Ile i za co? Dublerzy na ratunek

Rollercoaster w Budapeszcie spowodował, że niełatwo wybrańców Paulo Sousy ocenić jednoznacznie.


Wojciech SZCZĘSNY – 4

50 występ w reprezentacji Polski rozpoczął od kilku zagrań nogami, a za chwilę musiał wyjmować piłkę z siatki. Gol w krótki róg, zawsze obciąża bramkarza i nie ma dwóch zdań, że winien się lepiej ustawić. Strzału Lovrencsisa nie mógł przepuścić. Zadrżeliśmy, gdy interweniował daleko i odbił piłkę głową, ale był skuteczny. Przy drugim golu niewiele mógł zrobić. Przy trzecim chyba tak, a w końcówce minął się z piłką. To był słaby występ mecz naszego bramkarza.

Bartosz BERESZYŃSKI – 4

Zabrakło go na prawej stronie, kiedy Węgrzy zorganizowali drugą groźną akcję. Kilka razy szarpnął do przodu, gdy zmieniliśmy ustawienie w obronie, ale nie potrafił podjąć dobrej decyzji. Na dodatek przegrał, na początku drugiej odsłony, przebitkę, co okazało się brzemienne w skutkach, bo Węgrzy podwyższyli prowadzenie. Przy trzecim golu dla Węgrów stracił piłkę we własnym polu karnym. Zrehabilitował się akcją, po której trafił Lewandowski, co spowodowało, że to właśnie jego najtrudniej za to spotkanie ocenić.

Michał HELIK (58 min.) – 4

Był jedynym debiutantem w wyjściowym ustawieniu i na początku meczu spośród naszych stoperów wyglądał najpewniej. Znacznie lepiej od Bednarka, w przeciwieństwie do którego radził sobie z węgierskimi napastnikami. Ale tylko do przerwy, bo tuż po niej zgubił Szalaia i było 2:0.

Jan BEDNAREK – 3

Wyraźnie zaspał przy zagraniu z głębi pola i nie nadążył za Sallaiem w sytuacji, po której Węgrzy objęli prowadzenie. Ostatnio nie grał dobrze w Premier League i to się potwierdziło, bo i w kolejnych akcjach brakowało mu pewności. Przy Gliku wyglądał nieco lepiej.

Arkadiusz RECA (79 min.) – 3

Rozpoczął bardzo wysoko, jak przystało na zawodnika ustawionego na wahadle. Ale miał problem z odczytaniem zamiaru kolegów. Jedno dośrodkowanie w pole karne na 45 minut, to zdecydowanie zbyt mało. Z tyłu pośliznął się i rywal stworzył zagrożenie. Tej sytuacji nie wykorzystał, ale następną już tak. Nie zrobił nic, by uniemożliwić rywalowi podanie w pole karne, po którym straciliśmy drugiego gola. Ale miał swój udział brzy pierwszej naszej bramce. Niestety to zza jego pleców wyskoczył rywal i Węgrzy trafili po raz trzeci.

Sebastian SZYMAŃSKI (59 min) – 3

Często starał się pokazywać do gry, ale kiedy dostawał piłkę, to nie za bardzo wiedział, co z nią zrobić. I tak był jedną z jaśniejszych postaci w pierwszej odsłonie, choć zbyt dużej konkurencji nie miał. Pierwsze zagrania po przerwie zaowocowały zmianą.

Grzegorz KRYCHOWIAK – 6

Bardzo szybko spacyfikował rywala w pojedynku powietrznym. Często znajdował się przy piłce, ale równie często nie miał jej do kogo podać, rozkładał ręce i zagrywał głównie do tyłu. Chyba nie do końca odpowiadało mu ustawienie na boisku, bo chciał grać nieco wyżej. Dobrze rozprowadził piłkę w sytuacji, po której strzeliliśmy kontaktowego gola, a na dodatek wbiegł w pole karne i ściągnął na siebie jednego z rywali. To on ostatni dotknął piłkę, zanim ta trafiła do Piątka. Dawał najwięcej spokoju w środku pola i był zdecydowanie lepszy, aniżeli w meczach zeszłego roku.

Jakub MODER (59 min.) – 2

Od jego nieodpowiedzialnej straty blisko bramki rywala zaczęła się… bramkowa akcja Węgrów. Niedbale przyjął piłkę po wyrzucie z autu Recy i oddał ją przeciwnikowi, który szybko zrobił z tego właściwy użytek. Dwa razy w pierwszej połowie chciał poszukać Lewandowskiego efektownym zagraniem. Bezowocnie. Szwankowała współpraca z kolegami

Piotr ZIELIŃSKI – 5

Doskonale wiemy już, że potrafi zagrać nietuzinkowo i efektownie. To, że umie założyć rywalowi siatkę? Też wiemy, ale co z tego, skoro nic z jego sporadycznych akcji nie wynikało? Przed przerwą irytowała, a nawet frustrowała jego bezradność i przypominały się podobne występy, których już było zbyt wiele. W końcu pięknie zagrał do Jóźwiaka, który wyrównał stan rywalizacji. Nadal jednak oczekujemy od niego więcej.

Arkadiusz MILIK (84 min.) – 4

To on zaczął i skończył, niecelnym strzałem, pierwszą ciekawszą akcję naszego zespołu. I chyba to by było na tyle, jeżeli chodzi o pierwszą odsłonę, choć była to jedyna namiastka zagrożenia pod węgierską bramką przed przerwą. Dużo biegał między obrońcami, ale wyłącznie bez piłki.

Robert LEWANDOWSKI – 7

Gdy zauważył, że nie radzimy sobie w rozegraniu, postanowił cofnąć się po piłkę na połowę boiska, a tak być nie powinno. To świadczyło o tym, że gra nam się nie układała. Węgrzy, by go zatrzymać, stosowali proste, ale skuteczne środki. Na granicy przepisów, o których dyskutował z sędziami. To dziwne, ale atakowany przez trzech rywali stracił piłkę w akcji, po której Węgrzy zdobyli drugą bramkę. Miał udział przy drugim golu. A trzeciego zdobył sam, bo przecież takich sytuacji nie marnuje.

Kamil GLIK (32 min.) – 3

Szybko udowodnił, że zostawienie go na ławce było poważnym błędem Paulo Sousy. Gdy szef naszej obrony wrócił na boisko, cały zespół zaczął grać inaczej. Ale tylko przez niecały kwadrans. Nie zablokował wrzutki, po której Węgrzy trafili po raz trzeci, choć wydaje się, że był faulowany.

Kamil JÓŹWIAK (31 min.) – 8

To było wejście smoka! W dwie minuty zaliczył kluczowe zagranie, które przyniosło nam gola i strzelił bramkę. Trudno sięgnąć pamięcią, kiedy coś takiego miało miejsce w meczu drużyny narodowej. I podanie i strzał, to było to, czego przez godzinę nam brakowało. To on uruchomił Bereszyńskiego, a po chwili drugi raz w tym meczu wyrównaliśmy. Miał udział przy wszystkich trzech naszych trafieniach i trzeba przyznać, że dzięki jego wejściu tego meczu nie przegraliśmy.

Krzysztof PIĄTEK (31 min.) – 5

Pokazał, że mimo problemów w klubie, potrafi kończyć sytuacje, jak rasowy napastnik. Jego gol pozwolił nam wrócić do gry, choć na boisku był tylko kilkadziesiąt sekund. Później zniknął, ale jego trafienie przywróciło wiarę.

Maciej RYBUS (11 min.) – niesklas.

Kamil GROSICKI (6 min.) – niesklas.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus