej bramki. W końcówce jastrzębianie mieli jeszcze szansę na dogrywkę, ale Jass nie trafił do „pustaka”.

COMARCH CRACOVIA – JKH GKS JASTRZĘBIE 3:2 (1:1, 1:1, 1:0)

Stan rywalizacji 1-2.

1:0 – Bahensky – Jeżek – Leivo (7:16), 1:1 – Kasperlik – Wałęga (15:38, w przewadze), 1:2 – Jass – Ł. Nalewajka – Iossafov (24:22), 2:2 – Gula – Leivo (27:53), 3:2 – Sztebih – Bepierszcz – Tvrdoń (55:44, w przewadze).

Sędziowali: Przemysław Kępa i Robert Długi oraz Andrzej Nenko i Mateusz Niżnik. Widzów 1000.

CRACOVIA: Koprziva; Gula – Rompkowski, Jeżek (2) – Sztebih, Kruczek – Bychawski, Musioł – Brynkus; Kapica (2) – Bahensky (2) – Leivo, Tvrdoń – Vachovec (2) – Bepierszcz (2), Domogała – Kalinowski – Mikula, Ubran – Bryniczka – Abramow. Trener Rudolf ROHACZEK.

JKH GKS: Raszka; Auvinen – Jass, Kostek (2) – Jabornik (2+10), Górny – Matusik (2), Gimiński (2) – Michałowski; Iossafov – Rohtla (2) – Urbanowicz (4), Sawicki – Jarosz – Kasperlik (2), Wałęga – Paś – Wróbel, Ł. Nalewajka – Kulas – R. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

Kary: Cracovia – 12 min, JKH GKS – 26 min.

* * *

Bez taryfy ulgowej

Nie wiem w ilu meczach zakończy się nasza rywalizacja, ale wiem, że każdy mecz będzie dla nas najważniejszy. Pamiętamy poprzedni sezon i na pewno wyciągnęliśmy z niego wnioski – wyjawił na naszych łamach napastnik GKS-u Tychy, Filip Komorski, przed wyprawą do Torunia. Już wiemy, że obrońcy tytułu mistrzowskiego wzięli sobie do serca perypetie, jakie mieli w poprzedniej I rundzie z Gdańskiem. Tym razem w rywalizacji z Energą nikt nie było wątpliwości. Wczoraj 3 gole w przewadze, a zwłaszcza dwa pierwsze ustawiły wydarzenia na lodzie. Michael Cichy oraz jego koledzy z ataku solidnie zapracowali na tę wygraną. Jednak cały zespół trzeba pochwalić za odpowiedzialną grę, choć nie obyło się bez błędów. Jednak teraz można trochę odsapnąć, obserwować potencjalnych rywali i przygotować się do półfinałowych zmagań.

ENERGA TORUŃ – GKS TYCHY 0:4 (0:2, 0:1, 0:1)

Stan rywalizacji 0-4 i awans tyszan.

0:1 – Cichy – Szczechura – Komorski (9:46, w przewadze), 0:2 – Szczechura – Jeronaw – Cichy (12:14, w przewadze), 0:3 – Cichy – Szczechura – Mroczkowski (39:12), 0:4 – Jeziorski – Ciura (42:08, w przewadze).

Sędziowali: Michał Baca i Mariusz Smura – Artur Hyliński i Rafał Noworyta. Widzów 2000.

ENERGA: Speszny; Jeromienko (2) – Kozłow (2), Smirnow – Zieliński, Szkodenko (2) – Skólmowski, A. Jaworski – Grebeniuk; M. Kalinowski (2) – Fraszko – Dołęga, Weitow – Fieofanow (2) – Serguszkin, Wołżankin (4) – Korczocha – Jesajan, Naparło – Olszewski – J. Jaworski. Trener Jurij CZUCH.

TYCHY: Murray; Jeronaw – Novajovsky, Bryk – Ciura, Bizacki – Kotlorz (2), Kolarz; Klimenko – Truchno – Komorski, Szczechura – Cichy – Mroczkowski, Jafimienka (2) – Galant (2) – Witecki, Gościński – Rzeszutko – Jeziorski (2), Bagiński. Trener Krzysztof MAJKOWSKI.

Kary: Energa – 14 min, Tychy – 4 min.

Na zdjęciu: Benjamin Toniutti to spec od rozegrania i przy dobrym przyjęciu z łatwością oszukiwał blok katowiczan.