IV liga śląska. Coraz mniej złudzeń

 

W rozgrywkach wojewódzkich – od IV ligi w dół, a także zmaganiach juniorskich – już praktycznie nikt nie łudzi się, że sezon da się jeszcze dokończyć, skoro nie zdążyła nawet wystartować runda wiosenna. – Przeprowadzamy konsultacje społeczne, wsłuchujemy się w głos klubów, w myśl zasady „nic o nas bez nas” – mówi Henryk Kula, prezes Śląskiego ZPN.

Pytanie, co z tym niedokończonym sezonem zrobić? Anulować? Wyłonić beniaminków i spadkowiczów? A może tylko beniaminków? Bardzo możliwe, że wojewódzkie związki nie będą tu miały wolnej ręki, a zasady odgórnie regulować będzie specjalna uchwała PZPN.

Zdrowie na pierwszym miejscu

Śląski ZPN jest w o tyle specyficznej sytuacji, że jako jeden z czterech okręgów – obok Mazowsza, Małopolski i Dolnego Śląska – posiada dwie grupy IV ligi, a szczebel wyżej miejsce dla beniaminka jest tylko jedno.

Wyłaniał go zawsze czerwcowy baraż. Gdyby dziś zakończył się sezon, jego uczestnikami byłyby – liderujący w swych grupach na półmetku – Szombierki Bytom oraz LKS Goczałkowice.

– Nie ode mnie to zależy, ale widzę to tak: albo uznajemy sezon za niebyły, albo gramy baraż przed nowym sezonem, albo wybieramy trzecią wersję, promując tego lidera, który zdobył większą liczbę punktów. My mamy ich 33, a Goczałkowice o 2 mniej – mówi Tomasz Buczyk, prezes Szombierek.
Ze spokojem do tematu podchodzą w Goczałkowicach.

– Baraż przed kolejnym sezonem byłby jakąś opcją. Drużyny byłyby w miarę przygotowane, więc pod tym względem to sensowne. Problem polegałby na tym, że zespół, który by nie awansował, zacząłby znowu w IV lidze, a na pewno zarówno my, jak i Szombierki, budowalibyśmy skład na III ligę – zaznacza Damian Baron, grający trener LKS-u.

Prezes Szombierek: – W lipcu czy sierpniu, przed startem nowego sezonu, albo przygotowywalibyśmy się na III ligę, albo na IV i… awans. Anulowanie tego sezonu byłoby dla nas pod pewnymi względami przykrą wiadomością, ale zdrowie jest na pierwszym miejscu. Gdyby coś miało się stać, to wolę zacząć sezon od nowa, gdy sytuacja w kraju będzie już spokojniejsza.

Nadzieja na wyrozumiałość

„Zieloni” niezmiennie mają swoje ambicje, choć czas pandemii już boleśnie ich dotknął. W ubiegłym roku, późną jesienią, mistrzowie Polski z 1980 roku pochwalili się, że po wieloletniej walce spłacili wszystkie długi. Teraz batalia o byt zaczyna się od nowa.

– Z kasą będzie problem. Już nie mamy jarmarku, a umowa z PEC została zredukowana o połowę, mamy już zresztą aneks. W marcu mieliśmy przychody 70 procent niższe niż zwykle. Dlatego nie chcemy niczego robić na siłę. Nie po to wyciągałem klub z długów, by znowu się w nie pakować.

Mówiłem prezesowi Kuli, że dobrze byłoby, gdyby decyzje o tym, co dalej z rozgrywkami, były podjęte do końca marca. Wtedy już od 1 kwietnia można by zacząć układać rzeczywistość na nowo, w niektórych przypadkach wręczać wypowiedzenia.

Piłkarzom – część jest na kontraktach, część na umowach o amatorskie uprawianie piłki nożnej – na razie niczego nie ucinaliśmy. Mam nadzieję, że w razie czego okażą się wyrozumiali – podkreśla Tomasz Buczyk.

O tym układaniu rzeczywistości na nowo trzeba już myśleć znacznie poważniej niż o dogrywaniu sezonu. Mało kto ma jeszcze cień nadziei na to, że runda wiosenna może się odbyć. Z pierwszych kilkunastu klubów zapytanych przez Śląski ZPN, tylko jeden opowiedział się za tym, by nie kończyć sezonu, a jeszcze wstrzymać się z decyzją.

– Jeszcze bym chwilę poczekał – mówi trener zespołu z Goczałkowic. – Zaczął się kwiecień, może gdyby w maju się ruszyło… Wiemy jednak, że dla większości drużyn na tym poziomie nieustanne granie rytmem środa-sobota byłoby niewykonalne. My akurat kadrę mamy dość szeroką, bylibyśmy w stanie rozegrać taki dwumiesięczny maraton, ale z pokorą przyjmiemy każdą decyzję; nawet tę o anulowaniu sezonu. Oczywiście, żal byłoby 1. miejsca, ale trzeba będzie wziąć to na klatę i walczyć dalej.

Najrozsądniej: anulować!

– Nie wyobrażam sobie grać rytmem środa-sobota. O tym fajnie się komuś gada, gdy siedzi w fotelu – zaznacza Dariusz Dwojak, szkoleniowiec Dramy Zbrosławice.

To przedostatni zespół tabeli I grupy IV ligi śląskiej, który zimą solidnie się wzmocnił, mając nadzieję na wyskoczenie ponad 14. pozycję i utrzymanie. Jeśli w niższych klasach wybrano by wariant zakończenia sezonu ze spadkami i awansami, najbardziej poszkodowane byłyby drużyny dziś plasujące się pod „kreską”.

– Gdybym zajmował dziś miejsce w środku tabeli, to zdanie miałbym niezmienne: jeśli w sezonie rozgrywa się 15 spotkań, to nie można zarządzać spadków i awansów! Wiosną nie rozegraliśmy nic. Jeśli – jak w ekstraklasie, I czy II lidze – coś by ruszyło, to podstawy do wyłaniania beniaminków i spadkowiczów by były. Ktoś mógłby rzec: „Sorry, mieliście szansę, mogliście coś odrobić”. Ale tak, myśmy tej szansy nie mieli.

Skoro dziś nie ma możliwości dokończenia sezonu, to trzeba go anulować! Albo wyłonić tylko mistrza, ale wtedy pretensje mogliby mieć wiceliderzy czy zespoły z trzecich miejsc. Dlatego powtórzę, że najzdrowiej byłoby anulować sezon – przekonuje trener Dramy. Komunikatów Śląskiego ZPN można się spodziewać nawet w najbliższej przyszłości.

 

Na zdjęciu: Jesienią piłkarze Szombierek przysporzyli sobie i kibicom sporo radości. Dziś mogą tylko liczyć, że ten sezon nie pójdzie na marne.