Janusz Paterman: Wrzucamy trzeci bieg!

MACIEJ GRYGIERCZYK: Kamień spadł z serca po decyzji radnych?

JANUSZ PATERMAN: – Nie ma co ukrywać. To taka kropka nad „i” w odniesieniu do tego, co działo się przez ostatni rok. Były zawirowania wokół sytuacji Ruchu, wokół naszego układu sądowego z wierzycielami. Nie brakowało niepewności, to nie była „zero-jedynkowa” sprawa. To niemalże cud, że przekonaliśmy ponad 200 wierzycieli, by zagłosowali za układem. Nie było to proste, ale się udało.

W czwartek z kolei radni wywiązali się z tego, co rok temu wspólnie z miastem postanowiliśmy. Wtedy musieliśmy podjąć męską decyzję, czy ratujemy klub. Potrzebowaliśmy 16 milionów. Podzieliliśmy to na dwóch graczy, którzy chcieli się zaangażować, a jednym z nich było miasto. Wiem, że sytuacja ta dla niektórych radnych mogła być trudna. Nie jest łatwo pojąć, że trzeba przekazać Ruchowi kolejne środki.

Szanuję każdą opinię, zarówno tę za, jak i przeciw. Musimy też jednak zrozumieć, że jeśli podejmujemy bardzo ważne decyzje o przyszłości klubu – wielkiego klubu – to potem trzeba wziąć odpowiedzialność za wszelkie deklaracje. Ze strony miasta ta deklaracja padła. Było jasno powiedziane, że jeśli my zaangażujemy środki, to miasto – również.

 

Radny Marek Kopel pytał, czy środki wyłożone przez podmioty prywatne zostały spółce przekazane czy pożyczone.

JANUSZ PATERMAN: – To nie są pożyczki. Środki zostały włożone do spółki i skonwertowane na akcje, dlatego nie zostaną teraz „wypompowane” na zasadzie zwrotów pożyczek. Prywatny kapitał zaangażował się na poziomie 12 milionów złotych.

 

Radny Waldemar Kołodziej zaapelował, by Ruch nie przychodził już w tym roku do miasta po pieniądze. Odbiera pan to spokojnie?

JANUSZ PATERMAN: – Raczej tego nie zakładamy. Uprawomocnił się nasz sądowy układ z wierzycielami. Teraz jest czas na wprowadzenie inwestorów, którzy deklarowali że wejdą do spółki. Czas na sponsorów. Podmioty powoływały się dotąd na to, że nie są w stanie nas jeszcze wesprzeć, bo układ jest nieprawomocny, a sytuacja niepewna.

Dziś jest już inaczej, dlatego – tak jak w aucie – wrzucamy trzeci bieg i przyspieszamy. Pora na pozyskanie kapitału ze źródeł, które deklarowały wcześniej, że po uprawomocnieniu się układu nas wesprą. Ale nie zapominajmy, że miasto i prywatny kapitał, który zaangażował się w Ruch w ostatnim roku, są współodpowiedzialne za spółkę i wspólnie muszą się w nią angażować na wypadek różnych nieprzewidzianych okoliczności.

 

Ile tych podmiotów jest?

JANUSZ PATERMAN: – Wiele drobnych i trzy poważniejsze. Możemy na nie liczyć. Myślę, że nikt się z nich nie wycofa i będzie spełnione to, co wcześniej zostało zadeklarowane.

 

To kwestia jakiego czasu? Dwóch tygodni? Miesiąca?

JANUSZ PATERMAN: – Spokojnie. Procedury przetargowe w dużych spółkach trochę trwają. Ich rady nadzorcze muszą wyrazić zgody. To ściśle określone przepisami. To kwestia miesiąca, może dwóch, gdy powinno się to wszystko ziścić. Z jednym z tych „graczy” spotykam się już w przyszłym tygodniu i wierzę, że w ciągu kilkunastu dni będziemy mogli ogłosić podpisanie pierwszej umowy.

 

W grudniu na sesji rady miasta padło zdanie, że Ruch doczeka się sponsora o wsparciu na ekstraklasowym poziomie.

JANUSZ PATERMAN: – Podtrzymuję te słowa. Dokumenty są złożone, procedury z naszej strony zostały zrealizowane. Najważniejsze, że stało się to, co było niezbędne do pomyślnego doprowadzenia tej sprawy do końca, czyli uprawomocnienie układu.

 

Coś „zadzieje” się wreszcie na koszulkach piłkarzy?

JANUSZ PATERMAN: – Myślę, że tak, ale też spójrzmy w kalendarz. Za niedługo maj. Mówimy więc raczej w tym kontekście już o przyszłym sezonie. Dodam, że w przyszłym tygodniu czeka mnie spotkanie z inwestorem z zewnątrz, spoza naszego kraju. Mamy dwa takie podmioty, które po uprawomocnieniu układu same się do nas zgłosiły. Będziemy prowadzili rozmowy o współpracy; na jakiej płaszczyźnie ma być prowadzona i jak głęboko te firmy chcą zaangażować się w Ruch.

 

Z jakich krajów?

JANUSZ PATERMAN: – Wolałbym nie zdradzać. Jedna jest z kraju europejskiego, druga – spoza Europy.

 

Co z Pepsi?

JANUSZ PATERMAN: – Rozmawiamy i to nawet o wsparciu na poziomie wyższym niż pierwotnie w kontekście tego sponsora zakładaliśmy. W przypadku Pepsi może już w ciągu tygodnia czy dwóch też dojdzie do podpisania umowy.

 

Może pan zadeklarować, że w tym momencie żaden z zawodników nie jest uprawniony – na mocy zaległości w wypłatach – do rozwiązania kontraktu z winy klubu?

JANUSZ PATERMAN: – Nie ma takiej opcji i wszelkie opinie to głoszące nie są prawdziwe. Jasne, że z różnych względów zdarzały nam się poślizgi. Dlatego też tak ważna była dla nas czwartkowa sesja rady miasta. Pieniądze z miasta miały być „wpompowane” do spółki wcześniej, podobnie jak wcześniej uprawomocniony miał być układ.

Stało się to jednak dopiero teraz i dlatego cała ta „machina” związana z pozyskaniem sponsorów przesunęła się czasowo. To jest pewien problem, ale mogę zapewnić, że w kontekście pensji naszych pracowników jesteśmy na bieżąco. W kontekście pensji piłkarzy – prawie, ale w najbliższym czasie i to nadrobimy. Poukładaliśmy te finanse, mimo że nie jest łatwo.

 

Jak bardzo kluczowe dla przyszłości Ruchu jest utrzymanie w pierwszej lidze?

JANUSZ PATERMAN: – Nie zakładamy rzecz jasna scenariusza drugoligowego, ale to piłka i ona uczy pokory. Dobrym sygnałem jest to, co teraz zaczyna dziać się na boisku. Drużyna prezentuje się już inaczej. Broń Boże nie mam zamiaru mówić źle o trenerze Juanie Ramonie Rochy, ale widać, że zespół jest teraz trochę inaczej nastawiony, bardziej przystosowany do warunków pierwszoligowych.

Wiemy, że inaczej gra się tu, a inaczej – w ekstraklasie czy w szpicy lig europejskich, do czego przyzwyczajony był trener Rocha. Tu mecze wygrywa się często ambicją, wolą walki, sama technika nie wystarczy. Zaczyna dziać się coś pozytywnego. Trener Fornalak jest na dobrej drodze, by to wypaliło. Zostało nam jeszcze dziesięć meczów. Będziemy walczyć do końca.

 

Na ile w ustach prezesa i trenera słowa „nie ma planu B” są frazesem, a na ile – będąc przez cały sezon na ostatnim miejscu – trzeba się liczyć ze spadkiem i już teraz podejmować działania w kontekście budowy zespołu na drugą ligę?

JANUSZ PATERMAN: – Nie zakładamy, że ten skład nam się rozpadnie. Absolutnie! Nie jest też tak, że nie wiemy, co mamy robić. Zaczynamy grać młodszymi. W ostatnich meczach na boisku pojawili się Kamil Słoma i Artur Balicki, w pierwszym składzie wybiega Mateusz Bogusz.

Zimą pozyskaliśmy trzech zawodników. To są ruchy mające na celu zbudowanie mocnej drużyny. Gdyby, nie daj Bóg, doszło do degradacji, to nie mamy zamiaru tego kapitału rozproszyć, tylko go utrzymać. Wrócić od razu do pierwszej ligi, a potem zaatakować ekstraklasę. Nie jest tak, że jeśli coś się w tym sezonie „wysypie”, to powiemy, że się poddajemy. W drużynie już teraz są pewne przetasowania.

Grają ludzie, którzy są przyszłością. Chcemy stawiać na nich, jako priorytet stawiając sobie utrzymanie, do którego wspólnie musimy dążyć.

 

Zapowiadaliście odwołanie się od kary pięciu meczów wyjazdowych dla waszych kibiców po derbach w Tychach.

JANUSZ PATERMAN: – Zapowiadaliśmy, ale po analizie prawnej uznaliśmy, że nie ma punktu zaczepienia, a nie mamy zamiaru prowadzić polemiki, wpłacając przy tym różne manipulacyjne opłaty. Nasi kibice ani nie odpalili rac, ani nie doszło do żadnych ekstremalnych sytuacji. Uważam, że nie zasłużyli na karę pięciu meczów zakazu.

 

Bardzo zawiódł pana Vilim Posinković?

JANUSZ PATERMAN: – Posinković jest bardzo zdolny piłkarsko i tych, którzy znają się na futbolu, nie muszę chyba przekonywać, że ma talent. Potrafi grać, ale nie potrafi opanować pewnych przyzwyczajeń. W klubie nie ma miejsca dla ludzi, którzy energię zostawiają nie tylko na boisku, ale też w innych miejscach. Szkoda, że tacy piłkarze, jak Vilim mają taką karierę, zamiast czegoś więcej.

Musimy patrzeć przez pryzmat reszty szatni. Każdy dla każdego, jeden dla drugiego powinien być przykładem. Nie ma miejsca dla indywidualistów, którym się nie chce czy którzy nie są w stanie biegać, bo mają inne priorytety. Jeśli wchodzisz na boisko, to ma się „lać pot i krew”. Do tego będę dążył. Powtarzam, że pierwszej ligi nie wygrywa się techniką, a przede wszystkim ambicją. Piłkarze udowodnili to w środę z Chojniczanką.

 

Dariusz Fornalak rozpoczął swoją misję od dwóch domowych remisów.

JANUSZ PATERMAN: – Potrzebujemy punktów, dlatego nie jest to superzadowalająca sytuacja. Wręcz odwrotnie. Jeśli jednak nie potrafisz wygrać, to przynajmniej zremisuj, a tego nam dotąd brakowało. Wierzę, że trener Fornalak sobie poradzi. To człowiek zdecydowany. Wie, o co chodzi. Mecz z Chojniczanką nie był przypadkiem, a konsekwencją pracy jego i sztabu szkoleniowego, który sam sobie wybrał. Czekamy na wyniki.

 

W odróżnieniu od poprzednika, trener Fornalak zna śląskie środowisko. To może być przydatne przy kompletowaniu składu w razie czarnego scenariusza i drugiej ligi?

JANUSZ PATERMAN: – W razie planu „B” na pewno nas nie zostawi, bo to jest zapisane w kontrakcie. Nie będziemy mieli zamiaru zmieniać trenera po kilku meczach. Nie jest tak, że zwalnialiśmy trenerów jak leci. Kolejny raz wyjaśniam: nie jest prawdą, że pozbyłem się Waldka Fornalika, z którym jestem w dobrych relacjach. Jako jedyny po spłacie zaległości zadzwonił do mnie i powiedział: „Bardzo dziękuję, że wywiązałeś się w terminie, że do końca marca dostałem wszystkie pieniądze, które zadeklarowałeś”.

Nigdy nie pozbyłbym się trenera, którego uważam za jednego z najlepszych, z jakim kiedykolwiek przyszło mi współpracować. Niestety, rok temu podjął inną decyzję, którą szanuję. Szatnia wtedy się rozjechała, nie miał już na nią wpływu, a ja byłem w klubie za krótko, by wszystkich do siebie przekonać. Niech nikt jednak nie wmawia opinii publicznej, że pozbyłem się trenera Fornalika. To bzdura.