Ile i za co? Zobacz oceny po meczu Austria – Polska
Zobacz nasze oceny po meczu Austria – Polska
Wojciech SZCZĘSNY(90 minut) – 7
Zaliczył dwie arcyważne interwencje w początkowej fazie spotkania, gdy jego partnerzy z pola wciąż jeszcze próbowali wyrwać się z trudno wytłumaczalnego odrętwienia. Pierwszy strzał „dostał” w środek bramki. Drugi był o wiele groźniejszy – bo po rykoszecie. Potem świetnym wyjściem na przedpole uprzedził Marko Arnautovicia, czym niechybnie uratował nas od straty gola. W drugiej odsłonie zachował pełną koncentrację, a na deser – gdy byliśmy już na bezdechu – wybronił znakomicie uderzenie Davida Alaby już w doliczonym czasie gry.
Tomasz KĘDZIORA (90 minut) – 5
Fatalnie wszedł w mecz. Każde dośrodkowanie z jego sektora boiska niezawodnie docierało na nasze pole karne. Zupełnie nie radził sobie z Alabą, co powodowało nieustanny stan zagrożenia na prawej flance. Ale jak już przymierzył z półwoleja, to od razu de facto zaliczył asystę drugiego stopnia. To automatycznie dźwiga mu notę o dwa szczeble.
Kamil GLIK (90 minut) – 6
To on oddał pierwszy celny strzał na bramkę Austriaków. Potem dwukrotnie niedokładnie zagrywał z linii obrony do partnerów ustawionych w środkowej strefie boiska. Jak zwykle popisał się jednak kilkoma kluczowymi interwencjami, gdy wydawało się, że podanie – które przeciął – będzie asystą.
Jan BEDNAREK (90 minut) – 5
Koszmarnie obliczył lot piłki przy długim przerzucie, wskutek czego Arnautović znalazł się sam przed Szczęsnym. To taki rodzaj „obsuwy”, przy której wszystkie udane interwencje – wcześniejsze i późniejsze – straciłyby znaczenie, gdyby padła z tego bramka. Filarem obrony nie jest i za chwilę będzie czuł oddech na plecach Michała Pazdana.
Bartosz BERESZYŃSKI (90 minut) – 5
Zbyt niefrasobliwie ekspediował piłkę poza pole karne, gdy trzeba było użyć ku temu najprostszych środków. Niewiele brakło, a raz i drugi stworzyłby w ten sposób duże niebezpieczeństwo na linii szesnastego metra. Wykazał wyższą skuteczność w destrukcji niż po przeciwległej stronie Kędziora, ale w ofensywie też nie miał w zasadzie nic do zaproponowania.
Kamil GROSICKI (90 minut) – 6 *
W pierwszej odsłonie kapitalnie huknął sprzed pola karnego i do szczęścia zabrakło naprawdę niewiele. Nie robiła mu różnicy sekwencja boiskowych zdarzeń – równie dobrze czuł się w ataku pozycyjnym i w próbie zawiązania błyskawicznej kontry. Niemal przy każdym jego kontakcie akcje biało-czerwonych momentalnie nabierały tempa. Aż dziw, że nie przełożyło się to na gola lub asystę.
Grzegorz KRYCHOWIAK (90 minut) – 4
Trzyma pierwszy skład w Lokomotiwie Moskwa i… kurczowo trzyma się wyjściowej jedenastki w reprezentacji Polski. Efekt? Od bardzo wielu miesięcy mizerny. Wczoraj nie było inaczej. Od dawna nie jest już w stanie przywdziać szat konstruktora, a z defensywą radzi sobie co najwyżej średnio. Brawa tylko za kąśliwe uderzenie z końcowej fazy spotkania.
Mateusz KLICH (90 minut) – 4
Zamiast zmysłu kreacji była głównie apatia – zaprawiana brakiem precyzji i grą faul. Pojawiał się na pierwszej linii frontu tylko od czasu do czasu. Na liście architektów sukcesu wpisany jest drobnym drukiem.
Piotr ZIELIŃSKI (59 minut) – 6
Ustawienie na lewym skrzydle – tożsame z tym, do czego przywykł w tym sezonie w Napoli – miało stanowić gwarancję, że za występ w Wiedniu zbierze recenzje nie gorsze niż w Serie A. Plan nie do końca się powiódł. Ale trzeba przyznać, że przed przerwą należał do pierwszoplanowych postaci spotkania. Nie unikał gry i imponował dynamiką poczynań. Potrafił sam odebrać piłkę i ruszyć na przebój. Po zmianie stron przeszedł do środka pola. Został jednak boleśnie poturbowany i przedwcześnie musiał opuścić murawę.
Arkadiusz MILIK (45 minut) – 3
Nieporozumienie. To był Milik z rosyjskiego mundialu. Nie stanowił absolutnie żadnego zagrożenia dla gospodarzy – co nie znaczy, że w ogóle nie generował niebezpieczeństwa. Zaliczył bowiem parę strat w środku pola, które mogły się skończyć dla nas źle. Albo bardzo źle.
Robert LEWANDOWSKI (90 minut) – 6
Oklaski za przebiegnięte kilometry, nieustępliwość, liczbę celnych podań i fantastyczny no-look pass z pierwszej połowy. Ale gwoli prawdy – zamienilibyśmy to wszystko na choćby jeden celny strzał, taki nie do obrony. Szkoda, że Piątek „skradł” mu asystę w drugiej odsłonie.
Przemysław FRANKOWSKI (45 minut) – 5
Bardzo aktywny i kipiący determinacją. Austriacy wiedzieli jednak dokładnie, jak „czytać” jego grę.
Krzysztof PIĄTEK (31 minut) – 8
Na kinowym ekranie wygadałoby to tak: człowiek w czarnych rękawiczkach odbiera kartkę ze wskazaniem celu i daty zlecenia. W kolejnej scenie wyrasta jak spod ziemi i wykonuje egzekucję. Tak było wczoraj, tyle że zamiast otoczki sensacyjnej mieliśmy czysto sportową. Zawodnik o mentalności bezwzględnego kilera okazał się bezcenny – otworzył nam kwalifikacyjną batalię wiedeńskim skalpem.
Michał PAZDAN (2 minuty) – niesklas. *
* zmiana w doliczonym czasie gry