Jerzego Brzęczka system dwójkowy

Henryk Górecki

Pierwsze karty przez Jerzego Brzęczka zostały rozdane. Część z nich jest „znaczona” udziałem w Euro 2016 i mundialem, ale trzeba myśleć o przyszłości i zmiany personalne są konieczne. Jedno pozostaje bez zmian – kadra jest zdominowana przez zawodników z lig zagranicznych. Pod tym względem rekordowa jest liga włoska. W klubach Serie A jest 16 zawodników i połowa z nich otrzymała powołania. Pierwszym rywalem Polski za kadencji Brzęczka będą Włochy. Przeciwnika najlepiej pobić jego bronią.

Postępy i rywalizacja

Ostatni weekend okazał się wyjątkowy w Serie A – zagrało aż 13 Polaków! Tego jeszcze nie było, poprawiono rekord z poprzedniego sezonu (12). Dwaj zdobyli bramki, Piotr Zieliński nawet dwie i zrobił taki przełom w meczu z Milanem, że otrzymał najlepszą notę z polskich kadrowiczów (7,5), zasługując na miejsce w „11 kolejki”. Jego bramki pozwoliły ze stanu 0:2 doprowadzić do remisu, Napoli ostatecznie wygrało 3:2. Nowy trener Carlo Ancelotti wydaje się być bardziej przekonany do Zielińskiego, niż jego poprzednik Maurizio Sarri, obecnie prowadzący Chelsea. Sarri kilka lat pracował z Zielińskim (w Napoli i Empoli), podkreślał czynione przez niego postępy, ale uważał, że najlepiej zrobi mu rywalizacja o miejsce w składzie. Kończyło się to najczęściej na roli zmiennika dla kapitana zespołu, Marka Hamszika.

Musi pokonać nieśmiałość

Sarri przez te lata nie zauważył tego, co Ancelotti w ciągu kilku tygodni. „Carletto” po meczu z Milanem stwierdził, że Zieliński ma wielki potencjał, może tak grać w każdym meczu, ale musi pokonać swoją nieśmiałość. Można mu w tym pomóc stawiając na niego, a nie pozostawiając w niepewności – kiedy zagra i ile minut będzie na boisku. Ten problem pewnie ma także w reprezentacji. Potrzeba mu większego zaufania ze strony selekcjonera, a także większego wsparcia kolegów. Powinien już być liderem drugiej linii, reżyserem gry, zdobywać gole strzałami z dystansu, co pokazał w meczach Napoli. Nie bać się podejmować ryzyka. Tymczasem po kolejnych występach są utyskiwania, że był ciałem na boisku, a duchem gdzieś indziej.

Może grać z Belgiem

Większej wiary w swoje możliwości potrzebuje również jego klubowy kolega Arkadiusz Milik. Miał z tym problemy w Ajaksie, potem w Napoli dwie ciężkie kontuzje sprawiły, że wypadł z gry i wykorzystał to Belg Dries Mertens. Milik po wyleczeniu kontuzji siedział na ławce, bo Sarri to tradycjonalista i nie zamierzał rozbijać ofensywnego tercetu Callejon-Mertens-Insigne. Ancelotti postawił jednak na Polaka i już po pierwszym meczu był bohaterem, gdy z Lazio odrobił straconą bramkę i to pomogło Napoli wygrać 2:1. Trafił na pierwsze strony sportowych dzienników Italii. W kolejnym meczu z Milanem spisał się nieco słabiej, to Martens strzelił zwycięskiego gola, ale Belg nie musi być dla niego zagrożeniem i alternatywą. Ancelotti oświadczył, że powinni grać razem. Po dwóch kolejkach, z tak znaczącym wkładem Polaków, ich pozycja w calcio jeszcze się wzmocniła.

Znakomity początek Piątka

Włoski menedżer i znawca futbolowego rynku, Pierpaolo Marino, stwierdził, że dla niego trzy najważniejsze transfery lata w Serie A to Cristiano Ronaldo, Stefan de Vrij i Krzysztof Piątek. Niejeden pewnie się uśmiechnął na takie zestawienie, ale liczby są mocnym atutem Polaka. Cracovii już bardzo go brakuje, a Piątek świetnie sobie poczyna w klubie Genoa. Debiutował w pucharowym meczu z Lecce i strzelił cztery gole w I połowie. Na ligowy debiut musiał poczekać, gdyż po tragedii w Genui oba zespoły z tego miasta, Genoa i Sampdoria, przełożyły swoje mecze. Co się odwlecze… Piątek w meczu z Empoli był autorem pierwszej bramki tego klubu w nowym sezonie Serie A. Genoa wygrała 2:1, kibice skandowali jego nazwisko, „Piątek – Kouame, nowe bliźniaki Genui” napisał o zdobywcach goli portal „fantamagazine.com”. Gola dla Interu strzelił też de Vrij, a Cristiano Ronaldo po dwóch występach ma zero…

Spotkanie z „Teo”

Gorzej wypadła ligowa premiera dla duetu z Sampdorii. Bartosz Bereszyński i Karol Linetty zagrali z Udinese, ich zespół szybko stracił gola i go nie odrobił, a Bereszyński zaliczył pierwszą żółtą kartkę. Zagrał też Dawid Kownacki, on oddelegowany jest do reprezentacji Polski innego szczebla i na liście Brzęczka się nie znalazł. Polacy spotkali się na boisku z Łukaszem Teodorczykiem, dla którego był to pierwszy występ na stadionie w Udine przed nowymi kibicami. „Teo” w kadrze nie ma, może do niej powróci, jednak liga włoska jest zdecydowanie trudniejsza dla napastników od belgijskiej i niełatwo mu będzie się tam wybić. Poza nim nie ma też w kadrze Kamila Grosickiego, który w Anglii nie znalazł swojej ziemi obiecanej.

Znów nie ma Kamila Wilczka, chociaż prezentuje w nowym sezonie bardzo dobrą skuteczność i zdobył już 7 goli. Pytania o tę dwójkę pojawiały się najczęściej po ogłoszeniu kadry na Włochy i Irlandię. Są w niej Milik, Piątek i Robert Lewandowski. Wystarczy? Na eliminacje może tak…

Szczęsny nie musi być Buffonem

Z ligi włoskiej jest dwóch bramkarzy, obaj z przeszłością w Romie i z różnymi ambicjami. Wojciech Szczęsny nareszcie czuje się dowartościowany. W pierwszym sezonie po przyjściu do Juventusu został mistrzem, zdobył Puchar Włoch, w drugim zajął na stałe miejsce w bramce po odejściu Gianluigiego Buffona. W ligowej premierze z Chievo miał dwa strzały na bramkę, obu nie obronił, co mu wytknięto, chociaż… za gole nie obwiniano. W kolejnym spotkaniu z Lazio zachował czyste konto, miał jedną udaną paradę, raz dobrze wyszedł z bramki. To zaledwie dwa mecze „ery bez Buffona”, a już pojawiły się glosy, że nie jest jeszcze jego wartościowym następcą. Lepszy raczej nie będzie, ale czy Buffonowi nie zdarzało się w poprzednim sezonie w meczach wyjmować po trzy razy piłkę z siatki?

„Skorup” nareszcie gra

Najlepszym sprawdzianem wartości będzie dla Szczęsnego Liga Mistrzów, która jest w tym sezonie priorytetem dla Juventusu. Parcie na wynik jest w Turynie niesamowite. Zupełnie inaczej jest w przypadku Łukasza Skorupskiego. Z Romy przeszedł do Bologny, której ambicją jest nie spaść z ligi. „Skorup” w Romie siedział na ławce i marnował czas. Dwa lata był na wypożyczeniu w Empoli, spisywał się bardzo dobrze, ale po powrocie znów był tylko rezerwowym. W Bolognie jest pierwszym bramkarzem, zagrał w obu meczach ligowych, dwukrotnie otrzymał notę 6. Puścił jednego gola, strzał był nie do obrony. Jedynym kadrowiczem z Italii, który jeszcze nie zagrał w lidze, jest Arkadiusz Reca. Czeka go niełatwe zadanie, bo Atalanta jest na fali, gra skutecznie, nie przegrała 12 meczów z rzędu, a zwycięskiego składu się nie zmienia. Reca na razie zaliczył jeden występ w Lidze Europy.

Lokomotywa na właściwym torze

Drugi po Napoli reprezentacyjny duet, jaki na początku sezonu wydobył swój klub z trudnej sytuacji, jest w Lokomotiwie Moskwa. Do Macieja Rybusa dołączył Grzegorz Krychowiak, który próbuje odnaleźć formę, jaką prezentował w Sevilli. I być może w Rosji to się uda.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Lokomotiw zaczął sezon źle: 0:1 w meczu o Superpuchar z CSKA Moskwa, w lidze 0:0 z Ufą, 0:0 ze Spartakiem, 0:1 z Orenburgiem. Ten koszmar przerwał wreszcie w Samarze „Krycha” – zdobył bramkę i zapewnił zwycięstwo. Rybus leczył kontuzję, powrócił do gry na następny mecz z Anżi i strzelił gola. Krychowiak zaliczył asystę przy drugim i Lokomotiw wygrał 2:1. Trener Jurij Siomin chwalił naszych piłkarzy, podobnie rosyjskie media. „Polacy skierowali Lokomotiw na właściwy tor” – uważa „Sowietskij Sport”.

Francuska przeciętność

Po tej porcji optymizmu na koniec nieco mniej radosne wieści z Francji, gdzie też jest polski duet. Do Kamila Glika (Monaco) dołączył Rafał Kurzawa (Amiens). Po trzech kolejkach trudno o optymizm. Monaco jedzie po równi pochyłej, kolejno zwycięstwo, remis i porażka, 10. miejsce w tabeli. Glik gra poprawnie, jednak nie jest to ten zawodnik, co dwa lata temu. Zdarza się, że nie nadąża za akcją, nie wspiera ataku. Nieustanne ubytki kadrowe prowadzą Monaco do przeciętności. Dla odmiany Amiens, po dwóch porażkach, odniosło sukces, strzeliło 4 gole i… Kurzawa nie miał w nich żadnego udziału. Dwa jego występy w lidze francuskiej to epizody – 19 i 15 minut. Za mało, żeby najlepszy „asystent” polskiej ligi pokazał, na co go stać. Potrzebuje czasu na aklimatyzację, jednak im dłużej będzie to trwało, tym gorzej dla niego. Nawet w przeciętnych francuskich klubach Polacy mieli w przeszłości problemy z miejscem w składzie.