Legia w rękach Portugalczyka

46-letni Portugalczyk został zaprezentowany z ponad godzinnym opóźnieniem, co można traktować jako dobry lub zły omen. Nie zmieni to jednak oceny dotychczasowych szkoleniowych dokonań byłego piłkarza m.in. Sportingu Lizbona, który jako szkoleniowiec pracuje od 2010 roku, a posada w Legii będzie dla niego już 11 (słownie: jedenastą). Kontrakt przy Łazienkowskiej 45-krotny reprezentant Portugalii (zdobył 9 goli) podpisał jednak aż na 3 lata. W odróżnieniu od obu poprzedników z Chorwacji – Romeo Jozaka i Deana Klafuricia – może pochwalić się nie tylko bardzo przyzwoitym CV jako piłkarz, jak również nie tylko wszechstronnym przygotowaniem do roli szkoleniowca, ale i sukcesami. Jako trener wywalczył puchar i wicemistrzostwo Belgii (2017-18), wicemistrzostwo Serbii (2012-13), i osiągnął półfinał Ligi Europy (2011-12).

Prośba o cierpliwość

– To naprawdę wielki zaszczyt dla mnie włączyć się w prace tak wielkiego klubu jak Legia, który dominuje w Polsce. Chcę wygrać polską ligę, ale wyzwaniem jest też Liga Europy – oświadczył na dzie dobry Sa Pinto. – Chciałbym zajść daleko w międzynarodowych rozgrywkach, nawet jeśli teraz wygląda to na olbrzymie wyzwanie. Po prostu uwielbiam takie wyzwania, i zawsze wymagam o siebie zwycięstw.

Wraz z przyjściem portugalskiego szkoleniowca zatrudnienie w Legii znajdzie trzech współpracowników: asystent Rui Mota, który pomagał Sa Pinto już także w Atromitosie, Al Fateh i Standardzie Liege, a wcześniej był analitykiem w Sportingu; szkoleniowiec bramkarzy Ricardo Pereira, który będzie odpowiadał za golkiperów wspólnie z Krzysztofem Dowhaniem, a zanim przed kilku laty dołączył do sztabu Sa Pinto w Benfice Lizbona zajmował się drużynami młodzieżowymi oraz zespołem rezerw; natomiast za przygotowanie fizyczne drużyny z Łazienkowskiej odpowiadać będzie Guilherme Gomes.

Będą zmiany

– Aby kibice doczekali się pozytywnych zmian w grze Legii, zamierzam wprowadzić wiele zmian: swoje zasady, komunikację i przywództwo. Na dzień dobry proszę jedynie o cierpliwość, wszyscy – łącznie z kibicami – muszą mieć świadomość, że potrzeba czasu, aby te innowacje zaczęły procentować. Początki będą trudne dla wszystkich, również dla mnie – bez ogródek powiedział Sa Pinto. – Nie znam jeszcze dobrze wszystkich zawodników, mimo że wraz ze sztabem obejrzeliśmy kilka meczów, łącznie z pucharowym spotkaniem z Dudelande, które widziałem już nawet dwukrotnie. Zrobimy oczywiście wszystko co można, aby program naprawczy wdrożyć jak najszybciej. A potem zbudować coś trwałego.

Będę chciał oprzeć się na kolektywie, ale również na indywidualnościach, Krok po kroku, razem musimy pokonywać kolejne szczeble, aby wyprowadzić drużynę na prostą. Czeka nas wiele pracy zarówno w ofensywie, jak i w defensywie, bo Legia to drużyna, która powinna kreować sytuacje, i dominować każdego przeciwnika w kraju. Do systemowej pracy potrzebny jest jednak przede wszystkim spokój.

Wyobraźnia podpowiada czterech obrońców

Sa Pinto nie ma zamiaru powielać błędów Klafuricia i z góry zadeklarował, że początkowy system gry, jaki zaproponuje legionistom będzie oparty o czwórkę obrońców ustawionych w linii. Najpierw chce jednak poznać charaktery i profile zawodników, a dopiero potem określi, czy 4-2-3-1 będzie bardziej wskazane od 4-4-2, w którym także na dzień dobry wyobraża sobie ustawienie mistrzów Polski. – Jeśli chodzi o taktykę, to trzeba poprawić, wiele rzeczy. Nie magią, tylko ciężą pracą – stwierdził Portugalczyk.

– Mentalność drużyny jest właściwa, punkt wyjściowy do pracy jest więc dobry, ale teraz tylko mocny trening może pomóc w naprawie. Zawodnicy muszą mi uwierzyć i zaufać moim metodowm, to warunek konieczny, abyśmy razem osiągnęli postęp. Innej drogi nie ma. Tylko odpowiednio ukierunkowaną pracą możemy osiągnąć efekty na miarę oczekiwań kibiców i władz Legii. Jestem optymistą, oglądałem bowiem mecz ligowy z Piastem Gliwice i widziałem, że zawodnicy walczyli, chcieli wygrać i wzajemnie się motywowali. Chciałbym, żeby tak było w każdym meczu, team spirit jest bardzo ważny. Dążę zawsze do tego, żebyśmy w klubie stanowili rodzinę, abyśmy darzyli się wszyscy – z prezesem i piłkarzami wzajemnym szacunkiem na co dzień, podczas treningów i w każdej innej sytuacji.

Zawiedzie, ale nie oszuka

Sa Pinto zadeklarował, że zawsze, kiedy przejmuje nowy zespół, w sztabie chce mieć także ludzi, którzy pracują w danym klubie od dawna, gdyż dzięki nim szybciej może poznać drużynę, miasto i ligę, a dzięki temu łatwiej zaadaptować do nowych realiów. Co stanowi jasny przekaz, że ktoś taki jak Aleksandar Vuković przyda się w sztabie Portugalczyka. Inna sprawa, że nowy szkoleniowiec nie pozostawił wątpliwości, że dowódca i decydent będzie od teraz w Legii tylko jeden: – Szatnia Legii jest taka, jak każda inna. Wiem, że każdy zawodnik chce grać, ale to ja będę decydował, kto znajdzie się w wyjściowym składzie.. Piłkarze muszą być stuprocentowymi profesjonalistami, na boisku i poza nim. Moje decyzje muszą być akceptowane, piłkarze nie mają innego wyboru. To podstawowa zasada współpracy – oświadczył Sa Pinto.

– Pojawią się też zasady nowe. Choćby taka, że trener będzie dostępny dla zawodników przez 24 godziny na dobę. Mogą do mnie przyjść, mogą dzwonić. Z przekonaniem, że nigdy żadnego nie oszukam. Pewnie niejednego swoimi decyzjami zawiodę, ale każdemu dam szansę. Muszą być zatem zawsze gotowi, aby ją wykorzystać.