Komentarz „Sportu”. Za to właśnie kochamy futbol!

„Fajnie to wyglądało, sympatycznie, ale mogliśmy przypuszczać, że taki będzie scenariusz”. Gdyby któryś z kibiców GKS-u Tychy miał dar przenoszenia się w przyszłość i usłyszał w ubiegłym tygodniu, że takimi słowami Ryszard Tarasiewicz spuentuje swoją wypowiedź na konferencji prasowej po meczu w Olsztynie, prognoza mogłaby być tylko jedna. Czyli – gładkie zwycięstwo, co zresztą przeczuwali też bukmacherzy, wystawiając na wygraną Stomilu rekordowe niemalże kursy.

Przewrotny futbolowy los napisał jednak swój scenariusz. Już w pierwszej wiosennej kolejce uraczył nas historią, z gatunku tych, za jakie futbol kochamy. Klub, który jeszcze kilkanaście dni temu miał iluzoryczne szanse, by w ogóle przystąpić do wiosny, pokonał drużynę będącą okrętem flagowym miejskiej spółki z bogatego miasta i zarządzającej pięknym stadionem. Przyjazd tyszan miał być co najwyżej kolejną częścią żałobnych obchodów nad stanem futbolu w dumie Warmii, a okazał się fiestą i nadzieją na nowe otwarcie.

W takowe wierzy niezmiennie grupa zawodników, którzy ze Stomilem są na dobre i na złe. Grzegorz Lech, Janusz Bucholc czy bramkarz Piotr Skiba, który po meczu mógł zaintonować hasło zdobiące jego rękawice – „Stomil nigdy nie zginie”. U nich ten okrzyk płynie naprawdę prosto z serca. Bieda cementuje!

Komentarz Sportu o meczu Stomil Olsztyn - GKS Tychy
fot. Kacper Kirklewski / 400mm.pl