Kamiński? Wziąłbym go na mundial!

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Zacznijmy od pytania osobistego, choć natury ogólnej: co się dzieje w głowie selekcjonera, gdy „za pięć dwunasta” wypada mu z kadry podstawowy obrońca?
Antoni PIECHNICZEK: – Wie pan, u trenera nadzieja umiera ostatnia… Mam nadzieję, że sytuacja z Kamilem Glikiem nie jest tak tragiczna, jak wskazywałyby na to pierwsze wieści. Jeśli cała sytuacja zdarzyła się przy okazji gry w tenisa nożnego, być może niekoniecznie będzie to bardzo poważna kontuzja. A wracając do pańskiego pytania: selekcjoner zawsze ma w głowie jakiś wariant zastępczy. Musi mieć. Również i w tym przypadku; choćby z tego powodu, że przecież wiosną nie w każdym meczu forma Glika i Michała Pazdana była reprezentacyjna…

Sęk w tym, że rola stopera AS Monaco w reprezentacji daleko wykraczała poza wartość czysto sportową, boiskową. Był – jest! – jednym z liderów grupy. Jego ewentualny brak może się odbić mentalnie na całej kadrze?
Antoni PIECHNICZEK: – Myślę, że w paru reprezentacjach z poprzednich lat rzeczywiście niektóre jednostki wybijały się ponad resztę. W tej obecnej – pomijając oczywiście wyjątkowość pozycji Roberta Lewandowskiego – akcenty rozłożone są dość równomiernie. Wielu graczy – całkiem zasadnie – ma duże poczucie własnej wartości. Wiedzą, że są w tej grupie potrzebni. Sam Adam Nawałka poniedziałkowymi nominacjami to potwierdził: wskazał na 15-16 pewniaków oraz grupę tradycyjnie uzupełniającą kadrę. A młodzież – jego zdaniem – jeszcze potrzebuje czasu, by znaleźć się na tak ważnej imprezie.

Wróćmy do Glika; czyim jest w obecnej reprezentacji odpowiednikiem, patrząc na pańską medalową ekipę z Hiszpanii? Myślę o znaczeniu boiskowym i pozaboiskowym…
Antoni PIECHNICZEK: – Charakterologicznie – i z racji pozycji na boisku – oczywiście najbardziej przypomina mi Władka Żmudę. Też był małomówny, trochę zamknięty w sobie. Kamil nie ma parcia na szkło… Tak, zdecydowanie bliżej mu do Żmudy niż do Gorgonia.

Marcin Kamiński jest w stanie go zastąpić? Jest tym dwudziestym czwartym, „w poczekalni”. Da radę w razie potrzeby zagrać u boku Pazdana?
Antoni PIECHNICZEK: – Da. Powiem więcej: gdybym miał wybierać, Kamińskiego „zmieściłbym” pewnie w gronie 23 zawodników! Oczywiście trener reprezentacji zawsze ma przewagę nad takimi obserwatorami „z boku”, jak ja. Widzi zawodników na zajęciach, zna wyniki ich badań. Ma swoje racje i nie zamierzań broń Boże z nimi dyskutować. Na pewno natomiast zawsze byłem – i jestem do tej pory – zwolennikiem walorów fizycznych.

I z tego powodu Kamiński jest wyżej w pańskim rankingu niż np. Jan Bednarek czy Thiago Cionek?
Antoni PIECHNICZEK: – Teoretycznie tak. Ale – powtórzę – selekcjoner w tym momencie wie najlepiej, co robi. A ja mogę się tylko „mądrzyć” z wysokości Wisły (śmiech).

Odchodząc od sprawy naszego stopera i jego zastępców, zapytam jeszcze o ogólny komentarz do powołań…
Antoni PIECHNICZEK: – Trochę smuci mnie, że w gronie 23 zawodników znalazło się tylko czterech piłkarzy z polskiej ligi. Ja wiem, że to pewien znak czasu – u Engela 16 lat temu było ich 15. Na pewno życzyłbym sobie, aby te akcenty jednak rozłożone były inaczej. Aby graczy z rodzimej ligi było więcej. Przecież do teatru też chodzi się często „na aktora”; czemuż tak nie może być na polskich stadionach? Reprezentanci mogliby przyciągnąć jeszcze więcej osób na trybuny. 7-8 cudzoziemców w jedenastkach takich klubów jak Legia czy Wisła Kraków urąga wszelkim zasadom prowadzenia rozgrywek ligowych. Absolutnie nie zgadzam się z zagranicznymi wyjazdami 18-19-letnich chłopaków.

Ale może gdyby Jan Bednarek nie wyjechał do Anglii, może nie byłby dziś kandydatem do zastąpienia Glika na mundialu!
Antoni PIECHNICZEK: – Nie podważam doświadczenia zebranego z kilku meczów w lidze angielskiej. Ale myślę, że gdyby grał dziś regularnie w naszej lidze, a na dodatek – w europejskich pucharach, np. w Legii, też byśmy w niego uwierzyli. I też dostałby szansę od Adama Nawałki.