Kolejka PHL. Nieoczekiwany zwrot

Obrońcy tytułu mistrzowskiego do pewnego czasu mieli wszystko pod kontrolą, ale potem wszystko się rozsypało jak z domek z kart.


Drugie spotkanie pomiędzy Re-Plastem Unią i GKS-em Katowice w Oświęcimiu i tym razem wynik był odwrotny. W pierwszym obrońcy tytułu mistrzowskiego prezentowali dojrzałą grę i wygrali 4:1. W rewanżu było już znacznie gorzej, bowiem po 2. tercji gra gości się „rozsypała” i rezulatacie wyraźnie przegrali. Teraz trzeba będzie czekać na kolejną potyczkę już w „Satelicie”.

Hokeiści GKS-u przystąpili do meczu w Oświęcimiu już w pełnym składzie, bowiem Grzegorz Pasiut uporał się z chorobą, zaś Patryk Krężołek z kontuzją barku. Trener Jacek Płachta dokonał drobnych zmian w poszczególnych formacjach, ale to zrozumiałe skoro wróciły 2. ważne postacie tej drużyny. Natomiast gospodarze występują bez kontuzjowanego szwedzkiego golkipera Linusa Lundina. Jednak gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że zastępujący go Robert Kowalówka spisuje się więcej niż poprawnie.

Obie drużyny od początku nie zamierzały się oszczędzać i szukały swojej szansy w przemyślanych atakach. Było kilka spięć podbramkowych i Teddy Da Costa miał okazję zmienić rezultat. Z drugiej strony Mateusz Bepierszcz i Joona Monto mieli okazję otworzyć wynik tej potyczki. Jednak najmłodszy z braci Kowalówków zachował czyste konto. Jednak w 14 min Bartosz Fraszko, znajdujący się od początku sezonu w znakomitej formie, otrzymał krążek z własnej tercji do środkowej strefy i pomknął w stronę bramki.

„Fracho”, mimo asysty 2. obrońców, odjechał od nich i wyszedł sam na sam z bramkarzem. I nie dał mu najsmniejszcyh szans, posyłając go do siatki. Słowa uznania dla strzelca, ale również brawa dla autora podania – Brandona Magee. Gościę grali rozważnie i stworzyli więcej sytucji podbramkowych, ale wszystko skończyło się na jednym trafieniu.

Gdy Patryk Wajda precyzyjnym uderzeniem w „okienko” zdobył 2. gola dla GKS-u wydawało się, że goście opanowali sytuację. Nic z tego! Od tego momentu zaczęły się problemy gości. Mimo kilku dobrych sytuacji nie zdołali pokonać bramkarza Unii, ale stracili 2. bramki w krótkim odstępie czasowym. Najpierw Aleksandrs Jerofiejews zaskoczył Johna Murraya uderzeniem z niebieskiej linii, a potem Aleks Szczechura umieścił krążek w siatce. To nie było koniec nieszczęść goście. Na 24 sek. przed końcem 2. odsłony Krystina Dziubiński znalazł się w sytuacji sam na sam i takie sytuacje zwyczajowo wykorzystuje. Tak też się stało!

I karta odwróciła się na korzyść gospodarzy, którzy osiągnęli przewagę i uwidocznili ją zdobytymi golami. 2 zdobyli liczebnej przewadze, zaś Peter Bezuszka zaskoczył Murraya uderzeniem z daleka. Końcowe fragmenty były mało ciekawe, bo gospodarze wędrowali do boksu kar, ale przyjezdni nie potrafili tego wykorzystać. Tym razem gospodarze byli góra i rywalizacja między tymi drużynami zapowiada się ciekawie.


RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM – GKS KATOWICE 6:2 (0:1, 3:1, 3:0)

0:1 – Fraszko – Magee (13:48), 0:2 – Wajda – Kruczek – Blomqvist (25:24), 1:2 – Jerofiejews – Ahopelto (34:39), 2:2 – Szczechura – Padakin (35:23), 3:2 – Dziubiński – Ahopelto (39:36), 4:2 – Padakin – Pangiełow-Jułdaszew – Szczechura (46:32, w przewadze), 5:2 – Bezuszka – P. Noworyta (48:09), 6:2 – Dziubiński – Ahopelto – Da Costa (54:10, w przewadze)

Sędziowali: Patryk Kasprzyk i Paweł Kosidło – Michał Gerne i Wojciech Moszczyński. Widzów 2300.

UNIA: R. Kowalówka; Jerofiejews (2) – Pangełow-Jułdaszew, Diukow – Jakobsons, P. Noworyta – Bezuszka, Paszek – M. Noworyta; Padakin – Cichy – Szczechura, Ahopelto – Dziubiński – Laakso, S. Kowalówka – Krzemień – Da Costa, Denyskin (2) – Wanat (2) – Sołtys. Trener Nik ZUPANICIĆ.

GKS: Murray; Kolusz – Rompkowski, Mikkola – Wanacki, Kruczek – Wajda, Musioł, Maciaś (2); Magee (2) – Pasiut – Fraszko, Krężołek – Monto – Blomqvist, Hitosato (2) – Pulkkinen – Olsson, Prokurat – Smal – Bepierszcz. Trener Jacek PŁACHTA.

Kary: Unia – 6 min, GKS – 6 min.

Liczby

44

SEKUNDY dzieliły 2. pierwsze gole dla gospodarzy i klasowa drużyna nie powinna tracić goli w krótkim odstępie czasowym.


Na zdjęciu: Krystian Dziubiński jego koledzy mieli powody do zadowolenia.

Fot. Marcin Bulada/PressFocus


Pozostałe mecze kolejki

Nokaut pod Wawelem

Z całą pewnością kibice sanockiego zespołu spodziewali się po występie swoich ulubieńców czegoś więcej. STS nie podjął jednak w Krakowie walki. Od początku spotkania zostali gracze Marmy Ciarko praktycznie zupełnie zdominowani i tracili kolejne bramki. Salama już w pierwszej odsłonie skapitulował dwukrotnie, bo krakowscy hokeiści mieli wczoraj całkiem nieźle opanowane nadgarstki. Bardzo dobrą techniką, trafiając praktycznie do siatki tak samo, jak jego poprzednicy, popisał się w drugiej tercji Wronka, który zerwał pajęczynę z okienka bramki sanockiej. W trzeciej tercji najpierw Polak trafił w podbramkowym zamieszaniu, a wynik spotkania ustalił Kasperlik, który wykorzystał dokładne podanie Raca. To był jednostronny mecz, czego przyjezdni się raczej nie spodziewali, bo w tym sezonie rozegrali przynajmniej kilka lepszych spotkań.
(JK)

COMARCH Cracovia – Marma Ciarko STS Sanok 6:0 (2:0, 2:0, 2:0)

1:0 – Arrak – Husak (13:59), 2:0 – Kinnunen – Sawicki – Rac (17:30, w przewadze), 3:0 – Csamango – Raczuk (23:01), 4:0 – Wronka – Nemec (25:35, w przewadze), 5:0 – Polak (49:27), 6:0 – Kasperlik – Rac – Sawicki (52:45).

Sędziowali Robert Długi i Mateusz Niżnik oraz Andrzej Nenko i Maciej Waluszek. Widzów 500.

CRACOVIA: Zabolotny; Kinnunen – Jeżek, Nemec – Husak (2), Gula – Szaur; Sawicki – Rac – Kasperlik, Kapica (2) – Polak – Wronka, Csamango – Raczuk – Brynkus, Dziurdzia – Arrak – Michalski. Trener Rudolf ROHACZEK.
SANOK: Salama; Valtola – Karlsson, Łysenko (2) – Biłas, Hoeglund – Florczak, Rąpała – Ginda; Dobosz – Tamminen – Heikkinen (2), Pawlenko – Lahtinen – Filipek, Mocarski – Makela (2) – Harila, Sienkiewicz. Trener Miika ELOMO.

Kary: Cracovia – 4 min, Sanok – 8 min.


Dwa razy „w plecy”

W piątek nowotarżanie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Unia przyjechała na Podhale, jak po swoje i pewnie punktowała punktowała przeciwnika. Zdobyła osiem bramek i ani przez moment jej zwycięstwo nie było zagrożone. Wczoraj do Nowego Targu przyjechał zespół z Jastrzębia-Zdroju, który broni bardzo dobrze. Sęk jednak w tym, że hokeiści Roberta Kalabera strzelają bardzo mało bramek. Udało im się raz trafić do siatki gospodarzy, w drugiej tercji, a pod koniec spotkania na tafli rozgorzała prawdziwa awantura. W jej efekcie po dwóch zawodników obu drużyn powędrowało przedwcześnie do szatni. O wyniku spotkania zadecydował wspomniany, jedyny gol. Do siatki trafił Erik Szvec. Jastrzębianie mogą być zadowoleni z faktu, że w drugim kolejnym meczu nie stracili bramki i pną się – po koszmarnym początku sezonu – w górę tabeli.
(KJ)

Tauron Podhale Nowy Targ – JKH GKS Jastrzębie 0:1 (0:0, 0:1, 0:0)

0:1 – Szvec – Jansons – Ł. Nalewajka (28:24).

Sędziowali Patryk Pyrskała i Mateusz Krzywda oraz Dariusz Pobożniak i Mateusz Kucharewicz. Widzów 420.

PODHALE: Lindskoug; Jelinek – Mrugała, Aleksandrow – Zorko, Volrab – P. Wsół; Przygodzki – Neupauer – Hvila, Kamiński – Słowakiewicz – B. Wsół, Maunula – Svitana – Fric, Worwa – Worona – Kapica. Trener Juraj FAITH.
JASTRZĘBIE: Balizs; Jansons (27) – Viinikainen (2), Kamieniew – Szevczenko, Bryk – Górny, Horzelski; Szvec (25) – Mikyska – Urbanowicz, Sinegubovs – Freindenfelds – Koriakoski (2), Paś – Jarosz – Kaleinikovas, Pelaczyk – R. Nalewajka – Ł. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

Kary: Podhale – 68 min, Jastrzębie – 56 min


Liczy się wygrana

Tyszanie kontynuują zwycięską passę. Wygrana z Zagłębiem może nie jest okazała, ale w pelni zasłużona. Gospodarze oddali 33 strzały, ale zdobyli „tylko” 2 gole, bo wykorzystali przewagi. Tomas Fuczik, golkiper gospodarzy, zjeżdżał z lodu w pełni usatysfakcjonowany, bowiem po raz pierwszy w sezonie zachował czyste konto. Czech wiele pracy nie miał, bo goście oddali zaledwie 14 strzałów. Natomiast sosnowiczanie znaleźli się w wyraźnym dołku i przegrali 7. mecz z rzędu. Hokeistom Zagłębia brakuje przede wszystkim skuteczności i trener Grzegorz Klich dokonał zmian w ustawieniu formacji, ale bez efektów.

(ws)

GKS TYCHY – ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 2:0 (1:0, 1:0, 0:0)

1:0 – Jeziorski – Boivin – Szturc (7:31, w przewadze), 2:0 – Dupuy – Pociecha (33:34, w przewadze).

Sędziowali: Tomasz Radzik i Sebastian Kryś – Maciej Byczkowski i Grzegorz Cytawa. Widzów 1535.

GKS: Fuczik; Kaskinen – Younan, Pociecha – Ciura (2), Bagin – Jaśkiewicz, Bizacki; Sedivy (2) – Komorski – Wróbel, Jeziorski – Galant – Mroczkowski, Dupuy – Boivin – Szturc, Gościński – Starzyński (2) – Marzec, Bukowski. Trener Andrej SIDORENKO.

ZAGŁĘBIE: Speszny; Naróg (2) – Kotlorz (2), Andrejkiw – Choperia, Krawczyk – Michałowski (2), Opiłka – Luszniak; Witecki – Kozłowski – Kogut, Danyłenko – Rzeszutko – Piotrowicz, Sikora – Bucenko – Rzekanowski, Kasprzyk – Łoza – Dubinin.Trener Grzegorz KLICH.

Kary: GKS – 6 min, Zagłębie – 6 min.