Komentarz „Sportu”. Myślcie nad gratulacjami

Niesamowity ścisk w środkowej części tabeli i nikłe różnice między jego przedstawicielami a zespołami zamykającymi dziś strefę barażową są gwarantem ciekawej, emocjonującej wiosny.


Podczas niej kibice wielu pierwszoligowców będą mogli marzyć – ot, choćby o podzieleniu losu Górnika Łęczna, sensacyjnego trzeciego beniaminka ekstraklasy z ubiegłego roku.

Gorzej dla kanapowego sympatyka zaplecza elity wygląda sam szczyt i sam dół tabeli. Zgoda, o ile Widzew nie może jeszcze spać spokojnie, to ten, kto powoli zacznie formować sobie w głowie treść gratulacji dla Miedzi, bynajmniej nie powinien być uznany za nadgorliwca, bo drużynie Wojciecha Łobodzińskiego zagrozić mogłoby chyba tylko… zawieszenie rozgrywek.

Podobnie jak chyba tylko to – albo jakiś cud – uratowałby zamykające stawkę ekipy z Jastrzębia i Polkowic, które zostały mocno w tyle. W poprzednich latach do zajęcia 15. miejsca – dziś ostatniego bezpiecznego – trzeba było uzyskać między 35 a 40 punktów. Wychodzi na to, że Górnik i GKS musiałyby do końca sezonu punktować ze średnią w okolicach 2 na mecz, by nie wpaść w objęcia drugiej ligi.

Jakie są na to szanse, przez litość przemilczymy, skoro łącznie odniosły dotąd… 3 zwycięstwa, a meczów wspólnie mają za sobą ponad 40. Pociąg z peronu powoli odjeżdża też Stomilowi, który mimo jednego zaległego występu poniósł najwięcej porażek, ale on akurat w przeszłości już wielokrotnie dobiegał doń spóźniony, a ostatecznie i tak łapał się do pociągu z napisem „utrzymanie”. Tyle że ileż razy można liczyć na to, że jakoś to będzie i znowu się uda?


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus