Jarosław Skrobacz: Odbiera nam się trochę szans

Rozmowa Jarosławem Skrobaczem, trenerem Ruchu Chorzów.


W poprzednim tygodniu z powodu pęknięcia podstawy jednego z masztów oświetleniowych zamknięty został stadion przy Cichej. Przez to Ruch będzie musiał grać na obiekcie zastępczym, prawdopodobnie w Gliwicach. Co pomyślał pan sobie, słysząc o tym po raz pierwszy?

Jarosław SKROBACZ: – Nawet nie chciałbym chyba szerzej tego komentować. Tłumaczę sobie, że niewiele to da. Nad rozlanym mlekiem się nie płacze. Co tu lamentować? Nie jest to z pewnością dla nas miła sytuacja i coś, nad czym łatwo przejść do porządku dziennego. No nie da się. Nawet najbardziej przyjazny stadion zastępczy nigdy nie będzie nasz, tylko obcy. Taka sytuacja powoduje, że odbiera nam się trochę szans, one o ileś procent się redukują. Tracimy na tym, ale nie mamy na to wpływu. Trzeba skupić się na swojej robocie i taki przekaz obowiązuje, ale we własnym gronie oczywiście o tym wszystkim rozmawiamy. Żal, bo co u siebie – to u siebie.

Czy jako trener wyraził pan swoje zdanie odnośnie tego, gdzie byłoby najlepiej grać? Może przez wzgląd na osobiste doświadczenia, kontakty?

Jarosław SKROBACZ: – Rozmawialiśmy zaraz po fakcie z Markiem Godzińskim (członkiem rady nadzorczej, do niedawna pełnomocnikiem zarządu – dop. red.). Wybór Gliwic, jeśli się sfinalizuje, jest dobry. To taki stadion, który jesteśmy w stanie zapełnić naszymi kibicami, z Chorzowa jest tam stosunkowo blisko.

Trochę ponad 20 kilometrów.

Jarosław SKROBACZ: – Dojazd nie jest zły, a już kiedyś Ruch był tam przyjmowany. To przedsięwzięcie do zrealizowania, opcja jak najbardziej optymalna.

Wyobraża pan sobie, że będziecie musieli 11 lutego przy okazji meczu z Chrobrym Głogów wkroczyć tam z marszu, bez rozruchu?

Jarosław SKROBACZ: – Nie będzie wyjścia. Na pewno nie będziemy mieli udostępnionego stadionu zastępczego na treningi. Zresztą w przypadku tego konkretnego, korzysta też z niego Piast, to on jest gospodarzem.

Na Cichej murawa prawie zawsze jest w świetnym stanie. O tej w Gliwicach mówi się różnie.

Jarosław SKROBACZ: – Na obiektach bardziej zamkniętych, gdy nasłonecznienie nie jest do końca dobre, często są problemy. Tak było w Poznaniu czy Tychach… Co powiedzieć? Chciałbym, by było to poza nami, byśmy się nie musieli w ogóle przejmować takimi tematami, ale jest inaczej. To przykre.

Przygotowania do rundy wiosennej toczą się jednak wedle planu. Do soboty przebywać będziecie na 9-dniowym zgrupowaniu w Kamieniu. Czym różni się taka praca od tej, którą szereg waszych ligowych rywali wykonuje obecnie w Turcji?

Jarosław SKROBACZ: – Tam też zdarzają się serie dni – i sam to pamiętam – gdy nie można wychodzić na trawiaste boisko, bo nie pozwala na to pogoda, a nie po to tam się leci, by trenować na sztucznym. Generalnie jednak, gwarancja pogody jest inna niż tutaj. Treningi odbywają się w dużo lepszych, bardziej komfortowych warunkach. Ważny jest też dostęp do sparingpartnerów – czasem egzotycznych, ale nie kojarzę tam zespołów grających mało ambitnie. Nieraz te spotkania mają rangę meczu mistrzowskiego, pucharowego, zaangażowanie jest bardzo duże. My teraz jesteśmy w Kamieniu. Dlatego wybieramy ten ośrodek bo nawet jeśli – jak w sobotę – w nocy spada 12 czy 15 centymetrów śniegu, to wstajemy rano i boisko jest przygotowane. Można na nim trenować, grać, nie ma żadnego ryzyka, że będziemy się ślizgać. Do tego dochodzi cała baza, hala, siłownia. Oczywiście – warunki mogłyby być jeszcze lepsze, ale porównanie jakości do ceny na pewno wypada zadowalająco. Jesteśmy blisko domu, to też ważne w kontekście jakichś nagłych urazów. Trenujemy w okolicznościach zbliżonych do tych, w jakich będziemy funkcjonować na początku rundy, choć gdyby do dyspozycji było jeszcze boisko naturalne, to byłoby całkiem dobrze. Porównując taki sposób przygotowań do obozu w Turcji jest mnóstwo za i przeciw, zawsze znajdą się tacy, którzy będą mieli swoje racje.

Czy tej zimy może jeszcze ktoś do was dołączyć?

Jarosław SKROBACZ:
– Podpisaliśmy kontrakt z Szymonem Szymańskim. Co prawda od 1 lipca, ale bardzo bym chciał, by dołączył już teraz. Jest uniwersalny, potrafi grać nie tylko na środku obrony, ale też w środku pola, ma doświadczenie z poziomu pierwszoligowego. Przydałby się nam z pewnościąś. Myślę, że jest jakaś szansa na porozumienie ze Skrą.

A jeśli go nie uzyskacie, to…

Jarosław SKROBACZ:
– Nie zamykamy się. Nie mówimy ostatniego słowa. Zimą rozmawialiśmy z kilkunastoma zawodnikami, którzy mogliby nas wzmocnić na rundę wiosenną. Niektóre tematy wydawały się bliskie, niektóre – nawet bardzo bliskie, a nagle okazywało się, że pewnych kwestii nie da się przeskoczyć. Nie jest żadną tajemnicą, że nie uchodzimy za krezusa finansowego, mogącego przebijać oferty innych klubów. Nie chcemy też robić kominów płacowych, a ja jestem pierwszą osobą, która będzie im przeciwna. Próbujemy, działamy. Jeśli się uda, chcielibyśmy jeszcze wzmocnić właśnie te pozycje, które mógłby zabezpieczyć Szymański – środek obrony i środek pola – zawodnikiem przypominającym stylem gry Patryka Sikorę. Na to jesteśmy otwarci.

Kontrakt o pół roku przedłużył za to Konrad Kasolik, wzbudzający zainteresowanie lepszych klubów.

Jarosław SKROBACZ:– Konrad w dobrej dyspozycji to ogromna wartość dla zespołu. Cieszę się, że działacze, menedżer, Konrad, doszli do porozumienia. Cieszę się z jego podejścia, że podpisał umowę. Może mieć spokojniejszą głowę, co pozwoli lepiej skupić się na bieżących zadaniach. Nie musi myśleć o tym, co będzie za chwilę. To dobry ruch. Potrzebujemy ludzi, którzy są związani z Ruchem i traktują go bardzo poważnie.

Czy jest pan zadowolony z dyspozycji bramkarza Jakuba Bieleckiego, który w końcówce poprzedniego roku miał indywidualny tok treningowy z powodu kilkukilogramowej nadwagi?

Jarosław SKROBACZ: – Teraz jest taki moment, gdy można coś więcej powiedzieć. Było już źle – tak pod kątem wagi ciała, jak zawartości tkanki tłuszczowej. Myślę, że Kuba nie będzie miał mi za złe, że o tym mówię, bo to już nie była wielka tajemnica.

Pisaliśmy o tym w „Sporcie”.

Jarosław SKROBACZ: – Kuba wykorzystał ostatni okres bardzo dobrze. Dochodzi do lepszej „dyspozycji wagowej”, ale cały czas musi trzymać dyscyplinę, być ostrożny, skoncentrowany na tym, co robi i jak się odżywia. Nawet nie tyle pod kątem ilości, co jakości diety.

Mimo wszystko mowa o bramkarzu, który jesienią zdecydowanie częściej pomagał zespołowi niż nie.

Jarosław SKROBACZ: – Nie mieliśmy pretensji do Kuby o jego postawę. Oczywiście, że można było się przyczepić do kilku zachowań, ale to była bardzo udana runda w jego wykonaniu. Kolejna, tak jak poprzednia. Wychodzimy jednak z założenia, że mogła być jeszcze lepsza – jeśli dorzuciłby kilka procent szybkości, zwrotności, co wiąże się z rzeczami, o których przed chwilą powiedzieliśmy.

Zmieniacie za to trzeciego bramkarza. W kadrze na zgrupowanie junior Wiktor Rusin zastąpił Tomasza Nowaka.

Jarosław SKROBACZ: – Sugerowaliśmy się mocno opinią trenera bramkarzy. Tomek to chłopak, któremu kończy się wiek młodzieżowca. Przed nim ostatnie pół roku – i kto wie, czy nie ostatni moment, by jeszcze złapać jakieś w miarę regularne granie. U nas na to praktycznie nie ma szans, stąd taki ruch, który robimy również pod kątem jego dalszego rozwoju.

Tej zimy trenował z wami przez chwilę Mikołaj Glacel, 18-latek z MKS-u Polonia Warszawa.

Jarosław SKROBACZ:
– Ma ważny kontrakt w Polonii, ona nie za bardzo chce go puścić. Trzeba byłoby się dogadywać, a wiadomo, że szłyby za tym jakieś kwoty transferowe. Musimy wyważyć, co jest obecnie dla nas ważniejsze.

Małym objawieniem przerwy zimowej jest chyba wyciągnięty z juniorów Igor Stasiński. Ofensywny zawodnik z 2005 rocznika zagrał w grudniu z Legią, Polonii Bytom strzelił gola, w sobotę ze Skrą Częstochowa też pokazał kilka ciekawych zagrań.

Jarosław SKROBACZ: – To chłopak bez kompleksów i zahamowań. Tacy zawodnicy podobają się, łatwiej im się sprzedać, potrafią do siebie przekonać. Zdobył ładną bramkę w Bytomiu, w sobotę stworzył sytuację ładną indywidualną akcją. Szkoda, że niewykończoną golem, bo byłaby w tym duża jego zasługa. Odkąd jestem w Chorzowie, przez pierwszy zespół przewinęło się sporo zawodników z juniorów czy rezerw. Bąk, Domagała, Sadlak, Franke, Roguła czy Mucha, który jest teraz w Jastrzębiu… Teraz otrzymuje szansę Stasiński. Pod kątem fizycznym, jak na takiego młodego chłopaka, wygląda to całkiem dobrze. Wszystko w jego nogach i głowie, by było to poukładane. Musi być kontrola z naszej strony, jego samego, by nie odleciał, no i duża rola rodziców, by – że tak to ujmę – trzymali go w dobrym położeniu i zwracali uwagę na szczegóły. Musi inne kwestie podporządkować piłce, może nawet odrzucić, bo ma szansę. Wszystko zależy od niego. Ale spokojnie.

Tyle że liczba pozycji w przodzie jest ograniczona.

Jarosław SKROBACZ:– Ale biorąc pod uwagę, że z Radomia wypożyczyliśmy Michała Feliksa, otwarły się możliwości taktyczne. Jesienią byliśmy zablokowani, nie mogliśmy rozpoczynać ustawieniem z dwójką napastników, skoro w takim przypadku nie mielibyśmy nawet jednego zmiennika. Teraz pole manewru jest dużo większe, stąd być może i większe szanse Igora.


Na zdjęciu: Ruch poza Cichą. Można tylko się skrzywić…
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus