Krzysztof Piątek czyli… „Pistolero” z Gór Sowich

Użyj strzałek ← → do nawigacji
Od początku obecny napastnik Genoy (z lewej) imponował ciągiem na bramkę.

Wychował dwóch reprezentantów

Popularny „Bania” – dzisiaj nikt już nie pamięta, kto i w jakich okolicznościach dał mu taką ksywkę – nie był ani jedyny, ani najzdolniejszy w grupie trenera Bolisęgi. – Bardzo dobry kolega Krzyśka z drużyny, Jan Czuwara, zamienił piłką nożną na piłkę ręczną – powiedział pierwszy trener Piątka. –  Trenował z nami trzy lata, potem został zawodnikiem Żagwi Dzierżoniów. Stąd przeniósł się do Miedzi Legnica, potem Zagłębia Lubin, a od tego roku zakłada koszulkę Górnika Zabrze i gra w reprezentacji Polski. Śmieję się sam do siebie, że jestem jedynym trenerem w Polsce, który wychował dwóch reprezentantów w dwóch różnych dyscyplinach sportu. Nie uważam się za wielkiego trenera, przede wszystkim chciałem tym chłopakom zaszczepić radość z uprawiania i gry w piłkę nożną.

W szkole Krzysiek – powiem dyplomatycznie – nie był orłem, lecz nie będę wdawał się w szczegóły. Jego ulubionym przedmiotem był wf i piłka nożna, lecz nie mógł zaniedbać innych przedmiotów, bo od swoich uczniów wymagałem minimalnego poziomu, poniżej którego nie mieli prawa zejść, jeżeli chcieli trenować piłkę nożną.

Krzysztof Piątek był wyróżniającym się zawodnikiem w zespole juniorów Lechii Dzierżoniów, ale czy najlepszym? – Był w gronie 6-7 piłkarzy, którzy mieli predyspozycje, by zrobić karierę w seniorskiej piłce – wspomina Andrzej Bolisęga. – Krzysiek debiutował w zespole seniorów mając 17 lat, a jego rówieśnik – Piotr Pietkiewicz – zrobił to szybciej, bo miał tylko 15 lat! Tylko że Piotrek wciąż gra w Lechii, a „Bania” w lidze włoskiej.

Kierunek Lubin

– Z Krzyśkiem Piątkiem zetknąłem się pierwszy raz, gdy był uczniem 6 klasy szkoły podstawowej – wspomina Zbigniew Soczewski, prowadzący w tej chwili drużynę seniorów Lechii Dzierżoniów. To była klasa sportowa, którą założył Andrzej Bolisęga. Treningi z grupą Krzyśka prowadził Andrzej, Wiesiek Pisarski oraz ja. Uważałem, że to jest bardzo fajna grupa, a u Piątka od razu dostrzegłem drzemiący w nim talent.

Jestem pod wrażeniem tego, dokąd doszedł, bo wiem, ile go to kosztowało. Niemcza, w której wychował się „Bania”, liczy niewiele ponad 3 tysiące mieszkańców. Na temat tego miasta krążyły różne opowieści, ci, którzy nie widzieli w nim dla siebie perspektyw, często sięgali po alkohol. Krzysiek zawsze miał ciągoty do przewodzenia grupie i imponowania innym. Ma silny charakter, ale gdyby nie piłka nożna, to kto wie… Chociaż jego ojciec rządził w domu silną ręką i na pewno nie pozwoliłby synowi wpaść w złe towarzystwo.

Najcenniejszą zaletą Piątka było to, że piłka go szukała. Uważam, wcale gorszy nie był od niego Piotrek Pietkiewicz, który miał nieudane podejście do Arki Gdynia i gra teraz u mnie w Lechii. Na pewno miał talent nie mniejszy od napastnika Genoi i szybciej debiutował w drużynie seniorów. Krzysiek zawsze był na świeczniku, koledzy go akceptowali jako przywódcę. Był najmłodszy, a nakręcał mentalnie zespół, nie czuł się gorszy od starszych. Pokazywał mocną osobowość.

Użyj strzałek ← → do nawigacji