Konkurs to loteria…

Podczas mistrzostw Europy juniorów w Tallinie w 2011 r. zdobył srebrny medal, ustanawiając rekord Polski 79,19 i wówczas przepowiadano mu karierę na miarę swoich utytułowanych poprzedników. Los jednak sprawił, że do tej pory ma odnotowaną 6. lokatę w mistrzostwach Europy w Amsterdamie oraz 9. w mistrzostwach świata w Londynie. W konkursie olimpijskim w Rio de Janeiro nie przeszedł gęstego sita eliminacyjnego i zakończył ostatecznie na 15. miejscu – tak oto przedstawia się dorobek 4-krotnego mistrza Polski rekordzisty kraju – 88,09 w oszczepie, Marcina Krukowskiego.

Poziom ten sam

Wystarczy spojrzeć na listę najlepszych wyników tegorocznych oszczepników i już możemy prognozować co będzie w Berlinie. Została ona zdominowana przez reprezentantów Niemiec. Johannes Vetter zaliczył 92,70, Andreas Hoffmann – 92,06 i Thomas Roehler – 91,78, i to pewnie oni będą ton konkursowi przed własną publicznością. A przecież do tego towarzystwa dochodzi jeszcze Czech Jakub Vadlejch – 89,34 czy Estończyk Magnus Kirt – 88,73. Oszczepnik Warszawianki w tym sezonie zaliczył 83,34, ale zupełnie tym się nie zraża.

– Konkurs oszczepu ma coś z loterii i wszystko jest możliwe – uśmiecha się Krukowski. – Raz komuś dobrze zawieje i poniesie oszczep na odległość nieosiągalną przez nikogo innego. Poziom w Europie to odzwierciedlenie siły w świecie. By myśleć o walce na podium trzeba rzucać w okolicach 85, może 86 metrów. To granice przyzwoitości i jestem przekonany osiągalna dla mnie. Na razie mi do niej brakuje, ale chyba teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by się do niej zbliżyć. Nie wiem dlaczego moi rywale z Niemiec osiągają takie wyniki i nie zamierzam tego komentować. Skupiam się na sobie i pragnę w Berlinie znaleźć się w ścisłym finale oraz walczyć do ostatniego rzutu.

Kłopoty w Lublinie

Podczas mistrzostw Polski aż 4 oszczepników przekroczyło granicę 80 metrów i wszyscy byli tym usatysfakcjonowani. Krukowski po raz czwarty sięgnął po mistrzostwo rezultatem 82,87, a za jego plecami znaleźli się: Cyprian Mrzygłód 80,76, Dawid Kościów 80,64 i Bartosz Osewski 80,37. W Berlinie Krukowskiemu będą towarzyszyli dwaj zawodnicy AZS AWFiS Gdańsk, Mrzygłód i Osewski, którzy już wcześniej wypełnili minimum kwalifikacyjne

– Nawet myślami nie chce mi się wracać do tego konkursu w Lublinie – mówi z grymasem na twarzy oszczepnik Warszawianki. – Dwa dni przed zawodami zatrułem się i przesiedziałem w toalecie. Mój organizm by wycieńczony, spałem mało i nawet zastanawiałem się czy przypadkiem się nie wycofać. A to może by sprawiło znów jakąś falę niepotrzebnych spekulacji na mój temat, a chciałbym tego uniknąć. W tej sytuacji skupiłem się na jak najlepszym początku. Wziąłem oszczep Huberta Chmielaka, choć miałem kilka swoich i machnąłem ile sił. Wynik zupełnie niezły (82,87 – przyp.red.) zaledwie 47 cm gorszy od najlepszego w sezonie. Potem już tylko kontrolowałem sytuację, by przypadkiem któryś z kolegów nie zrobił mi przykrego psikusa. W sumie jednak konkurs udany, oszczepy fruwały daleko i trzech moich rywali przekroczyło minimum kwalifikacyjne, a to przecież na krajowych zawodach rzadkość.

Z myślą o igrzyskach

Dla Krukowskiego zły czas minął. Z Lublina szybko się przemieścił do Spały, by w ciszy i spokoju przygotowywać się do najważniejszego występu w sezonie.

– By myśleć o finałowym konkursie trzeba przejść eliminacje – wzdycha Krukowski. – One są stresujące i nie przepadam za nimi. Trzeba jednak „machnąć” swoje i mieć spokojną głowę. Na razie się tym nie zamartwiam i staram się przygotować do wysiłku w konkretnym dniu. Zajęcia już nie było mocne, trochę siły, ale najważniejsze, by złapać niezbędną świeżość oraz czucie oszczepu, zaś na rozbiegu wszystko się okaże czy swoje zadanie wykonałem właściwie. Niemniej te prawie 83 metry w Lublinie i to w takich okolicznościach to zupełnie niezły prognostyk.

Bóle pleców to nie tylko przypadłość Krukowskiego. By ich uniknąć układa specjalnie poduszki i stara się by one nie wypadły spod kręgosłupa, bo kolejny dzień jest niemal spisany na straty. Specjalne ćwiczenia rehabilitacyjne, jak sam twierdzi, trzymają ją go w stabilnej pozycji.

Okazja na robienie korekt

Przed Krukowskim start w Berlinie, ale on treningowo już wybiega w przyszłość. – Trochę w sezonie przygotowawczym trochę eksperymentowaliśmy, dokonaliśmy ciekawych zmian, a to wszystko z myślą o igrzyskach – podkreśla oszczepnik, który trenuje pod kierunkiem swojego taty, Michała. – Do igrzysk niby daleko, ale to tylko wszystkim tak się wydaje. Ten sezon jest ostatnia okazją na robienie korekt w planach. Teraz warto to sprawdzić czy przynosi określony efekt. Przyszły sezon z mistrzostwami świata na przełomie września i października i byłoby za późny, by coś majstrować przy treningu. Chcemy być perfekcyjni, bo finał igrzysk olimpijskich to mój cel sportowy. Raz byłem na igrzyskach, zająłem odległe miejsce (15. – 80,62 – przyp.red.) i w Tokio pragnę zaznaczyć swoją obecność w konkursie olimpijskim.

Nim jednak to nastąpi Krukowski wraz ze swoimi kolegami Cyprianem Mrzygłodem i Bartoszem Osewskim 8 sierpnia wystąpią w eliminacjach rzutu oszczepem, zaś ewentualnie w dniu następnym w konkursie finałowym.

 

Na zdjęciu: Marcin Krukowski liczy na dalekie rzuty oraz rywalizację o podium.