Jodły się nie przesadza
Sprawa pozyskania „Jodły” to niezły scenariusz na serial obyczajowy, bo podchody, zmiany nastrojów i szans na powrót byłego reprezentanta Polski trwały od długich miesięcy, a finisz rodem z amerykańskich filmów, albo angielskich transferowych „deadline day”, zasługuje na wyrazy szacunku.
Liczył się tylko Piast
We wtorek tuż przed północą Legia poinformowała o sprzedaży Jodłowca do Piasta, choć w kolejce po piłkarza ustawiły się inne kluby, m.in. Raków Częstochowa i Zagłębie Lubin. Oczywistym było, że jeśli wreszcie klub ze stolicy zapali zielone światło dla odejścia Jodły z Łazienkowskiej, to gliwiczanie są na pole position. Załatwianie wszelkich formalności musiało być stresujące, bo najpoważniejszą przeszkodą nie okazały się pieniądze, ale… czas, a raczej jego brak.
– Cieszę się, że wróciłem do Gliwic. Wszystko się wyjaśniło w ostatnim dniu i zakończyło pozytywnie. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Piaście zawsze dobrze się czułem, więc nie da się ukryć, że chciałem tutaj wrócić. Droga do transferu otworzyła się jednak dopiero w ostatnich dniach okienka transferowego Wszyscy tutaj mnie znają, a ja każdego, więc wiem, co mnie czeka – wyjaśnił tuż po złożeniu podpisów pod dokumentami sam Tomasz Jodłowiec. Jeżeli chodzi o zarobki obie strony szybko porozumiały się. Z kolei Piasta na „Jodłę” wyłożyć miał mniej niż sto tysięcy euro. 33-latek podpisał z mistrzami Polski dwuletni kontrakt.
Nie chcieli się zgodzić
Wspomnieliśmy, że saga związana z przynależnością klubową Jodłowca trwała długo i miała wiele zwrotów akcji. Tak naprawdę temat jego powrotu na Okrzei był już omyslany w gabinetach… w maju, gdy Piast sięgał po mistrzostwo Polski, a udział wspomnianego piłkarza także jest nie do przecenienia. Zwłaszcza mamy na myśli fenomenalnego gola w spotkaniu z Jagiellonią Białystok (3:2). – Szanse powrotu Tomka są, ale sprawa może się mocno przeciągnąć, nawet do samego końca okna transferowego – usłyszeliśmy jeszcze w maju od jednego z działaczy Piasta. Okazały się to prorocze słowa, bo długo wydawało się, że nic z tego nie będzie. Po poprzednim sezonie wypożyczenie Jodłowca się zakończyło i musiał on wrócić do Legii. Choć na każdym kroku podkreślał, że to w Gliwicach czuje się najlepiej jego obowiązujący kontrakt był „warszawską kotwicą”. Legia może i byłaby skłonna szybciej negocjować transfer, gdyby nie… Mikkel Kirkeskov.
Przypomnijmy, że klub ze stolicy był zainteresowany lewym obrońcą Piasta, ale oferował za niego sumy niższe niż wpisana w kontrakt kwota odstępnego. Gliwiczanie nie chcieli się zgodzić na promocję, bo nie widzieli powodu takiego zachowania. W efekcie czego o powrocie Jodły nie mogło być mowy. – Wypożyczając zawodnika do Piasta Gliwice, godzimy się dopłacać połowę jego pensji, jesteśmy dobrym wujkiem, tyle że później nie działa to w obie strony. Jako Legia musimy się szanować – przyznawał na łamach „Piłki Nożnej” trener Aleksandar Vuković.
Odpadnięcie z pucharów przesądziło
Problem w tym, że Jodłowiec wcale nie stał się ważnym ogniwem Legii. 33-latek zagrał łącznie w sześciu meczach, czterech ligowych i dwóch pucharowych, na boisku biegając przez… 261 minut. „Jodła” był więc zamiennikiem i taka rola z pewnością mu nie odpowiadała w porównaniu do tego, jak traktowany był w Gliwicach. Jodłowiec nawet jako zmiennik był kluczową postacią dla trenera Waldemara Fornalika. Ostatecznie jednak odpadnięcie z europejskich pucharów skłoniło szefa Legii – Dariusza Mioduskiego to sprzedaży piłkarza. – Historia Tomka Jodłowca. Jak bezmyślnie zabrać piłkarza mistrzowi Polski przed eliminacjami LM, tak naprawdę samemu go nie chcąc – podsumował na Twitterze komentator sportowy Mateusz Borek.
Dla Piasta i sztabu szkoleniowego gliwiczan to bardzo dobra wiadomość. Nie dość, że Jodłowiec doskonale zna klub i szatnię, to jeszcze drużyna otrzymuje gotowego do gry piłkarza o powszechnie znanych umiejętnościach. Dwa tygodnie przerwy ligowej tylko pomogą ponownie wkomponować Jodłowca do Piasta. Jak widać, „Jodła” w końcu może na dobre zapuścić korzenie przy Okrzei i znów być ważnym ogniwem mistrzów Polski.
Na zdjęciu: Okazało się, że Tomasz Jodłowiec w maju kibicom Piasta powiedział: „do zobaczenia” a nie „żegnajcie”…
Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH
e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ