Korona-chaos w Rumunii

Takiego zamieszania jeszcze nie było. Rumunia w ekspresowym tempie musiała wyłonić krajowego mistrza, dlatego podjęła się bezprecedensowego rozwiązania.


Koronawirus przysporzył mnóstwa kłopotów lidze rumuńskiej. Zespoły wróciły tam do grania w połowie czerwca, musząc dograć 8 lub 12 kolejek – w zależności od grupy. Liczba nie taka duża, ale szybko pojawiły się kłopoty rodem z najczarniejszych scenariuszy, ponieważ wirus zaczął bombardować różne zespoły.

Dogrywka i karne

W pewnym momencie w walczącej o mistrzostwo ekipie Cluj – gdzie rezerwowym bramkarzem jest Grzegorz Sandomierski – wykazano… aż 26 zakażeń Covidem! Kolejne testy co prawda pokazały, że 23 wyniki były błędne, ale i tak trener Dan Petrescu (niegdyś w krakowskiej Wiśle) końcówkę rozgrywek musiał śledzić na kwarantannie.

Terminarz był mocno powyginany, a oliwy do ognia dolała poniekąd UEFA, która kazała wszystkim europejskim federacjom zgłosić swoje kluby do międzynarodowych rozgrywek do poniedziałku 3 sierpnia. W Rumunii mistrz nie był jednak znany i nie wiedziano, kto ma reprezentować kraj w Lidze Mistrzów. W walce pozostawało wspomniane Cluj oraz mająca dwa punkty mniej Universitatea Krajowa, która miała także… jedno spotkanie zaległe.

Oba zespoły mierzyły się ze sobą właśnie w poniedziałkowy wieczór – gdy trzeba było zgłosić kluby do UEFA. W przypadku remisu kwestia tytułu wciąż pozostawałaby otwarta i Krajowa mogłaby jeszcze wyprzedzić Cluj. Czas jednak naglił.

Rumuńskie władze postanowiły więc, że skoro i tak tylko te dwie drużyny liczą się w walce o mistrza, to w przypadku remisu po 90 minutach zostanie rozegrana dogrywka, a w razie potrzeby rzuty karne! UEFA podeszła do całej sprawy ze zrozumieniem, pozwoliła rozegrać spotkanie, które wynikiem 3:1 wygrało Cluj, zostając krajowym mistrzem trzeci raz z rzędu.

To właśnie ten zespół został zgłoszony do eliminacji Ligi Mistrzów, z kolei Krajowa, Botosani i FCSB trafiły do Ligi Europy. Pominięta została trzecia obecnie Astra, która nie otrzymała niezbędnej licencji UEFA.

Bomba atomowa

Takie rozwiązanie wywołało mnóstwo kontrowersji i sprzeciwów. – Jaki kraj, taka federacja! – komentował decyzję o sposobie wyłonienia mistrza pomocnik Krajowej, Dan Nistor. Jego zdaniem nagłe zmienienie zasad gry było złym pomysłem, a w taki sposób rozgrywa się finały pucharów, nie lig. Co jednak ciekawe, najbardziej poszkodowanym całej tej sytuacji nie jest Universitatea, lecz walczące o utrzymanie w grupie spadkowej Dinamo Bukareszt, którego Nistor zresztą jakiś czas temu był kapitanem.

Dinamo zostało najbardziej dotknięte wirusem, dlatego obecnie, gdy rywale w dolnej grupie mają rozegrane 11-13 na 14 meczów, oni rozegrali tych spotkań… 8. Ekipa z Bukaresztu zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli i raczej się z niego nie wykaraska, ponieważ władze ligi postanowiły, że rozgrywki muszą się skończyć do 9 sierpnia. Dinamo musiałoby więc grać codziennie, aby zdążyć ze wszystkim, co nie jest jednak możliwe i w praktyce oznacza, że prawdopodobnie nie zniweluje pięciopunktowej straty do trzeciej od końca drużyny Politechniki Iasi – która zagra w barażu.

– To kolejna bomba atomowa w tej lidze. Takie rzeczy są niemożliwe i to, co się obecnie dzieje w Rumunii, jest niedopuszczalne. Nie widzę Dinama w drugiej lidze, ale kto wie? U nas wszystko jest możliwe – grzmiał Nistor. Władze ligi mogą jednak wyciągnąć pomocną dłoń w stronę Dinama. Możliwe jest, że skład ligi zostanie poszerzony z 14 do 16 zespołów, dzięki czemu 18-krotny mistrz Rumunii mógłby uniknąć relegacji.


Na zdjęciu: Po bardzo specyficznym zakończeniu sezonu mistrzem Rumunii po raz kolejny zostało Cluj.

Fot. Press Focus