Wydarzenie kolejki. Autostrada do nieba

Wygrywając w meczu na szczycie z Jagiellonią gdańszczanie wysłali czytelny sygnał – bardzo poważnie trzeba nas traktować jako kandydata do mistrzowskiego tytułu. Pięć punktów przewagi nad Legią na tym etapie rozgrywek oczywiście jeszcze niczego nie przesądza, faktem jednak jest, że biało-zieloni znaleźli się na autostradzie prowadzącej na sam szczyt. Pokrzyżować im może szyki chyba tylko obrońca mistrzowskiego tytułu.

– Trudno stawiać tak śmiałą tezę, że w walce mistrzostwo Polski liczą się już tylko dwa zespoły – Lechia i Legia – powiedział trener Bogusław Kaczmarek. – Nasza liga jest bowiem nieodgadniona i nieprzewidywalna. Przecież w niedzielnym meczu to Jagiellonia mogła prowadzić 2:0 i wtedy to ona zajęłaby fotel lidera. Z czego wynika obecna dominacja Lechii? Ta drużyna jest do bólu skuteczna, wystarczą jej 1-2 sytuacje, by strzelić gola. Poza tym gdańszczanie mają bardzo dobry kontratak i… dużo szczęścia. W kilku spotkaniach dzięki przychylności losu zdobyli więcej punktów niż wskazywał na to przebieg wydarzeń na boisku.

Karty (jeszcze) nie rozdane

Kilkanaście dni temu trener Kaczmarek stwierdził, że ekstraklasa powinna dzielić się na grupę „3 razy L” (Legia, Lech, Lechia) i całą resztę. Czy znany szkoleniowiec podtrzymuje tę opinię? – Od czterech lat Lechia nie powinna schodzić z „pudła” – powiedział popularny „Bobo”. – Ani razu to się nie udało, najbliżej celu była wtedy, gdy jej trenerem był Piotr Nowak. Przemawiają za tym wszystkie dane składowe, przede wszystkim przyzwoity budżet i potencjał ludzki. Ale nie dziwię się trenerowi Piotrowi Stokowcowi, który przestrzega, że karty jeszcze nie zostały rozdane.

Nie może być pychy w piłkarzach Lechii, bo za nią powinna czaić się pokora. Mnie martwi coś innego, mianowicie znikoma liczba wychowanków klubu w kadrze. Kiedyś Trójmiasto było mekką piłkarskich talentów, teraz natomiast wchodzą oni na boisko z ławki rezerwowych. Mało tego, w czołowych zespołach większość stanowią obcokrajowcy, czasami w podstawowej jedenastce jest ich ośmiu (tylu desygnował do gry w meczu z Lechią trener Jagiellonii, Ireneusz Mamrot – przyp. BN). Moim zdaniem lepiej odpaść z Ligi Europy z pięcioma swoimi piłkarzami niż ośmioma obcymi.

Blisko i daleko

W tej chwili biało-zieloni mają pięć punktów przewagi nad zespołem Łazienkowskiej oraz sześć nad „Jagą”. Za dwa tygodnie gdańszczanie podejmą u siebie Legię i jeżeli wyjdą z tego pojedynku zwycięsko, zaliczka będzie bardzo obiecująca. Tym bardziej, że po zakończeniu fazy zasadniczej punkty nie są dzielone na połowę, więc… Ale na razie jest to klasyczne dzielenie skóry na żywym niedźwiedziu. Zwłaszcza, że ekipa Piotra Stokowca musi stawić czoła nie tylko obrońcy mistrzowskiego tytułu.

Niewykluczone, że w tym sezonie Lechia staje przed historyczną (i niepowtarzalną) szansą zdobycia mistrzowskiej korony, chociaż droga do celu jest długa i wyboista. Ale podopieczni Piotra Stokowca powinni wbić sobie do głowy maksymę „Nie narzekaj, że masz pod górkę, skoro zmierzasz na szczyt”.