Jastrzębski Węgiel przegrał wygrany mecz!

Pomarańczowi” prowadzili 2:0, a w trzecim secie mieli piłki meczowe w górze. Z parkietu… zeszli jednak pokonani.


Jastrzębianie przystąpili do meczu z mocnym postanowieniem zmazania plamy z Nysy, gdzie – w minioną sobotę – sensacyjnie przegrali 1:3 i była to dopiero ich trzecia porażka w tym sezonie. Rywal do tego, by się zrehabilitować, był wręcz idealny. Wprawdzie Verva Warszawa nie prezentuje się w tym sezonie nadzwyczajnie, a w dodatku przyjechał na południe Polski bez kontuzjowanego Artura Szalpuka, ale w przeszłości wiele razy napsuła jastrzębianom krwi. Bilans dziesięciu poprzednich meczów w PlusLidze pomiędzy obiema drużynami brzmiał 7:3 na korzyść ekipy ze stolicy.

W pierwszym secie gospodarze postanowili maksymalnie utrudnić zadanie rywalowi stosując swoją najgroźniejszą w tym sezonie broń, czyli zagrywkę. I rzeczywiście kilka serwisów „pomarańczowych” wstrząsnęło przyjęciem gości. Dzięki temu podopieczni Luke’a Reynoldsa mieli inicjatywę w tej partii. Przyjezdni jednak, do pewnego momentu – głównie dzięki świetnej grze w obronie – utrzymywali kontakt z rywalem. O wszystkim przesądziła kolejna znakomita zmiana, jaką dał Jakub Bucki. Jastrzębski zadaniowiec wszedł na parkiet przy stanie 19:17 i od razu poczęstował warszawian asem. Później serwował jeszcze cztery razy, co oznaczało, że JW osiągnął bezpieczną przewagę. Seta, atakiem z przechodzącej piłki, skończył Rafał Szymura. Zawodnik ten był zresztą wyróżniającym się zawodnikiem „pomarańczowych” w pierwszej odsłonie (6 punktów, 4/4 w ataku).

Od początku drugiego seta goście zaczęli nieco lepiej przyjmować i efekty przyszły szybko. To zespół Andrei Anastasiego miał inicjatywę i kilka punktów przewagi. Do momentu, kiedy zmienną zagrywką popisał się Lukas Kampa, a kapitalnie w obronie zagra Jakub Popiwczak. Zrobiło się po 11 i gospodarze odzyskali właściwy rytm. Wróciła ostrzejsza zagrywka, choć goście całkiem złamać się nie dali. A nawet potrafili się odgryźć. Asa zaserwował Igor Grobelny i Verva prowadziła 20:19, co zapowiadało nerwową końcówkę. Następnie jastrzębianie wygrali niezwykle istotny… challenge, bo po ataku Szymury sędziowie pokazali antenkę. „Szymcio”, chwilę później poszedł na zagrywkę, i JW… wrócił na prowadzenie. Nie był to jednak koniec emocji. Pierwszą piłkę setową (24:23) gospodarze uzyskali po ataku Fornala, który miał serwować, ale trener Reynolds przeprowadził zmianę. W polu zagrywki pojawił się nie kto inny, tylko Jakub Bucki i… skończył seta, bo goście jego „strzału” nie przyjęli.

Wyrównany był początek trzeciej odsłony, ale w pewnym momencie – przy zagrywce Kampy – gospodarze popisali się dwiema bardzo dobrymi akcjami w obronie. Punktowy blok dołożył Gładyr i trener Anastasi poprosił o czas przy stanie 13:9 dla gospodarzy. To był już porządny kapitał solidnie grającego Jastrzębskiego Węgla i goście wiedzieli, że bez podjęcia skrajnego ryzyka niczego w tym meczu nie ugrają. Pociągnął warszawski zespół Grobelny, nieźle popracował, również zagrywką, Angel Trinidad i udało się Vervie doprowadzić do stanu po 21. Dwie akcje później wciąż był remis. Kwolek zaserwował w siatkę, a pierwszego meczbola zdobyli jastrzębianie, bo rywal pogubił się w kontrze. Warszawianie obronili się jednak, a następnie dwóch ataków na mecz nie skończył Al Hachdadi i stało się jasne, że o losach seta zdecyduje gra na przewagi. Błąd Gładyra na środku dał następnie setbola przyjezdnym. Verva wykorzystała już pierwszą szansę, a jastrzębianie sami byli sobie winni, bo mogli zakończyć mecz. Tymczasem trzeba było grać dalej.

Przegrany w takich okolicznościach set spowodował, że gospodarze źle weszli w kolejną odsłonę. Goście, dla odmiany, złapali wiatr w żagle. Po dwóch kolejnych blokach na Szymurze zrobiło się 11:6 dla Vervy. Wprawdzie skuteczny w ataku był tym razem Al Hachdadi, ale jastrzębianie nie odrabiali strat. Dopiero pojawienie się na boisku Eemiego Tervaporttiego odmieniło sytuację , bo w znacznej mierze dzięki kąśliwej zagrywce Fina gospodarze doskoczyli na punkt. Dwa błędy Buckiego w ataku spowodowały jednak, że Verva znów miała bezpieczną przewagę. Na dodatek goście grali naprawdę dobrze i w miarę spokojnie doprowadzili do tie breaka. Którego jeszcze w końcówce trzeciej partii nikt się nie spodziewał, a już najmniej jastrzębianie.

Na dodatek źle podopieczni trenera Reynoldsa rozpoczęli decydującą odsłonę i po błędzie rozegrania przegrywali 1:4. Verva była następnie bezlitosna w kontrze, którą skończył Michał Superlak, który zresztą rozgrywał bardzo dobre zawody. Sytuacja JW była już podbramkowa. Napędzony zespół z Warszawy zdobywał kolejne punkty i nakręcał się jeszcze bardziej. Wchodziło mu praktycznie wszystko, nawet ataki z sytuacyjnych piłek, jak w przypadku Bartosza Kwolka. Gospodarze nie byli w stanie na to odpowiedzieć. Nie straszyli już rywala zagrywką i można powiedzieć, że końcówkę seta, a co za tym idzie cały mecz, oddali bez walki. „Pomarańczowi” pokazali w starciu z warszawską ekipą, co nie przynosi im chluby, jak przegrać wygrany mecz.

Jastrzębski Węgiel – Verva Warszawa Orlen Paliwa 2:3 (25:18, 25:23, 25:27, 19:25, 9:15)

Sędziowali Maciej Maciejewski i Jarosław Makowski (obaj Szczecin).
JASTRZĘBIE: Kampa, Fornal, Gładyr, Al Hachdadi, Szymura, Wiśniewski, Popiwczak (libero) oraz Bucki, Tervaportti. Trener Luke REYNOLDS.
WARSZAWA: Trinidad, Kwolek, Wrona, Superlak, Grobelny, Nowakowski Wojtaszek (libero) oraz Ziobrowski, Kozłowski, Król. Trener Andrea ANASTASI.

Przebieg meczu
I set: 10:5, 15:10, 20:17, 25:18.
II set: 7:10, 15:14, 19:20, 25:23.
III set: 10:8, 15:11, 20:18, 25:24, 25:27.
IV set: 6:10, 11:15, 16:20, 19:25.
V set: 1:5, 3:8, 4:10, 9:15.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus