Skreślenia w cieniu pecha Kamila Glika

Do nieszczęścia doszło bez kontaktu z przeciwnikiem, podczas gry w siatkonogę, po tym jak Glik złożył się do przewrotki. Upadł tak niefortunnie, że zbił bark bardzo boleśnie. Na tyle, że świadkowie zdarzenia nie mieli złudzeń, że przed wylotem biało-czerwonej ekipy do Rosji nie będzie w stanie się pozbierać. Doktor Jacek Jaroszewski udzielił natychmiastowej pomocy, i wraz z Kamilem udał się na badania do szpitala w Przemyślu. Ostateczna diagnoza nie została postawiona, dziś stopera AS Monaco czeka konsultacja w Nicei, u specjalisty w dziedzinie urazów barku, profesora Pascala Boileau’a. I dopiero po kompleksowych oględzinach we Francji zostaną podjęte decyzje w sprawie sposobu leczenia – operacyjnego lub zachowawczego – oraz postawione rokowania dotyczące powrotu reprezentanta Polski do treningu. Co oznacza, że pojawił się cień nadziei, iż Glik jednak pozostanie w mundialowej kadrze. Z jednej strony niewielki, ale z drugiej strony na tyle duży, że nikt w PZPN nie będzie się spieszył ze zgłaszaniem Kamińskiego w miejsce Kamila. Nie ma zresztą takiej potrzeby, korekta w składzie może nastąpić najpóźniej 24 godziny przed pierwszym meczem biało-czerwonych w rosyjskim mundialu. Zatem sztab medyczny i selekcjoner mają dwa pełne tygodnie do namysłu.

Minimum trzy tygodnie… Salaha
Glik jest twardzielem, któremu w dwóch ostatnich sezonach drobne i nieco większe urazy nie przeszkodziły w rozegraniu – na wszystkich frontach – stu meczów, więc w teorii powrót gracza AS Monaco do treningów z pełnym obciążeniem już w najbliższym czasie nie jest wykluczony. W praktyce nie wygląda to jednak tak różowo. Po kontuzji barku odniesionej przez Mohameda Salaha w finale Ligi Mistrzów, doktor Jaroszewski na swym profilu na fecebooku w następujący sposób przedstawiał rokowania: – W spotkaniu z Realem Madryt Egipcjanin doznał kontuzji uszkodzenia częściowego więzadła więzozrostu barkowo-obojczykowego. Gdyby doszło do zerwania, wówczas o występie na mundialu nie byłoby mowy. Salah musiałby poddać się operacji. Przy naderwaniu możliwe jest leczenie zachowawcze i tak naprawdę nie ma reguły, ile ono potrwa. Trzy czy cztery tygodnie to jest realny czas, po którym można wrócić do treningów. Dywagacje na temat jego powrotu będą zatem trwały do początku mistrzostw.

Oświadczenie Nawałki
Selekcjoner Nawałka nie komentował pechowego zdarzenia na siatkonodze, nie odniósł się także do żadnego ze skreślonych w poniedziałek zawodników. Przed ogłoszeniem 23-osobowej kadry ograniczył się jedynie do następującego oświadczenia: – Na zgrupowaniach w Juracie i Arłamowie panowała bardzo dobra atmosfera, był etos pracy. Wszyscy z wielką determinacją podchodzili do zajęć, rywalizacja o miejsce w składzie była zdrowa. Mam nadzieję, że praca tych zawodników, którzy nie znaleźli się na 23-osobowej liście, również będzie przynosiła efekty. W dalszym ciągu liczą się w kontekście gry w reprezentacji w niedalekiej przyszłości, drzwi przed nimi są otwarte, pozostaję z nimi w kontakcie. Noc, kiedy dokonywałem wyboru, nie należała do łatwych, ale muszę podejmować także trudne decyzje. Wiem doskonale, co czują zawodnicy, którzy dowiedzieli się, że nie jadą do Rosji. Sam to przeżywałem przed mundialem w 1982 roku, gdy z udziału w mistrzostwach wyeliminowała mnie kontuzja. Rozumiem, że emocje są bardzo duże, ale dla nas liczy się to, żeby jak najlepiej przygotować się do turnieju. Strategia prowadzenia kadry i selekcji podlega w pełni dobru drużyny. I maksymalnemu wykorzystaniu potencjału zawodników, których mamy do dyspozycji.

Mączyński na dziś największym nieobecnym
Nawałka za wszelką cenę unikał sformułowania, że ośmiu kadrowiczów zostało wczoraj skreślonych. Trudno się temu dziwić, i to nie tylko z uwagi na fakt, że selekcjoner w każdej sytuacji stara się szukać pozytywów. Oktet reprezentantów, którzy wyjechali w poniedziałek z Arłamowa, dostał bowiem zalecenie – a niewykluczone, że także pisemne podpowiedzi od fizjologa kadry Remigiusza Rzepki – żeby do początku mundialu pozostawał w treningu. Oczywiście na wypadek kolejnych zdarzeń losowych, choć nikt w naszej ekipie nie krył nadziei na to, że uraz, którego doznał Glik wyczerpał limit pecha. – Lepiej jednak dmuchać na zimne, nigdy bowiem nie wiadomo, czy nie zadziała prawo serii – podsumował rzecznik związku, Jakub Kwiatkowski.

W pierwszej kolejności, podczas turnieju w Rosji zauważalna będzie w naszej ekipie – tyle że jest to ocena aktualna na dziś, czyli przed ostatecznymi werdyktami w sprawie Glika – absencja Krzysztofa Mączyńskiego. Dotąd był to bowiem bardzo ważny pomocnik w strategii Nawałki. Z jednej strony żołnierz uniwersalny do specjalnych poruczeń, który – choć ma nieefektowny styl – właściwie nigdy nie zawiódł selekcjonera. Trener naszej drużyny narodowej z góry jednak zapowiadał, że na mundial zabierze jedynie zawodników, którzy będą gotowi do gry w stu procentach. Trudno zatem się dziwić, że na ostatniej prostej nie kierował się sympatią. I bez oglądania się na to, że chodzi o jednego z synków – to określenie Nawałki – czyli gracza z grupy tych najbardziej przez siebie ulubionych, skreślił legionistę, który w ostatnim czasie zmagał się z kilkoma urazami.