Jarosław Krzywański: Musimy pozbierać się do kupy

Rozmowa z doktorem Jarosławem Krzywańskim, wiceprzewodniczącym Komisji Medycznej Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Niektórzy eksperci z zakresu medycyny już teraz wyrażają duże wątpliwości co szans na organizację igrzysk w Tokio w podanym jako ostateczny terminie, czyli 23 lipca – 8 sierpnia 2021 roku. Pan należy do grona optymistów czy pesymistów?

Jarosław KRZYWAŃSKI: – Jestem w grupie osób przede wszystkim analizujących sytuację. Raczej patrzę pesymistycznie na rychły powrót sportu w wydaniu z pełnymi trybunami. Ale czy aż tak pesymistycznie, że przez ponad rok się z tą pandemią nie uporamy? Bliżej mi do poglądu, iż jednak ten wirus będzie naturalnie słabł i nie będzie już zdolny zarażać tak dużej populacji. Myślę więc, że sytuacja będzie w miarę stabilna. Ale czy na tyle, by do Azji mogło się udać kilka milionów osób – kibiców, sportowców, trenerów i dziennikarzy – to dobre pytanie. Został jeszcze nieco ponad rok i mimo wszystko chciałbym pozostać optymistą, bo nie wyobrażam sobie drugiego roku bez sportu. Można bowiem powiedzieć, że ten jest już w zasadzie stracony. Nie ma dyscypliny, która by zakończyła sezon bez strat, a niektóre nawet go nie zaczęły.

Spodziewa się pan, że w tym roku w większości sportów może nie być już żadnych zawodów międzynarodowych?

Jarosław KRZYWAŃSKI: – Jeśli jesienią odbędą się jakiekolwiek imprezy typu Puchar Świata, w jakiejkolwiek dyscyplinie, czy Diamentowa Liga, to będzie sukces. To będzie nas uczyło wielu rzeczy – tego, jak ewentualnie przygotowywać się do igrzysk. Być może przeprowadzić należałoby je w trochę innej formule, być może… Ale nie, nie umiem sobie wyobrazić igrzysk bez kibiców. Chyba jeszcze trochę za wcześnie na szczegółowe oceny w sprawie zmagań olimpijskich w Tokio.

Wydaje się, że teraz słowo-klucz to „szczepionka”.

Jarosław KRZYWAŃSKI: – Tak, ale to, że prace nad jej wynalezieniem się toczą, nie oznacza jeszcze, że nastąpi to wkrótce i że będzie ona skuteczna. Musi spełniać założenia wytworzenia odporności trwałej i chronić, a zrealizowanie tego jeszcze trochę potrwa. Dziś wydaje mi się, że mamy inne problemy niż myślenie o tym, co będzie za ponad 12 miesięcy. My się teraz musimy w ogóle pozbierać do kupy.

Ale uważa pan, że bez tej szczepionki jest możliwe zorganizowanie igrzysk latem 2021 roku?

Jarosław KRZYWAŃSKI: – Na takie pytanie nikt chyba teraz nie odpowie, a jeśli odpowie, to będzie strzelał. Na pewno jesień będzie kluczowa, bo jeśli będzie druga fala epidemii, i to tak samo ciężka jak pierwsza, to wtedy już mamy poważny problem. Poczekajmy więc jeszcze z takimi tezami. Gdy w lutym lub marcu wyrażaliśmy obawy co do szans na igrzyska tego lata, to niektórzy mieli pretensje, że za wcześnie je wyraziliśmy, ale niestety, okazało się, że były uzasadnione. I tak decyzja o ich przełożeniu została podjęta bardzo późno. Przez długi czas czekaliśmy, a MKOl mimo wszystko podkreślał, że mogą się one odbyć w tym roku. Tymczasem teraz pojawiają się już głosy, że z przeprowadzeniem ich za rok może być problem. Poczekajmy, na razie to takie trochę wróżenie z fusów i gdybanie.

MKOl właściwie chciał zwlekać jeszcze dłużej, ale przyśpieszył decyzję pod wpływem presji ze strony środowiska sportowego…

Jarosław KRZYWAŃSKI: – Nadzieja umiera ostatnia. Trudno się też dziwić wstrzemięźliwości w decyzjach. To impreza czterolecia, cały świat się szykuje, Japonia przygotowywała się osiem lat. To dramatyczna decyzja dla wszystkich, w grę wchodziły życiowe plany, zamknięcia sportowych karier oraz pieniądze. Ale żyjemy, powoli wracamy i mam nadzieję, że powoli będziemy się jakoś odbudowywać.

Pierwszym krokiem w tym kierunku w sporcie będzie otwarcie 4 maja boisk i miejsc uprawiania sportu na otwartej przestrzeni i pięć dni później obiektów Centralnego Ośrodka Sportu w Spale i Wałczu. Podobno w przypadku tej drugiej opcji rośnie grupa sportowców, którzy mimo wcześniejszych chęci rezygnują…

Jarosław KRZYWAŃSKI: – Przede wszystkim wiedzą już, że tego lata nie będzie igrzysk. Po drugie, nie wiadomo, jakie w tym roku imprezy jeszcze się odbędą, o ile jakiekolwiek. Większość sportowców nie wie więc teraz, do czego ma się przygotowywać i czy w ogóle do czegoś. Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji nie chcą ponosić ryzyka związanego ze skoszarowaniem. Bo nawet skoszarowanie w ośrodku zamkniętym, przetestowanym i z ograniczoną liczbą zawodników nie daje mimo wszystko takiej gwarancji bezpieczeństwa jak izolacja i trening w samotności.

Spodziewa się pan, że sportowcy po długiej, przymusowej przerwie będą chcieli wznowić rywalizację jak najszybciej się da?

Jarosław KRZYWAŃSKI: – Myślę, że nie wszyscy. Tym bardziej, że nawet jeśli jakieś zawody się odbędą, to prawdopodobniej nie będę o niczym decydowały w kontekście igrzysk. Kwalifikacje w wielu sportach do grudnia są wstrzymane, nowe otwarcie nastąpi w 2021 roku. Teraz może odbędzie się jeszcze jakaś impreza na poziomie kontynentalnym, choć niedawno zrezygnowano już też z lekkoatletycznych mistrzostw Europy. Widzimy, że piłka nożna próbuje się organizować (w Polsce także żużel – przyp. red.), na razie przy pustych trybunach. Każdy tydzień nas czegoś uczy. Na razie wiemy tak naprawdę tylko tyle, że jeszcze nie możemy organizować imprez sportowych. Mówienie o dalszej perspektywie to wróżenie z fusów.

Rozmawiała Agnieszka Niedziałek

Na zdjęciu: Ten zegar w Tokio na nowo zaczął odliczać czas pozostały do rozpoczęcia igrzysk.

Fot. Pressfocus