Ile i za co? Krychowiak znalazł sobie moment…

Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie czerwona kartka naszego pomocnika, to meczu ze Słowacją byśmy nie przegrali.


Wojciech Szczęsny – 4

Czwarty raz otwierał wielki turniej i po raz czwarty wydarzyło się z jego udziałem coś bardzo złego. Nie powinien wpuścić gola w krótki róg, choć akurat w tej sytuacji więcej miał pecha, niż było jego winy. Przy drugiej bramce dla Słowaków został na linii, bo też niewiele mógł w momencie dośrodkowania zrobić. Strzał Skriniara powinien zostać zablokowany i za tego gola nie ponosi odpowiedzialności. Ponadto złapał piłkę po lekkim strzale głową i przez resztę meczu rywale zupełnie go nie niepokoili.

Bartosz Bereszyński – 3

Już podczas pierwszego ofensywnego wypadku Słowaków pozwolił Dudzie na zbyt wiele, a za drugim razem dał się ograć w dziecinny sposób Makowi i Słowacy otworzyli wynik spotkania. Rywale wyczuli, że sobie nie radzi i bardzo często nękali go swoja obecnością w bocznej strefie boiska. Gdy Słowacy się zmęczyli – miał dużo łatwiej. Czasami próbował iść do przodu, momentami przypominał sobie, że jest przede wszystkim bocznym obrońcą. Ale oprócz sytuacji w końcówce spotkanie nie dostał ani jednego podania.

Kamil Glik – 5

W bramkowej akcji Słowaków w pierwszej połowie usiłował naprawić błędy kolegów na prawej stronie, ale zdążył jedynie w taki sposób dołożyć stopę, że… „przyczynił” się do zdobycia gola przez rywala. Więcej wpadek – choć trudno to w taki sposób jednoznacznie nazwać – już mu się nie przytrafiło. Był czujny w obronie. Być może, gdyby to on odpowiadał za Skriniara w 69. minucie, to słowacki obrońca tak łatwo nie oderwałby się od niego.

Jan Bednarek – 4

Był stosunkowo najrzadziej niepokojonym naszym obrońcą w pierwszej odsłonie. Zablokował strzał Hamsika, a jeśli chodzi o rozegranie piłki, to nie ryzykował. Grał do najbliższego kolegi. Po przerwie był zdecydowanie aktywniejszy. Wchodził nawet w drugą linię i pomagał stwarzać przewagę. Dwa razy, gdy Słowacy ruszali z kontrą, potrafił szybko ostudzić ich zapędy. Ale powinien zdecydowanie lepiej doskoczyć do Skirniara i uniemożliwić Słowakowi oddanie strzału. W końcówce spotkania miał na nodze piłkę na remis. Pewnie, gdyby był napastnikiem, to inaczej skończyłby tę sytuację.

Kamil Jóźwiak – 4

Bardzo aktywny, często znajdował się w posiadaniu piłki, wykazywał sporą ochotę do gry w ofensywie. A co z defensywą? Niestety niewiele w niej potrafi, a najlepszym dowodem na to był gol otwierający mecz, kiedy to do spółki z Bereszyńskim pozwolił na solową akcję Makowi. Później miał kilka odbiorów, ale gdy próbował dograć w szesnastkę, to najczęściej trafiał piłką w najbliższego Słowaka. To od niego oderwał się z łatwością Skriniar, który strzelił następnie zwycięskiego gola. Bardzo trudno jednoznacznie go ocenić, bo grał nieźle, ale maczał palce przy obu straconych przez nasz zespół bramkach.

Karol Linetty (74 min) – 5

W kadrze na wielki turniej znalazł się po raz trzeci, ale w poniedziałek po raz pierwszy pojawił się na boisku. A jego obecność od pierwszej minuty była chyba największym zaskoczeniem w wyjściowym składzie naszego zespołu. I chyba sam był mocno zaskoczony, że wyszedł na plac gry od początku, bo za bardzo nie wiedział, co miał robić. No ale 33 sekundy po przerwie… wiele zmieniły. To jego znalazł w polu karnym Rybus i dał nam wyrównanie, a mógł dać też prowadzenie, ale jego uderzenie obronił Dubravka.

Mateusz Klich (85 min) – 5

Był przed przerwą zdecydowanie zbyt dyskretny. Parę razy próbował zagrać na skrzydle, ale niewiele z tego wynikło. Pół minuty gry w drugiej połowie wystarczyło, by pokazał swój kunszt. Genialnym podaniem uruchomił akcję bramkową naszego zespołu. Rozkręcał się z minuty na minutę i kto wie, czy skończyłby tego meczu z golem lub asystą, gdyby nie zachowanie Krychowiaka.

Grzegorz Krychowiak – 0

Czasami trudno wytłumaczyć metamorfozę, jaką potrafi przejść. Tym razem z głównego agresora i piłkarza, którego rywale się boją, stał się graczem, który nie potrafił dobrze podać, poprawnie się ustawić, czy odebrać piłki bez faulu. No i w drugiej połowie wydarzyło się coś, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy. W niegroźnej sytuacji na środku pola nadepnął rywala i musiał udać się do szatni. I to w momencie, kiedy kontrolowaliśmy mecz i dążyliśmy do zdobycia drugiego gola. Znalazł sobie najgorszy z możliwych momentów na to, by obejrzeć pierwszą czerwoną kartkę w reprezentacji. Chyba wszyscy jesteśmy przekonani, że gdyby nie to, meczu ze Słowakami byśmy nie przegrali.

Maciej Rybus (74 min) – 5

Jeżeli chodzi o defensywę, to raczej był czujny, choć też Słowacy jego stroną praktycznie nie atakowali. Gdy wychodził do przodu, robił to zdecydowanie zbyt statycznie, bez dynamiki, a próby dośrodkowań w pole karne lepiej przemilczeć. Od razu po przerwie zagrał zdecydowanie szybciej i efekt w postaci asysty pojawił się od razu.

Piotr Zieliński (85 min) – 4

Nieźle wszedł w mecz. Dzięki jego zagraniom byliśmy w stanie – przed przerwą – konstruować zalążki ofensywnych akcji. Ale niemal za każdym razem nie sposób było opędzić się od wrażenia, że chce przedobrzyć, przekombinować, a przecież często skuteczniejsze są proste środki. Co ciekawe, prezentował się lepiej, gdy zespół grał… gorzej. Kiedy zaczęliśmy spisywać się nieco lepiej, to zabrakło może jednego jego genialnego zagrania, a mecz ten mógł potoczyć się zupełnie inaczej.

Robert Lewandowski – 4

Tym razem był najbardziej wysuniętym naszym zawodnikiem, choć… i tak wracał się po piłkę do środka pola. Zaskakujące wręcz przed przerwą były jego dwa bardzo proste błędy w przyjęciu piłki, jak również techniczny błąd przy próbie strzału na słowacką bramkę. Rywal zadziwiająco łatwo neutralizował jego atuty. Raz doszedł do namiastki sytuacji strzeleckiej, gdy w końcówce spotkania próbował na gola zamienić dośrodkowanie z rzutu rożnego. Był osamotniony, to fakt, ale tym razem nie tylko to spowodowało, że nie strzelił gola.

Przemysław Frankowski (16 min) – niesklas.

Tymoteusz Puchacz (16 min) – niesklas.

Jakub Moder (5 min) – niesklas.

Karol Świderski (5 min) – niesklas.


Na zdjęciu: Gdy zaczęliśmy grać lepiej i dominować nad Słowakami, wydarzyło się to… Grzegorz Krychowiak był najsłabszym ogniwem naszej drużyny w Sankt Petersburgu.
Fot. PressFocus