Ktoś musi odejść

Zimą w Zabrzu nie będzie podobnej rewolucji w kadrze, jak miało to miejsce kilka miesięcy temu.


W letnim okienku transferowym w Górniku działo się nawet za dużo. Przede wszystkim doszło do zmiany na ławce trenerskiej, Jana Urbana zmienił Bartosch Gaul. To też pociągnęło za sobą zmiany w kadrze.

Wiele zmian

Zakontraktowano byłego reprezentanta Polski Pawła Olkowskiego oraz utalentowanego Szymona Włodarczyka. Potem stawiano głównie na graczy zagranicznych. Dominował niemiecki kierunek. W Zabrzu pojawił się bramkarz Kevin Broll, który ma śląskie korzenie, a którego dziadek Artur Janus zdobywał w latach 70. mistrzostwo Polski ze Stalą Mielec. Pojawi się też Jonatan Kotzke, którego żona pochodzi z Czyżowic, miejscowości pod Wodzisławiem Śl. Kolejni gracze, to pochodzący z północy kontynentu obrońcy, reprezentant Finlandii Richard Jensen oraz Emil Bergstroem.

Szwed pojawił się w zabrzańskim klubie już po zamknięciu letniego okienka, kiedy kontuzji nabawi się Rafał Janicki. Umowę z nim można było podpisać, bo był zawodnikiem bez kontraktu. Z miejsca i z dobrym skutkiem wszedł do gry, wypełniając lukę i starając się zastąpić jak najlepiej Janickiego. W Górniku pojawili się też dwaj Słoweńcy, pomocnik Blaż Vrhovec i napastnik Amadej Marosa. Tym samym słoweńska kolonia w Zabrzu urosła do trzech, bo przecież kapitanem „górników” jest nie kto inny, jak Erik Janża, który za chwilę będzie miał już czteroletni staż w klubie 14-krotnego mistrza Polski. Inni z nowych zawodników, to nie „łapiący” się w Pogoni Szczecin Kryspin Szcześniak, Japończyk Kanji Okunuki czy mało grający, albo raczej w ogóle nie grający Szwajcar Robin Kamber.

W sumie z wypożyczonymi zawodnikami w Górniku jesienią pojawiło się aż 12 zawodników! Pojawiali się w różnym momencie. W tej sytuacji o jakimś zgraniu czy schematach nie mogło być mowy. Zresztą jeśli chodzi o kadrę Górnika, to w pierwszej części rozgrywek było jak z wynikami zabrzan, wszystko falowało, raz było dobrze, a innym razem gorzej, o jakiejś stabilności nie mogło być mowy.Blaż

Nie było też i nie ma stabilności w zrządzaniu klubem. Z końcem sierpnia z funkcji prezesa niespodziewanie odszedł przecież Arkadiusz Szymanek. W tej sytuacji wszystkim zarządza nie tyle dwuosobowy zarząd, co raczej mający rozeznanie w futbolowym świecie Lukas Podolski. W grudniu Górnik zatrudnił [Michaela Bembena]. To były piłkarz górniczej jedenastki, który bronił barw klubu 10 lat temu, zaliczając w nim wtedy 68 ekstraklasowych występów, w których zdobył dwa gole. Teraz w Górniku będzie odpowiadał za sprawy transferowe. – Moja praca będzie polegała na tym, żeby Górnika wzmocnić i żeby do klubu trafili ciekawi zawodnicy. Będę się opiekował i pierwszą drużyną i rezerwami i Akademią. Będę robił wszystko, żeby klub był mocniejszy – mówił po swoim zatrudnieniu.

Nie ma konkretów

Ma świetne rozeznanie niemieckiego rynku i już choćby to pokazuje, jacy zawodnicy w perspektywie mogliby do Zabrza trafić. Na jakieś transferowe fajerwerki kibice nie mogą jednak liczyć. Raz ze względu na ostatnią rewolucję, a kolejna rzecz to finanse. Górnik nie ma pieniędzy na kolejne nazwiska. Mówi nam zresztą o tym trener Bartosch Gaul pytany o ewentualne nowe nazwiska w kadrze prowadzonego przez niego zespołu.

– Aktualnie nic konkretnego nie mamy. Powtórzę to co mówiłem przed przerwą, będziemy się przygotowywać spokojnie, a jeżeli będą możliwości, to będziemy działać. Aktualnie jest tak, że jeżeli kogoś nie oddamy, to nie będziemy mogli kogoś sprowadzić. Przygotowujemy się swoim rytmem, nie widomo też co takie okienko przyniesie. Na konkretne rzeczy na razie jest za wcześnie – wyjaśnia nam szkoleniowiec Górnika.

Na razie słychać coś w kwestii napastników. Odnośnie najlepszego strzelca jesienią Szymona Włodarczyka pada nazwa słynnego Fenerbahce. Z kolei w przypadku przyjścia pojawia się nazwisko znanego na naszych boiskach Felicio Brown Forbesa.


Na zdjęciu: Jeśli ktoś z kadry Górnika nie odejdzie, to nie będzie ewentualnych nowych zawodników zimą.

Fot. Bartłomiej Perek/gornikzabrze.pl