Krwawe oblicze zwycięstwa

Podbeskidzie pokonało w niedzielę Puszczę Niepołomice (3:1) i było to pierwsze zwycięstwo „Górali” odniesione po serii pięciu kolejnych remisów. Należy podkreślić fakt, że bielszczanie przedłużyli passę meczów bez porażki do dziesięciu, a piąty raz z rzędu nie przegrali na obcym terenie.

Trzy punkty mają jednak swoją… krwawą cenę. W pierwszej połowie spotkania rozgrywający świetne zawody Damian Chmiel zderzył się niefortunnie z Mavroudisem Bougaidisem. Kiedy skrzydłowy Podbeskidzia był opatrywany, Puszcza strzeliła kontaktowego gola. „Chmielik” wrócił na boisko, ale po kilku minutach okazało się, że nie może kontynuować gry, chociaż… bardzo chciał. – Damian ma… złamany nos – powiedział po meczu Adam Nocoń, trener Podbeskidzia. – Trzeba podkreślić jego niesamowity charakter, bo chciał dalej grać, mimo iż prawie… nic nie widział. Cóż, to było twarde spotkanie, było w nim mnóstwo walki, ale o to też chodzi w piłce. Zmierzyliśmy się z przeciwnikiem, którego niewątpliwym atutem jest siła fizyczna – kontynuował szkoleniowiec „Górali”.

W drugiej połowie krew polała się raz jeszcze. Tym razem z czoła Gugi Palawandiszwiliego. Gruzin zderzył się z Marcinem Stefanikiem. Piłkarzowi Puszczy nic się nie stało, tymczasem masażyści Podbeskidzia znów mieli pełne ręce roboty, bo musieli opatrzyć ranę. Na szczęście skończyło się na nieco głębszym zadrapaniu i interwencja chirurgiczna, w postaci szycia, nie była konieczna. Uraz nie powinien przeszkodzić Gudze wystąpić w najbliższym spotkaniu. Natomiast w przypadku Chmiela trzeba liczyć się z przerwą w grze.

To nie jedyny personalny problem bielszczan przed sobotnim starciem z Rakowem Częstochowa. W Niepołomicach nie zagrał bowiem Miłosz Kozak. – Urazu doznał już w meczu przeciwko Pogoni Siedlce. Z Miedzią Legnica zagrał na silnych środkach przeciwbólowych, ale później kontuzja odezwała się i dlatego przeciwko Puszczy zagrać nie mógł. Przed tym meczem został poddany zabiegom i być może na Raków będzie do naszej dyspozycji – wyjaśnił trener Nocoń.