Kwalifikacje IO. Rozbudziły nadzieje

 

Po pierwszych meczach wydawało się, że „pomarańczowe” bez problemów poradzą sobie z biało-czerwonymi. W efektowny sposób rozprawiły się już z Azerbejdżanem i Bułgarią. Tymczasem nasza drużyna w swoim pierwszym spotkaniu męczyła się z Bułgarią. Do tego za rywalkami przemawiały własna hali i kibice, dokonania oraz potencjał sportowy.

Bez słabych punktów

Na papierze Niderlandy to klasa światowa. W igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro wywalczyły czwarte miejsce, tak samo jak w ostatnich mistrzostwach świata w Japonii (2018). Do tego Niderlandki do meczu z naszym zespołem mogły przystąpić na luzie. Były bowiem już pewne miejsca w półfinale i ich dobrego samopoczucia nie popsuła nawet kontuzja liderki, Lonneke Sloetjes. Caprara w swojej talii miał przecież jeszcze m.in. Robin de Kruijf, Laurę Dijkemę, czy Floortje Meijners, która do kadry wróciła po 12-letniej przerwie!

Biało-czerwone takiego komfortu nie miały, choć po wygranej we wcześniejszym spotkaniu Bułgarii z Azerbejdżanem, zwyciężyć nie musiały. Od wyjścia z grupy dzieliły je tylko lub aż dwa sety!

Popisowa końcówka

Podopieczne trenera Jacka Nawrockiego nie zdeprymowały się ani stawką spotkania, ani dopingiem miejscowych fanów. Wyszły na parkiet bardzo zdeterminowane i skoncentrowane. Rywalki też nie miały zamiaru oddawać meczu bez walki, więc od pierwszej piłki rozgorzała na parkiecie prawdziwa wojna.

Obie rozgrywające, Laura Dijkema oraz Anna Wołosz, choć należą do najlepszych na świecie, nie bawiły się w żadne niuanse i kombinacyjną grę. Mając w swoich drużynach takie bombardierki jak Malwina Smarzek-Godek i Magdalena Stysiak po naszej stronie czy Floortje Meijners i Anne Buijs po Niderlandów postawiły na prostą siatkówkę, czyli wystawianie do skrzydeł.

W tej wymianie ciosów długo utrzymywał się remis. Polki jednak z każdą kolejną minutą rozkręcały się. Świetnie prezentowały się w bloku, w defensywie natomiast szły do każdej, nawet wydawałoby się straconej piłki. Na parkiet rzucały się nawet Stysiak i Agnieszka Kąkolewska, które do demonów defensywy nie należą. Ta determinacja się opłaciła.

„Pomarańczowe” pękły. Każde ich zawahanie, każdą nawet najmniejszą niedokładność biało-czerwone wykorzystywały z morderczą skutecznością. W efekcie prowadziły już 19:15. Na tym emocje się nie skończyły. Polki cały czas musiały być bardzo czujne, bo ich rywalki gdy tylko złapały rytm, były bardzo groźne. Szybko się o tym przekonały. Po chwili był remis 20:20.
Nasze zawodniczki oprócz umiejętności znają też swoją wartość i są bardzo odporne psychicznie. Wytrzymały napór Niderlandek, dały się im wyszumieć i wywalczyły pięć punktów z rzędu, zwycięsko otwierając mecz.

Punkt trenera

Polki poszły za ciosem. Zobaczyły, że rywalki wcale nie są takie mocne, jak się wydawało. Cały czas wywierały na nie presję zagrywką i twardą grą na siatce. Nie zwolniły nawet po wygranej drugiej partii gdy stało się jasne, że zapewniły sobie awans do półfinałów. Na ich twarzach nie było radości, ale pełna koncentracja. Chciały dobić rywalki, pokazać, że do Apeldoorn przyjechały po bilety do Tokio.

Nasz zespół nie miał słabych punktów, Owszem, zdarzały się zawodniczkom słabsze momenty, gdy tak jak w pierwszej partii, traciły seryjnie punkt, ale ani na moment nie straciły koncentracji i wierzyły w sukces. Popisową partię rozgrywała Wołosz. Nie tylko umiejętnie prowadziła grę, ale pokazała rywalkom, jak się serwuje. Gdy była na zagrywce nasza drużyna w ciemno mogła sobie dopisać kilka kolejnych punktów.

Jak zwykle w ataku swoje robiły Smarzek-Godek i Stysiak, a w defensywie uwijała się Anna Stenzel. Sporo do gry naszej drużyny wniosły też rezerwowe: Martyna Łukasik, Marlena Kowalewska i przede wszystkim Aleksandra Wójcik. Do tego swoje dołożył Nawrocki, popisując się sokolim wzrokiem. Szkoleniowiec przy stanie 24:23, po autowym ataku Smarzek-Godek poprosił o wideoweryfikację, twierdząc, że jedna z Niderlandek dotknęła siatki. Nie pomylił się. I tak zapewnił triumf naszej ekipie w drugim secie.

O zwycięstwo w grupie

Polkom do rozegrania pozostał jeszcze tylko jeden mecz, dzisiaj z Azerbejdżanem. Jego stawką będzie kolejność w grupie. Jeśli nasze siatkarki zdobędą choćby punkt, wówczas wygrają grupę A. Nie wiadomo jeszcze z kim zmierzą się o niedzielny finał, Niemkami, Belgijkami czy Turczynkami.

Grupa A

Niderlandy – Polska 1:3 (20:25, 23:25, 25:23, 23:25)

NIDERLANDY: Dijkema, Buijs, Belien, Meijners, Daalderop, De Kruijf, Schoot (libero) oraz Plak, Balkestein-Grothues, Bongaerts. Trener Giovanni CAPRARA.

POLSKA: Wołosz, Stysiak, Kąkolewska, Smarzek-Godek, Mędrzyk, Alagierska, Stenzel (libero) oraz Łukasik, Górecka, Kowalewska, Wójcik, Stencel. Trener Jacek NAWROCKI.
Sędziowali Vladimir Simonović (Serbia) i Jura Mokry (Słowacja). Widzów 5850.
Przebieg meczu
I: 8:10, 13:15, 18:20, 20:25.
II: 10:8, 15:13, 17:20, 23:25.
III: 10:7, 15:14, 20:18, 25:23.
IV: 10:7, 14:15, 18:20, 23:25.
Bohaterka – Joanna WOŁOSZ.

Bułgaria – Azerbejdżan 3:1 (25:23, 25:19, 21:25, 25:22)

1. POLSKA 2 6 6:2
2. Niderlandy 3 6 7:3
3. Bułgaria 2 3 4:7
4. Azerbejdżan 2 0 1:6

W piątek grają: POLSKA – Azerbejdżan (20.00)

Grupa B
Belgia – Chorwacja 3:1 (20:25, 28P:26, 25:16, 25:22)

1. Niemcy 2 6 6:2
2. Turcja 2 3 4:4
3. Belgia 2 3 4:4
4. Chorwacja 2 0 2:6

W piątek grają: Niemcy – Chorwacja (13.30), Turcja – Belgia (16:30)