Jarosław Skrobacz: Ten mecz nas elektryzuje

Rozmowa z Jarosławem Skrobaczem, trenerem Ruchu Chorzów.


W głowach wielu chorzowian był już mecz na szczycie ze Stalą Rzeszów, ale wcześniej trzeba było pokonać zamykającego tabelę Sokoła Ostróda, co przekonująco – 3:0 – uczyniliście.

Jarosław SKROBACZ: – To są trudne mecze. Wszyscy dopisują ci punkty przed pierwszym gwizdkiem, nie wyobrażają sobie innego wyniku. Ważne, że wygraliśmy. Teraz przed nami kapitalne spotkanie, którym już żyjemy, o którym już myślimy, które nas elektryzuje. Sądzę, że będzie to wspaniałe drugoligowe widowisko.

Ma pan oczywiście na myśli sobotnią konfrontację w Rzeszowie ze Stalą, czyli niekwestionowanym liderem tabeli. Jedna z kluczowych w walce o awans?

Jarosław SKROBACZ: – Słyszę, że do Rzeszowa pojedzie z nami około trzech tysięcy kibiców. To gwarantuje kapitalne widowisko. My w takich spotkaniach wznosimy się na wyżyny swoich umiejętności. Stać nas na występ nie gorszy od tych w Lublinie, Kaliszu, kiedy wygrywaliśmy. Jestem przekonany, że z najlepszą drużyną tej ligi też jesteśmy w stanie powalczyć, osiągnąć korzystny wynik. Musimy zrobić wszystko, by optymalnie przygotować się do świąt i w Wielką Sobotę zrobić sobie prezent.

W ten weekend prezent zrobiła wam Chojniczanka, bezbramkowo remisując w Siedlcach. Wicelider wreszcie się potknął, zredukowaliście stratę do 2 punktów.

Jarosław SKROBACZ: – Wychodząc na boisko wiedzieliśmy o tym. Takie czasy, że nic się nie ukryje. Nawet ochroniarze rozmawiali o tym między sobą. Cały czas powtarzam: grajmy, wygrywajmy. Jest jeszcze sporo spotkań do końca. Obserwujemy grę Chojniczanki. Z pewnością nie jest to zespół tak groźny, jak jeszcze 2-3 tygodnie temu. Od spotkania z nami (1:1, 21 marca – dop. red.) powietrze z niego trochę zeszło, co jest normalną rzeczą. Nie da się grać wszystkiego na najwyższym poziomie, zadyszka przychodzi. My patrzmy na siebie. Jeśli będziemy wygrywać – to nie będziemy się martwić. Jestem przekonany, że cel, o którym marzymy, jest realny.

Rozstrzelali się napastnicy. Daniel Szczepan trafia do siatki regularnie, zaczął to też czynić Piotr Stępień, który otwierał wynik w konfrontacjach z Wigrami i Sokołem. Co miało dać wprowadzenie Stępnia w przerwie sobotniego spotkania za defensywnego pomocnika Piotra Wyrobę?

Jarosław SKROBACZ: – W drugiej części pierwszej połowy – bezbramkowej – przestaliśmy kreować sytuacje. O ile 25 minut było w naszym wykonaniu bardzo dobre, z trochę cofniętymi Janoszką i Foszmańczykiem, to później po stratach piłki doskok nie był zbyt dobry. Nawet jeśli przechwytywaliśmy piłkę, to Szczepan bardzo często wychodził z pola karnego, nie było do kogo dograć piłki. Stąd decyzja, że Patryk Sikora będzie typowo defensywnym środkowym, nieschodzącym w boczne sektory, a pilnujący swoich stref. Taki był koszt tego, że w przodzie mieliśmy jednego zawodnika więcej.

Gdy Szczepan pauzował za kartki, Stępień zastępując go w Suwałkach zdobył bramkę i miał asystę. Teraz dobrze zareagował na rolę zmiennika.

Jarosław SKROBACZ: – Siadł na ławkę, ale przecież to wy, dziennikarze, kilka razy wiosną wybieraliście Szczepana zawodnikiem meczu czy całej kolejki. Trudno, by Piotrek jednym meczem z Wigrami był w stanie to odmienić. Cieszę się, że wszedł z ławki i pomógł nam, strzelił ważnego gola, grał bardzo dobrze. Mamy teraz dużo większe pole manewru niż wcześniej. Łatwiej nam coś w trakcie meczu zmieniać.

Ważne, że przed hitem w Rzeszowie nikt się nie „wykartkował”, a zagrożonych pauzą zawodników nie brakowało.

Jarosław SKROBACZ: – Z bólem serca wpuszczaliśmy w końcówce na boisko Michała Mokrzyckiego. Chroniliśmy go. Jeśli wychodzisz na spotkanie i masz w głowie, że nie możesz złapać żółtej kartki, to nikt mi nie powie, że grasz na 100 procent i podejmujesz takie decyzje, jak zawsze. Wtedy szybkość reakcji może być opóźniona. Dlatego uznaliśmy, by Michał nie grał w ogóle. Na końcówkę musiał wejść z powodu urazu Patryka Sikory. To sprawa mięśniowa, trudno wyrokować, co będzie. Na dużym ryzyku dograł mecz zagrożony czwartą kartką Tomek Wójtowicz. Patrzymy też na nasz drugi cel, Pro Junior System. Chcemy tam uzbierać tyle punkcików, ile tylko się da. W sobotę trochę ich dzięki młodzieżowcom wpadło.

Co z Kacprem Kawulą i Vanją Markoviciem, podobno wracającymi do zdrowia?

Jarosław SKROBACZ: – Już tydzień temu mówiłem, że mamy Vanję. W ostatnim tygodniu trenował na 100 procent i wierzę, że będzie gotowy do meczu ze Stalą. Kacper… Rozmawiałem z nim w piątek wieczorem. Chłopak jest załamany. Jednego dnia wychodzi na trening, a przez kolejne dwa nie potrafi chodzić. W tej rundzie nie możemy już na niego liczyć.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus