Jak na strzelnicy

Już dawno biało-czerwoni nie zdobywali goli z taką łatwością, ale rywale wyraźnie im ustępowali.


Polscy hokeiści w dwóch meczach turnieju o Puchar Trójmorza zaprezentowali się całkiem przyzwoicie z rywalami, z którymi przyjdzie im, miejmy nadzieję, rywalizować w mistrzostwach świata Dywizji IB. Trenerzy Estonii i Litwy potraktowali tę imprezę wybitnie szkoleniowo i przyjechali do Katowic w mocno odmłodzonych składach. Nasz sztab szkoleniowy podczas potyczek na „Jantorze” miał okazję doskonalić schematy gry oraz przewagi i osłabienia. Prawdziwym wyzwaniem jednak będzie środowe spotkanie z reprezentacją Łotwy U-23, wspieraną grupą bardziej doświadczonych zawodników.

Dobre i złe

W inauguracyjnym spotkaniu z Estonią szybko się okazało, że oba zespoły dzieli różnica klasy i łatwo można było wskazać zwycięzcę. Biało-czerwoni 3 razy wykorzystali przewagę, a pierwszy gol Christiana Mroczkowsiego od razu pozwolił nabrać naszym zawodnikom pewności siebie. Oczywiście, że zwycięstwo mogło być bardziej okazałe, ale na przeszkodzie stanęła II tercja niezbyt dobra w wykonaniu naszej drużyny. Przede wszystkim nie można sobie pozwolić na brak koncentracji oraz nonszalancję. Te dwa elementy sprawiły, że Ondrej Raszka nie zachował czystego konta, choć miał wszelkie dane.

– Niepotrzebne kary zakłóciły rytm gry i stąd się wzięła taka postawa – tłumaczył po meczu trener Robert Kalaber.

– Na krótkim zgrupowaniu przed turniejem solidnie pracowaliśmy nad schematami gry jakie mają obowiązywać w naszej drużynie. I w tym meczu pokazaliśmy już wiele dobrych zagrań, ale turniej jest okazją, by je nadal doskonalić.

Nieźle wyglądała współpraca w poszczególnych formacjach. „Tyski” atak z Flipem Komorskim jako centrem oraz skrzydłowymi Christianem Mroczkowskim i Szymonem Marcem popisał się 3 trafieniami. Paweł Zygmunt, mając w roli środkowego Grzegorza Pasiuta oraz jako skrzydłowego Patryka Wronkę, zaliczył 2 pierwsze gole w 6. występie w reprezentacji. Ponadto efektownego gola uzyskał Mateusz Bryk, jeden z czołowych defensorów minionego sezonu ligowego.

Biało-czerwoni z Estończykami mieli okazję przećwiczyć grę w podwójnym osłabieniu, bowiem bronili się przez 72 sek. i wyszli z opresji obronną ręką. Dominacja Polaków nie podlegała dyskusji i w ostatniej odsłonie mogli się pokusić o kolejne trafienia. Przewyższali rywali nie tylko umiejętnościami technicznymi, ale również przygotowaniem fizycznym.

– Spodziewaliśmy się walki i tak też było, ale byliśmy wyraźnie lepsi od swoich rywali – mówił kapitan reprezentacji, Bartosz Ciura.

– Wiele akcji było ciekawych i nam wychodziło. Jednak zdarzały się słabsze okresy, zwłaszcza w osłabieniu. Mamy w naszej grze jeszcze sporo do poprawy, bo przecież podczas turnieju kwalifikacji olimpijskiej przyjdzie nam się zmierzyć ze znacznie silniejszymi rywalami.

Mocne uderzenie

Przed drugim spotkaniem trener Kalaber dokonał kilka zmian, ale to wcześniej było zaplanowane. Między słupkami stanął Michał Kieler, który niebawem zostanie ojcem. Bramkarz JKH GKS-u długo zachowywał czyste konto, ale w końcu stracił gola zaledwie na 26 sek. przed końcem spotkania. To był wynik rozluźnienia i pewnej dekoncentracji jego kolegów, którzy dopuścili rywala bezpośrednio przed bramkę.

Litwini przyjechali „młodzieżowo” i spodziewaliśmy, że przewaga będzie po stronie biało-czerwonych. Po 20 min utrzymywał się wynik bezbramkowy, ale to był efekt dobrej postawy Simasa Baltrunasa. Jednak litewski golkiper pełne ręce roboty miał w II odsłonie, bo zaczęło się od 2 trafień Pawła Zygmunta. Kryniczanin, na co dzień występujący w Litwinowie, w kolejnym sezonie poczynił postęp i w ataku z Pasiutem oraz Wronką czuje się jak ryba w wodzie.

– Gdy ma się takich partnerów, to trudno nie trafiać do pustej bramki – śmiał się od ucha do ucha wychowanek KTH Krynica, który potrafił zrewanżować się swojemu środkowemu i asystował przy jego trafieniu. Pasiut był niewątpliwie centralną postacią i „ustrzelił” hat trick. W pełni zasłużenie otrzymał nagrodę MVP, ale zaraz po jej utrzymaniu wręczył ją… Olafowi Bizackiemu. Tyski defensor debiutował w reprezentacji i w 39 min po podaniu Pasiuta popisał się niezwykle precyzyjnym uderzeniem. To miły gest doświadczonego napastnika i ukłon w stronę debiutanta. Bizacki, choć ustępuje warunkami fizycznymi kolegom i rywalom, imponuje dobrym przygotowaniem fizycznym i przeglądem sytuacji.

– Przeciwnik walczył tylko w I tercji, a potem już mieliśmy zdecydowanie więcej swobody i stąd też strzeliliśmy sporo goli – powiedział słowacki szkoleniowiec biało-czerwonych.

– Trochę mnie zabolało, że na 26 sek. przed końcem tracimy bramkę w takich okolicznościach, a przecież bramkarz też ma swoje statystyki i koledzy powinni mu pomóc.

Szkoda, że ten mecz zakończył się dwoma kontuzjami. Oskar Jaśkiewicz, defensor z Nowego Targu, nabawił się urazu barku i to leczy się dość długo. Z kolei Martin Przygodzki gdy strzelał gola, został uderzony w rękę i również będzie musiał jakiś czas pauzować.


Liczba

53

STRZAŁY oddali nasi hokeiści; rywale zrewanżowali się zalewie 14 uderzeniami.


POLSKA – ESTONIA 6:1 (2:0, 1:1, 3:0)

1:0 – Mroczkowski – Michalski (1:35, w przewadze), 2:0 – Komorski – Mroczkowski (12:23), 3:0 – Zygmunt – Pasiut – Jaśkiewicz (39:39, w przewadze), 3:1 – Linde – Aleksandrow (39:51), 4:1 – Bryk – Górny – Paś (41:53, w przewadze), 5:1 – Zygmunt – Wronka – Ciura (47:07), 6:1 – Komorski – Marzec (53:04).

Sędziowali: Laurynas Stepankevicius (Litwa) i Tomasz Radzik – Dariusz Pobożniak i Andrzej Nenko.

POLSKA: Raszka; Górny – Bryk, Jaśkiewicz – Ciura (2), Kostek (2) – Wanacki, Horzelski – Michałowski; Paś – Sawicki – Urbanowicz (2), Zygmunt – Pasiut – Wronka, Mroczkowski – Komorski (2) – Marzec, Jeziorski – Starzyński (2) – Michalski. Trener Robert KALABER.

ESTONIA: Kołossow; Stecki – Slessarewski (2), Kookmaa – Anufrijew, Laosma (2) – Marder, Rozinko – Kudewiita (2); Vitanen – Wasjonkin – Gornostajew, Linde – Hast (2) – Aleksandrow, Jurgens – Swartbro (2) – Kiik, Kiriłow – Lodeikin – Puzakow. Trener Jussi TUPAMAEKI.

Kary: Polska – 10 min, Estonia – 10 min.


POLSKA – LITWA 8:1 (0:0, 6:0, 2:1)

1:0 – Zygmunt – Pasiut – Wronka (21:22), 2:0 – Zygmunt – Wronka – Pasiut (24:23), 3:0 – Przygodzki – Mroczkowski – Bizacki (24:52), 4:0 – Wałęga – Jeziorski – Michalski (25:29), 5:0 – Pasiut – Ciura – Wronka (32:13, w przewadze), 6:0 – Bizacki – Wronka – Pasiut (38:33, 4 na 3), 7:0 – Pasiut – Bizacki – Wronka (43:33), 8:0 – Pasiut – Zygmunt – Wronka (54:35), 8:1 – Bendzius – Cizas – Cetvertak (59:34).

Sędziowali: Michała Baca – Laurynas Stepankevicius (Litwa) – Mateusz Bucki i Dariusz Pobożniak.

POLSKA: Kieler; Górny – Bryk (2), Jaśkiewicz – Ciura, Kostek – Bizacki, Kamieniew – Horzelski; Kapica – Paś (2) – Urbanowicz, Zygmunt – Pasiut – Wronka, Mroczkowski – Komorski (4) – Przygodzki, Michalski – Wałęga – Jeziorski. Trener Robert KALABER.

LITWA: Baltrunas (40:01. Pawliukow); Gusevas – Rusevicius, Janusonis – Cypas (2), Jasinevicius (2) – Bacevicius (2), Mikalauskas – Silinas; Kaleinikovas – Grinius – Bosas, Cetvertak – Cizas (4) – Bendzius, Mukovoz (2) – Binkulis – Noreika (2), Mazulis (2) – Kuzminow (2) – Marcinkevicius. Trener Arunas ALEINIKOVAS.

Kary: Polska – 8 min, Litwa – 18 min.

1. Polska 2 6 14:2

2. Łotwa 1 3 5:0

3. Estonia 1 0 1:6

4. Litwa 2 0 1:13

W środę grają: Litwa – Estonia (13.30), Polska – Estonia (17.00).


Na zdjęciu: Grzegorz Pasiut w meczu z Litwinami popisał się hat trickiem oraz 3 asystami.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus