Jagiellonia Białystok. Wypaleni srebrem

 

Za Jagiellonią najsłabsza jesień od czterech lat. Drużynę, która trzy poprzednie sezony kończyła ze srebrem na szyi – w dwóch przypadkach było ono ligowe, a raz pucharowe – doświadczył w minionej rundzie syndrom wypalenia.

Nie udało się wzniecić ognia po rozczarowującym wiosennym finiszu, kiedy to białostoczanie walczyli o Puchar Polski i awans do europejskich kwalifikacji, a zostali z niczym, co mocno zachwiało trenerskim stołkiem Ireneusza Mamrota, ale jeszcze nie na tyle, by całkowicie go przewrócić.

O ile sam początek sezonu mógł utwierdzić Cezarego Kuleszę i resztę podlaskich decydentów w przekonaniu, że postąpili słusznie, o tyle potem było już tylko gorzej.

Po dziewięciu kolejkach „Jaga” miała na koncie tylko jedną porażkę, zdarzyła jej się też seria trzech zwycięstw. Wszystko zaczęło sypać się od pucharowej wyprawy do Krakowa. Cracovia, dowodzona przez Michała Probierza, co zawsze w tych konfrontacjach będzie smaczkiem, rozbiła białostoczan 4:2. Od tamtej pory coś się posypało. Zamiast regularności – była chimeryczność, o stężeniu chyba najwyższym spośród całego ekstraklasowego towarzystwa.

Praktycznie każde zwycięstwo było kwitowane wtrąconym zdaniem o uratowaniu posady przez Mamrota. Tak naprawdę jednak wyrok zapadł, a kwestią czasu było tylko jego wykonanie.

Wytrzymał do grudnia, przelało się po porażkach z Rakowem Częstochowa i Zagłębiem Lubin, które podczas wieloletniej kadencji szkoleniowca w Głogowie zawsze mogło uchodzić dla niego za „starszego brata”. Taki los… Po blisko 2,5-rocznych rządach Mamrota, na dwie ostatnie kolejki AD 2019, zespół awaryjnie objął ten, który zapewne kiedyś uczyni to już pełnoprawnie, czyli Rafał Grzyb.

Niczego to oczywiście nie zmieniło – pod wodzą wieloletniego pomocnika zespołu, a obecnie członka sztabu szkoleniowego, „Jaga” najpierw rozbiła targaną problemami pensjowymi Lechię, by następnie wysoko polec w Zabrzu. To sprawiło, że nowy rok powitała jako przedstawiciel dolnej ósemki, ale fakt, że ją otwiera, w połączeniu z nie tak znaczną stratą nawet do podium nadal pozwala definiować ambitne cele.

Ostatni gwizdek rundy nie oznaczał rzecz jasna dla kibiców na Podlasiu końca emocji. Rękę na pulsie musieli trzymać nawet w święta, nasłuchując doniesień z frontu poszukiwań następcy Ireneusza Mamrota. W multinacjonalny konglomerat, tworzony wcześniej w szatni Jagiellonii przez przedstawicieli 10 narodowości, wkracza przedstawiciel narodowości jedenastej, czyli Iwajło Petew. Bułgar to dopiero trzeci zagraniczny szkoleniowiec w historii Jagiellonii, choć jednego z tych dwóch – Jurija Szatałowa, tak silnie związanego z Polską – aż trudno za pełnoprawnego obcokrajowca traktować.

Wybór Petewa był zgoła nieoczywisty, choć może on pochwalić się nawet prowadzeniem zespołu w Champions League (Dinamo Zagrzeb), w czym na polskim rynku dorównuje mu obecnie tylko Jacek Magiera. A jeszcze ciekawiej niż po ogłoszeniu tej nominacji zrobiło się, gdy prezes Kulesza zdradził skład reszty wyścigu o posadę, formowany przez Pavla Vrbę i Svena-Gorana Erikssona, który zdążył już nawet ustalić warunki kontraktu. Były selekcjoner Synów Albionu na Podlasiu… To by dopiero się klikało!

 

Wojciech Chałupczak

PLUS

Młodzieżowcy

Patryk Klimala i Bartosz Bida nie grali z konieczności, wypełniając tylko obowiązki młodzieżowca. Obaj stanowili dla Jagiellonii wartość dodaną, udowadniając, jak dobrą kuźnią dla białostockiego klubu są Wigry Suwałki, gdzie wcześniej przebywali na wypożyczeniach. Klimala zdobył 7 bramek, Bida – w swojej debiutanckiej rundzie w ekstraklasie – dorzucił 3. Obaj stanowią dziś najatrakcyjniejsze dla klubu aktywa do upłynnienia na transferowym rynku.

MINUS

Serb bez ognia

Na papierze ruch ten wyglądał więcej niż przyzwoicie. Latem Ognjen Mudrinski trafił do Białegostoku jako napastnik, który zdobył 18 bramek w poprzednim sezonie serbskiej elity. Na Podlasiu 28-letni Serb jednak nie odpalił. 1 gol, 12 występów – i tylko 4 od pierwszej minuty. Nie całkiem tak to miało wyglądać.

STRZELCY (31): 11 – Imaz, 7 – Klimala, 3 – Bida, 2 – Camara, Romanczuk, Runje, 1 – Kwiecień, Mudrinski, Przikryl; samobójcza – Danch (Arka).

Na zdjęciu: Jesus Imaz był w minionej rundzie czołowym zawodnikiem Jagiellonii. Hiszpan ściągnięty przed rokiem z Wisły Kraków zdobył aż 11 bramek.