Jastrzębski Węgiel. Finał wprost z dołka

Dwa tygodnie temu niemal byliśmy poza czwórką, a teraz możemy się cieszyć z awansu do wielkiego finału – cieszył się Tomasz Fornal, przyjmujący jastrzębskiej drużyny.


Obrońcy mistrzowskiego tytułu nadspodziewanie łatwo poradzili sobie w półfinale z PGE Skrą Bełchatów. Potrzebowali do tego jedynie dwóch meczów, w których nie stracili nawet seta. Zwłaszcza ich postawa w drugim starciu w Bełchatowie wywarła spore wrażenie. Wręcz rozbili gospodarzy, będąc od nich lepszymi w każdym elemencie. Nawet przez chwilę nie musieli się obawiać, że rywalizacja zostanie przedłużona. Tylko w drugim secie gospodarzom udało się zdobyć więcej niż 20 punktów.

– Cieszę się, że wyszliśmy z psychicznego i fizycznego dołka. Dwa tygodnie temu prawie byliśmy poza czwórką, a teraz możemy się cieszyć jako pierwsza drużyna w lidze z awansu do wielkiego finału, ale to jeszcze nie jest koniec sezonu – przyznał Tomasz Fornal, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla, który uznany został na MVP spotkania w Bełchatowie.

Klasę rywali docenił kapitan zespołu z Bełchatowa Grzegorz Łomacz. – Bardziej szkoda tego pierwszego meczu. W rewanżu jastrzębianie, poza chwilą grozy w drugim secie, mieli wynik niezagrożony od samego początku. Wyszliśmy na boisko i chcieliśmy walczyć, ale siatkarsko Jastrzębski Węgiel był o klasę lepszy. Nie tak wyobrażaliśmy sobie tę walkę, ale teraz musimy zresetować głowy i z nową energią, optymizmem przystąpić do meczów o brąz. Będziemy walczyć jak lwy, żeby wyszarpać medal – przekonywał rozgrywający.

Jastrzębianie mają za sobą bardzo trudny okres. Zdziesiątkowani przez choroby i kontuzje trzykrotnie wysoko przegrali z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle dwukrotnie w Lidze Mistrzów i w PlusLidze i byli o krok od odpadnięcia z walki o mistrzostwo Polski już w ćwierćfinale po przegranej we własnej hali z Treflem Gdańsk. Za porażki posadą zapłacił trener Andrea Gardini. Następcą został jego asystent, Nicola Giolito. Terapia wstrząsowa przyniosła skutek. Od tego momentu zaczął się zwycięski marsz jastrzębian.

– Największy dołek mieliśmy dwa-trzy tygodnie temu, gdy rozłożyły nas po kolei wirus, kontuzje i zmęczenie. Nie wyglądaliśmy dobrze w półfinale Ligi Mistrzów z ZAKSĄ. W pierwszym meczu rywalizacji ćwierćfinałowej również nie prezentowaliśmy naszego poziomu. Cieszy to, że potrafiliśmy wrócić po tym bardzo trudnym okresie. To pokazuje, że nasza drużyna jest psychicznie bardzo mocna. W takim momencie sezonu jak faza play off, mało kto będzie zmęczony. To są dodatkowe emocje i adrenalina. O zmęczeniu się zapomina w takich momentach – ocenił Fornal.

Atakujący ekipy ze Śląska Jan Hadrava zwrócił z kolei uwagę, że trudniejsze było pierwsze z półfinałowych spotkań, w którym bełchatowianie częściej byli na prowadzeniu. – W rewanżu dobrze prezentowaliśmy się w przyjęciu zagrywki. Ale w ogóle zagraliśmy dobrze i jestem zadowolony z naszej postawy. Cieszymy się z awansu. Teraz będziemy mieli trochę czasu na przygotowanie się do meczów finałowych. Zobaczymy, na kogo trafimy – tłumaczył reprezentant Czech.

Na razie nie wiadomo, z kim mistrzowie Polski zmierzą się w finale. Decydujący, trzeci mecz Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Aluronem CMC Wartą Zawiercie w sobotę w Kędzierzynie-Koźlu. – Nie chcę dywagować, kto będzie w finale. Kto będzie, ten będzie. Jeżeli będzie to ZAKSA, to mam nadzieję, że udowodnimy naszą wartość i się jej zrewanżujemy za ostatnie porażki. Jeśli będą to zawiercianie, to również zrobimy to, co do nas należy. Nam dobrze zrobi natomiast chwila mentalnego odpoczynku od siatkówki – stwierdził Fornal.


Na zdjęciu: Jastrzębianie byli już w poważnych kłopotach, ale wyszli z nich i mogli się cieszyć z awansu do finału.

Fot. Adrian Mielczarski/PressFocus