Jeden za drugim wskoczyłby w ogień

Do dziś mam olbrzymi sentyment do tego miejsca, klubu i osób, którzy w dalszym ciągu w nim pracują – mówi Dariusz Fornalak, szkoleniowiec Ruchu, przed dzisiejszym (18.00) meczem z Rozwojem, czyli klubem, w którym przed ponad 15 laty rozpoczęła się jego trenerska droga.

Gdy guru zaproponował…

Był 2003 rok. Z Rozwoju, rywalizującego wtedy w III grupie III ligi, odszedł Alojzy Łysko. W przerwie zimowej drużynę powierzono 38-letniemu wówczas Fornalakowi, będącemu krótko po zawieszeniu butów na kołek. – Wróciłem wtedy z Arki Gdynia i tak naprawdę do końca nie wiedziałem, czy chcę być trenerem. To była jedna z wersji przeze mnie rozpatrywanych. Przydała się pomoc osób z zewnątrz, które zaproponowały moją kandydaturę ówczesnemu dyrektorowi Rozwoju Romualdowi Oryńczakowi. Popracowaliśmy wspólnie przez jedną rundę – przyznaje szkoleniowiec, pod którego wodzą katowiczanie utrzymali się w III lidze. On jednak rozstał się z ulicą Zgody, trafiając do sztabu Ruchu Chorzów.

– Propozycja ze strony mojego guru, Jerzego Wyrobka, przesądziła o tym, że się rozstaliśmy. Doszło do tego w przyjacielskich okolicznościach. Gdy odchodziłem, ze strony zawodników spotkałem się z wielkim niezadowoleniem. Oni mieli wielką chęć dalszej współpracy. Pamiętam, że do Chorzowa przyjeżdżały nawet delegacje z Rozwoju, bym zmienił swoją decyzję. To było fajne i pokazywało, że szanowaliśmy się wzajemnie. Ja szanowałem chłopaków za to, że są w stanie pogodzić pracę w kopalni z grą w piłkę, a oni mnie – że im w tym nie przeszkadzałem – wspomina z uśmiechem Dariusz Fornalak. Jego miejsce zajął Mirosław Mosór.

Rozwój w tamtych czasach był jeszcze klubem bardzo mocno kopalnianym, w szatni roiło się od silnych górniczych charakterów. – Ja jestem synek stąd. Pochodzę z rodziny górniczej, mój ojciec jest emerytowanym górnikiem, pracował na Gottwaldzie. Mam świadomość, z czym to się je. Drużynę Rozwoju stanowiła wtedy grupa ludzi mocno ze sobą scementowana. Oni żyli ze sobą również poza boiskiem, w fizycznej pracy, gdzie jeden za drugim wskoczyłby w ogień. To potem przekładało się na boisko – podkreśla nasz rozmówca.

Nie czują się gorsi

Jako rodowity katowiczanin, Fornalak odwiedzał stadion przy Zgody już wcześniej. – Rozwój kojarzył mi się z klubem może nie tyle osiedlowym, co związanym z konkretnym obszarem Katowic. Dopiero gdy wszedłem do środka, poznałem, jak funkcjonuje, z jakimi problemami się boryka. W Katowicach są dwa wiodące kluby i na pierwszy rzut oka widać, że zupełnie różne, w inny sposób traktowane w mieście. Ludzie, którzy pracują w Rozwoju, nigdy jednak z tego powodu nie czuli się gorsi. Już wtedy – i na przestrzeni wszystkich późniejszych lat – wiedzieli, czego chcą. Czyli pracować z młodymi, szkolić młodzież – przyznaje szkoleniowiec, który w klubie spod znaku KWK Wujek prowadził m.in. dzisiejszego trenera bramkarzy Rozwoju Marka Kolonkę, aktualnego lidera zespołu Tomasza Wróbla czy prezesa Sławomira Mogilana.

– Śledziłem losy Sławka jako trenera i człowieka, który poświęcił masę czasu, masę pracy, by pomagać młodym ludziom. Teraz nim zarządza i szczerze mu w tym kibicuję – podkreśla Fornalak, który nie tak dawno – bo trzy lata temu – mógł wrócić na Zgody. Katowiczanie byli wtedy tuż po awansie na zaplecze ekstraklasy. – Padła szybka propozycja, spotkaliśmy się, ale nie doszliśmy do porozumienia – mówi trener. Ostatecznie do Rozwoju trafił wówczas Marek Motyka.

Rozwój nigdy nie odmawiał

Wczoraj wspomniany Marek Kolonko powiedział na naszych łamach, że długo nie wyobrażał sobie gry z Ruchem w jednej lidze. Te same słowa w kontekście Rozwoju powtarza teraz Dariusz Fornalak. – Rozwój był zawsze takim naszym nadwornym sparingpartnerem. W trudnych dla Ruchu czasach działy się rzeczy ekstremalne. Brak światła, prądu – o pieniądzach nie wspomnę, bo należały do sfery tak odległej, że nie byliśmy sobie tego nawet w stanie wyobrazić. I właśnie w tych czasach Rozwój był tym, który nigdy nie odmawiał. Cieszyliśmy się i docenialiśmy to. Teraz przed nami pierwsze takie derby. Smutne, że to nie Rozwój dorównał Ruchowi, a stało się odwrotnie, ale taka jest rzeczywistość i musimy się z nią pogodzić – nie ukrywa trener „Niebieskich”.

 

Na zdjęciu: Dariusz Fornalak ma sentyment do dzisiejszego rywala, ale już się zastanawia, jak go przechytrzyć…