Kamerun lepszy od Brazylii!

Duża niespodzianka na zakończenie grupowych gier na mundialu w Katarze. Grający w rezerwowym składzie Brazylijczycy przegrali 0:1 z „Nieposkromionymi Lwami”.


W swoim ostatnim grupowym meczu selekcjoner „Canarinhos” dał zagrać tym, którzy wcześniej nie pokazywali się na boisku, albo grali mniej. Stąd przykładowo w wyjściowym składzie znalazło się miejsce dla 39-letniego Dani Alvesa, który w starciu z Kamerunem już po raz 125 pojawi się w narodowych barwach. Wyrównał tym samym wynik Roberto Carlosa, a przed nim już tylko słynny Cafu z liczbą 142 gier w brazylijskiej jedenastce.
W walczącym o awans do 1/8 rozgrywek Kamerunie nie było oczywiście bramkarza Andre Onany, który kilka dni temu został wyrzucony z kadry przez Rigobrta Songa.

Przed rozpoczęciem meczu i w trakcie grania hymnu, brazylijscy fani rozwinęli olbrzymią sektorówkę z wizerunkiem króla futbolu Pele i z napisem „Get well soon” czyli wracaj do zdrowia. Trzykrotny mistrz świata (1958, 1962, 1970) w ostatnim czasie ma spore kłopoty ze zdrowiem, 81-letnia legenda futbolu walczy z nowotworem. Kibice o nim nie zapomnieli.

Brazylijczycy swoją szansę mieli po niespełna kwadransie, celnie główkował 21-letni Gabriel Martinelli,, ale dobrą interwencją popisał się zastępujący Onanę Devis Epassy. Każda ofensywna akcja „Canarinhos” wzbudzała wrzawę prawie 90 tys. fanów na Lusial Iconic Stadium, z których większość miała na sobie żółte koszulki. Kameruńczycy? Nie byli tłem, wiedzieli że muszą grać o trzy punkty i starali się atakować, chcą przede wszystkim wykorzystać to co mają najlepsze, czyli potencjał duetu napastników Eric Choupo-Moting – Vincent Aboubakar.

W kolejnych minutach zawodnicy „Nieposkromionych Lwów” łapali żółte kartki, nie mogąc powstrzymać niesamowicie szybkiego Rodrygo. Choć Brazylijczycy do przerwy strzelali na bramkę rywala kilkunastokrotnie, to do siatki nie udało im się trafić. Mało tego, w doliczonym czasie i po główce Bryana Mbuemo, gdyby nie dobra interwencja Edersona, to schodziliby z boiska z jednobramkowym mankiem.

Zaraz po przerwie blisko strzelenia bramki był z kolei Aboubakar, ale chybił. W 56 minucie kapitalna interwencja Epassy po celnym uderzeniu starającego się Martinelliego. Zaraz potem kameruński bramkarz na raty wybijał futbolówkę po strzałach Bremera i Antonyego. Grając w rezerwowym składzie „Canarinhos” tak przycisnęli rywala, że ten musiał się bronić praktycznie w swoim polu karnym, ale goli nie było. Na kilka minut przed końcem po akcji rezerwowego w piątek Raphinii szansę miał Bruno Guimaraes, ale chybił.

W drugiej minucie doliczonego czasu sensacja! Świetne dośrodkowanie z prawej strony trafiło na głowę Aboubakara, który skierował piłkę do siatki. Zaraz potem zobaczył od sędziego… czerwoną kartkę. To dlatego, że ciesząc się zdjął koszulkę, a że wcześniej miał już na koncie upomnienie, to Ismail Elfath – co zrobił z przepraszającym gestem – musiał mu pokazać drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
Kamerun honorowo pożegnał się z katarskim mundialem, a Brazylia grająca w rezerwowym składzie nie zdała egzaminu, ku niezadowoleniu swoich fanów. „Canarinhos” już w poniedziałek grają o ćwierćfinał mundialu z Koreą Południową

Michał Zichlarz, Doha


Kamerun – Brazylia 1:0 (0:0)

1:0 – Aboubakar, 90+2. min (głową)

Kamerun: Epassy – Fai, Wooh, Ebosse, Tolo – Mbuemo (63. Toko Ekambi), Angiussa, Kunde (68. Ntcham), Ngameleu (86. Mbekeli) – Aboubakar, Choupo-Moting. Trener Rigobert SONG.

Brazylia: Ederson – Alves, Bremer, Militao, Telles (55. Marquinhos) – Antony (79. Raphinia), Fabinho, Fred (55. Guimaraes), Rodrygo (55. Ribeiro) – Jesus (64. Pedro), Martinelli. Trener TITE.
Sędziowie: Ismail Elfath (USA). Widzów: 85986. Żółte kartki: Tolo, Kunde, Fai, Aboubakar – Militao, Guimaraes. Czerwona kartka: Aboubakar.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus