Lechia może zapomnieć o Lidze Europy

Gdańszczanie zaczęli mecz odważnie i starali się kreować sytuacje pod bramką duńskiego rywala. Już w szóstej minucie gola mógł zdobyć Flavio Paixao, ale został uprzedzony przez obrońcę. Niedługo potem przeciwnik ruszył do ataku. Spore problemy naszej drużynie sprawiał, przede wszystkim, Simon Hedlund i to po jego strzale Broendby wykonywało rzut rożne. W pole karne Lechii mocno piłkę wstrzelił Dominik Kaiser. Defensorzy Lechii popełnili błąd w ustawieniu, z którego skorzystał Paulus Arajuuri. Fiński obrońca, znany doskonale z występów dla poznańskiego Lecha, najwyżej wyskoczył w „szesnastce” i strzałem głową nie dał najmniejszych szans Duszanowi Kuciakowi.

Następnie, przez kilkanaście minut, gracze trenera Stokowca sprawiali wrażenie zaskoczonych takim obrotem spraw. Do głosu doszli ponownie w 34. minucie spotkania, kiedy to znakomitą szansę bramkową zmarnował Lukasz Haraslin. Na odpowiedź Broendby nie trzeba było długo czekać. Ciągle aktywny Hedlund uderzył z linii pola karnego i zabrakło bardzo niewiele, bo futbolówka trafiła w poprzeczkę. Tuż po przerwie Lechia przeprowadziła kolejną niezłą akcję oskrzydlającą. Tym razem piłkę w pole karne dostarczył Filip Mladenović. Strzał Paixao został jednak zablokowany, a dobitka Patryka Lipskiego była słaba, a na dodatek niecelna. Wydawało się wówczas, że gdańszczanie pójdą za ciosem. Stało się jednak inaczej.

Duńczycy zorganizowali sprawną kontrę. Hedlund zagrał w pole karne, gdzie z pierwszej piłki uderzył Kamil Wilczek. Trzeba przyznać, że polski napastnik znakomicie dołożył nogę i Kuciak drugi raz w tym spotkaniu musiał wyciągać piłkę z siatki. Sytuacja naszej drużyny stała się trudniejsza i gol kontaktowy gwarantował jej dopiero dogrywkę. Niestety nie zanosiło się nawet na to, bo najbardziej zaangażowany w grę po stronie gdańskiej był Duszan Kuciak, który dwa razy ratował swój zespół przed stratą bramki.

Na szczęście Lechia ocknęła się w porę. Sławomir Peszko dostarczył piłkę w pole karne, a Paixao ładnie złożył się do główki i pokonał Schwaebego. Od tego momentu gdański zespół zaczął grać lepiej. Rywal wciąż był jednak groźny, bo Kaiser trafił w słupek. Żadnej z drużyn, choć okazji nie brakowało, nie udało się jednak przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść w regulaminowym czasie gry.

Cztery minuty po wznowieniu gry w dogrywce ukłuli Duńczycy. Dośrodkowanie Kevina Mensaha wykorzystał rezerwowy Jesper Lindstroem i ponownie w trzeciej rundzie eliminacji LE było Broendby. Gol dla duńskiego zespołu oznaczał, że nie będzie rzutów karnych. Lechia potrzebowała strzelić jedną bramkę i wówczas znalazłaby się w trzeciej rundzie eliminacji LE.

Bliżsi podwyższenia prowadzenie byli jednak rywale. Ostatecznie Lechii nie udało się trafić do siatki, a w końcówce spotkania nasz zespół został dobity przez Lindstroema. Tym samym kolejna polska drużyna pożegnała się z europejskimi pucharami.

 

Broendby IF – Lechia Gdańsk 4:1 (1:0, 2:1) po dogr.

1:0 – Arajuuri, 15 min (głową), 2:0 – Wilczek, 53 min, 2:1 – Paixao, 67 min (głową), 3:1 – Lindstroem, 94 min, 4:1 – Lindstroem, 118 min.

BROENDBY: Schwaebe – Mensah, Hermannsson, Arajuuri, Jung – Kaiser, Radoszević, Christensen (78. Boerkeeiet) – Hedlund (90. Lindstroem), Wilczek, Tibbling (70. Uhre) Trener Niels FREDERINSEK.
LECHIA: Kuciak – Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović – Makowski, Łukasik (57. Gajos), Lipski – Haraslin (97. Wolski), Paixao (97. Sobiech), Udoviczić (57. Peszko). Trener Piotr STOKOWIEC.

Sędziował Miroslav Zelinka (Czechy). [Żółte kartki:] Jung, Uhre, Boerkeeiet – Peszko, Mladenović.

Pierwszy mecz: 1:2. Awans: Broendby.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ