Krzysztof Piątek czyli… „Pistolero” z Gór Sowich

Trenował z nami, grał w zespole seniorów. Zauważyli go skauci Zagłębia Lubin. Działacze z Lubina wypożyczyli go najpierw na rok, spodobał im się, więc go od nas wykupili. Trafił do „miedziowych” ze starszym o rok Jarkiem Jachem, który ma zupełnie inne cechy charakteru, inna osobowość. Jarek przejmował się okrzykami z trybun, krytyczna uwaga wytrącała go z równowagi, a po Krzyśku – mówiąc kolokwialnie – to spływało.

Wydoroślał przy dziewczynie

Po zmianie barw klubowych przez Krzysztofa Piątka Zbigniew Soczewski śledził uważnie jego rozwój. – Na pewno robił postępy, Zagłębie i Cracovia dobrze go „oszlifowały” – cieszy się szkoleniowiec. – Zmienił się pod względem charakteru, wcześniej był dosyć rozrywkowym chłopakiem, jak to młodzi ludzie, teraz jest  profesjonalistą w każdym calu, a piłka nożna stała się najważniejszą rzeczą w jego życiu. Co spowodowało taką metamorfozę? Moim zdaniem jego dziewczyna, którą poznał w Lubinie. Zmieniła go mentalnie, pokazała, co jest ważne w życiu.

Dziewczyna, o której mówił trener Soczewski, nazywa się Paulina Procyk. Poznali się w Lubinie, ona jest od niego o cztery lata starsza, skończyła prawo. To ona namówiła snajpera Genoi do nauki języka angielskiego, stosowania odpowiedniej diety, czy tak banalnej sprawy, jak zdobycie prawa jazdy. Za jej namową Piątek poszedł na kurs i zdobył upragniony dokument. We Włoszech towarzyszka piłkarza nie pracuje w wyuczonym zawodzie, udziela się natomiast jako instagramerka.

Zapach ekstraklasy

W ekstraklasie Piątkowi pozwolił zadebiutować Piotr Stokowiec. „Bania” początkowo grał w III-ligowych rezerwach „miedziowych” (zdobył 19 goli w 29 meczach), a dopiero w czterech ostatnich kolejkach pojawił się w elicie. Pierwszy mecz zagrał z… Cracovią (1:2), a potem z Piastem Gliwice (0:2), Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:2) i Widzewem Łódź (3:3). Ten ostatni przerwano w 90 minucie z powodu niewłaściwego zachowania kibiców i weryfikowano jako walkower dla łodzian.