Kapitan nie składa deklaracji

Po ostatnim meczu sezonu – zwycięstwem (2:0) w Sosnowcu tyszanie zapewnili sobie 4. miejsce na mecie I-ligowych rozgrywek – zapytaliśmy Łukasza Grzeszczyka, czy jest w stanie złożyć deklarację, że zostanie w GKS-ie na kolejny sezon.

– Nie jestem. W życiu przecież nigdy niczego nie wiadomo. Mamy czerwiec. Może ktoś za tydzień zadzwoni i powie, że mnie chce? Jeśli będzie to coś konkretnego, to spakuję się i pojadę. Tyle – odpowiada 30-letni środkowy pomocnik, bez którego trudno wyobrazić sobie zespół z ul. Edukacji 7. Występuje tu od czterech sezonów i dziś ma status nie tylko kapitana, ale też lidera ofensywy, strzelającego gole, notującego asysty, etatowo egzekwującego stałe fragmenty gry.

Grzeszczyk ma umiejętności, z którymi pewnie poradziłby sobie w ekstraklasie. Do tej pory można było odnieść wrażenie, że w Tychach wręcz się marnuje. Dopiero teraz, dzięki tak świetnej wiośnie (11 zwycięstw w 15 meczach), GKS zasygnalizował, że w przyszłym sezonie interesować go będzie awans.

– Czy mógłbym spokojnie grać w ekstraklasie? Widocznie nie, skoro gram w pierwszej lidze… Przy tym zostańmy, nie ma co gdybać. Wychodzi na to, że moje umiejętności są trochę za niskie. Jakieś zapytania się pojawiały, ale ja na takich rzeczach się nie skupiam. Jeśli ktoś chciałby mnie w ekstraklasie, to złożyłby zapytanie do klubu, wysłał pismo. Wtedy widziałbym, że jest jakiś konkret. Bo takie gadanie w stylu „a może to, a może tamto” przez osoby postronne nie ma sensu. W klubie nie mówili mi, by kiedykolwiek wpłynęło pismo z ofertą – mówi Grzeszczyk, którego kontrakt z GKS-em wygaśnie dopiero za rok.

Ile znaczy dla GKS-u, pokazała choćby miniona jesień, kiedy był do dyspozycji sztabu szkoleniowego tylko przez miesiąc. To właśnie wtedy drużyna zanotowała najdłuższą serię bez porażki. Na więcej nie pozwoliła kontuzja. Nie trzeba dodawać, że dla tyszan była to fatalna runda…

– Strasznie żałowałem, że w tamtej rundzie nie mogłem grać. Mój sezon zaczął się dopiero w styczniu. Jesienią byłem bez okresu przygotowawczego, w treningu spędziłem tylko tydzień i zdołałem rozegrać cztery spotkania. Czasami żartujemy sobie z Piotrkiem Ćwielongiem, że się minęliśmy. On grał jesienią, ja – wiosną. Może w przyszłym sezonie już obaj będziemy dyspozycyjni. Miło będzie, jeśli będziemy takim GKS-em, jak tej wiosny. Czy u siebie, czy na wyjeździe, byliśmy mocni i zawsze walczyliśmy o zwycięstwo.

Pierwszy raz, odkąd gram w Tychach, czuję, że czy jedziemy na wyjazd, czy gramy na własnym stadionie, możemy spokojnie zdobywać punkty. Jest nam o zwycięstwa łatwiej niż kiedyś. Dawniej by wygrać choćby 1:0 musieliśmy się strasznie namęczyć. Teraz widzę, ze wszystko przychodzi nam z dużą łatwością. Zawsze powtarzam, że na początku sezonu, startując od zera, wszystkie zespoły powinny myśleć o pierwszym czy drugim miejscu. Wszyscy mają szansę na awans, a kolejne cele weryfikuje boisko – podkreśla Łukasz Grzeszczyk.

LICZBA
6
Tyle goli i tyle asyst zanotował Łukasz Grzeszczyk w poprzednim sezonie.