Komentarz „Sportu”. „Niebiescy” na deskach

Ten moment musiał kiedyś nadejść, to zawsze jest bowiem tylko kwestia czasu. We wcześniejszych 13. meczach Ruch Chorzów przegrał tylko raz, ulegając 0:2 na wyjeździe ŁKS-owi (19 sierpnia).


Po niespełna dwóch miesiącach od tamtej porażki „Niebiescy” znaleźli pogromcę na własnym boisku, ale ta porażka ujmy im nie przynosi. Pokazuje tylko, że droga do ekstraklasy dla żadnej z drużyn, także Ruchu, nie jest usłana różami. Jak mawiała „kobieta pracująca” (Irena Kwiatkowska) w kultowym serialu „Czterdziestolatek” w latach 70-tych „Na wygląd trzeba sobie zapracować”. Piłkarze, a zwłaszcza działacze klubu z Cichej przekonali się, że walka o awans do ekstraklasy nie będzie łatwizną.

Niedzielny sukces Arki w Chorzowie jest tym cenniejszy, że drużyna trenera Jarosława Skrobacza po raz pierwszy w tym sezonie w jednym meczu straciła cztery gole. Wcześniej bramkarz „Niebieskich” Jakub Bielecki maksymalnie dwa razy wyciągał piłkę z siatki w jednym spotkaniu. Ale tym razem musiał mierzyć się z nie byle jakim przeciwnikiem, bo po przeciwnej stronie barykady stanęli Karol Czubak i Omran Haydary. Polsko-afgański duet w rundzie jesiennej jest postrachem bramkarzy przeciwnika. Do tej pory każdy z nich osiem razy wpisywał się na listę zdobywców bramek, podczas gdy ich koledzy z zespołu w sumie tylko 9 razy „skaleczyli” rywali. Naprawdę strach się bać.


Na zdjęciu: W niedzielę piłkarze Ruchu Chorzów przekonali się, że łatwo to już było.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus