Katalog z ujemnymi punktami

Po skandalicznym przerwaniu meczu Lech – Legia przez chuliganów, Komisja Ligi dodatkowe sankcje na „Kolejorza” – oprócz walkoweru orzeczonego w trybie nagłym – powinna nałożyć w najbliższy czwartek.

– Posiedzenie komisji rozpocznie się o godzinie 16. Zważywszy na wagę sprawy i ilość materiałów, które spodziewamy się dostać, może potrwać 2-3 godziny. Sprawa nie jest łatwa, ale mam nadzieję, że 24 maja uda nam się wydać werdykt – powiedział „Sportowi” szef Komisji Ligi „Ekstraklasy” SA, Zbigniew Mrowiec. – Musimy dokładnie przeanalizować materiały, które dostaniemy od klubu, a także od policji. Nie chciałbym w żaden sposób sugerować, jakie mogą zostać wymierzone kary – ich katalog zawiera oczywiście także ujemne punkty, zarówno w zakończonym sezonie, ale też na przyszły – bo mądrość sześciu osób, które zasiadają w komisji, jest z pewnością większa niż pojedynczego człowieka. Poza tym możliwość nałożenia jakiejś sankcji to jedno, natomiast sensowność takiej sankcji – to drugie. Na pewno nie będziemy orzekali pod publiczkę, tylko bardzo wnikliwie i gruntownie rozpatrzymy sprawę. A potem ogłosimy dobre, to znaczy sprawiedliwe, rozstrzygnięcie.

Silny Lech jest lidze potrzebny

Ewentualne odebranie Lechowi choćby punktu skutkowałoby przesunięciem „Kolejorza” w tabeli za Górnik Zabrze i okrojeniem poznaniakom premii sportowej o 1,24 miliona złotych. W przypadku odebrania co najmniej czterech punktów, zespół z Wielkopolski znalazłby się natomiast za Wisłą Płock, a zatem i poza pucharami. Takiej decyzji nie spodziewa się jednak właściciel Legii Warszawa, Dariusz Mioduski, który niedzielną zadymę przy Bułgarskiej oglądał w towarzystwie prezesa wielkopolskiego klubu, Karola Klimczaka. – Nie zazdroszczę Lechowi, już znalazł się w naprawdę w bardzo trudnej sytuacji. A odjęcie punktów, które skutkowałoby odebraniem miejsca w europejskich pucharach, byłoby rozwiązaniem drakońskim. Zapewne jakieś uchybienia organizatorów zostaną wykazane, ale przeprowadzenie takiego meczu w ogóle nie było proste. To nasz rywal, ale zależy mi na tym, aby oprócz Legii były także inne silne kluby w Polsce. A niewątpliwie mocny Lech jest niezwykle potrzebny całej lidze. Ma wewnętrzne kłopoty, ale sytuacja, z którą musi zmagać się po niedzielnym meczu jest pewnością szerszym problemem – ocenił właściciel Legii.

Wytyczna wojewódzka

Już wiadomo, że straty (utracone zyski) Lecha w konsekwencji przerwania meczu z Legią będą liczone w milionach złotych. Wojewoda wielkopolski w poniedziałek zamknął bowiem stadion przy Bułgarskiej dla publiczności na pięć meczów ligowych oraz na trzy w eliminacjach europejskich pucharów. A przecież Komisja Ligi z całą pewnością nałoży na poznański klub dodatkową karę finansową. – Nie zamierzam w żaden sposób komentować decyzji wojewody – ani klaskać, ani tym bardziej wchodzić w polemikę. Działał zgodnie ze swoimi kompetencjami, ale kara nałożona już na Lecha nie będzie dla nas punktem odniesienia. Zgodnie z uprawnieniami przeprowadzimy w pełni autonomiczne postępowanie – zapowiedział przewodniczący Mrowiec.

Czas na działanie rządu

Co zrozumiałe, nawet najbardziej dotkliwe sankcje dla Lecha nie rozwiążą problemu chuligaństwa w Poznaniu. „Kolejorz” będzie jedynie uboższy, co zapewne odbije się na jakości transferów i poziomie drużyny w przyszłych rozgrywkach, natomiast kłopot ze stadionowymi przestępcami zostanie. I to tak długo, jak długo sprawą nie zajmą się politycy, których wola jest niezbędna do zaprowadzenia porządku na trybunach.

– Kluby nie mają narzędzi, żeby cokolwiek naprawić. Jeśli policja prosi o jakikolwiek zapis ze stadionowego monitoringu, mamy obowiązek wszystko przekazać. I to bez dyskusji. Na tym jednak nasza rola się kończy. Aby na trybunach było normalnie, musi zaangażować się państwo – nie ma wątpliwości Mioduski. – To rząd ma narzędzia, aby przepisy były stosowane bezwzględnie, a kary – nieuchronne. Musi być jednak wola polityczna, żeby wreszcie zacząć skuteczną walkę z patologiami na stadionach. A wydaje mi się, że akurat obecny rząd ma największe możliwości na tym polu. Dlatego, że bardzo dba o kwestie bezpieczeństwa obywateli, a poza tym może wprowadzać zmiany w kraju bez konieczności paktowania z koalicjantami. I czuję, że wśród członków gabinetu wzmaga się opór przeciw nieakceptowanym zachowaniom na trybunach…